Mistrzowie świata na zapleczu elity: Tomasz Gollob będzie dziewiąty

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tomasz Gollob dogadał się z działaczami GKM-u Grudziądz i zostanie kolejnym zawodnikiem z tytułem indywidualnego mistrza świata na koncie, który będzie ścigać się na zapleczu polskiej elity. Wcześniej było zaledwie ośmiu takich żużlowców.

1
/ 9

Działacze MRGARDEN GKM-u Grudziądz po spadku z PGE Ekstraligi za cel wzięli sobie zatrzymanie całego składu, który w sezonie 2015 zdobywał dla nich punkty. Ważny kontrakt z zespołem z Kujaw i Pomorza miał Tomasz Gollob, jednak do dogrania pozostały kwestie aneksu finansowego. W środę ogłoszono, iż doszło do porozumienia między mistrzem świata w 2010 roku a działaczami z Grudziądza.

Do pewnego momentu nie wiadomo było jak będzie wyglądać skład Ekstraligi w przyszłym roku. W piątek jednak decyzję o starcie w elicie podjęli działacze ŻKS ROW-u Rybnik, co oznacza, że GKM na pewno wystartuje w przyszłym roku na zapleczu. Tomasz Gollob zostanie więc dziewiątym zawodnikiem, który mając w swojej kolekcji złoty medal indywidualnych mistrzostw świata, będzie rywalizować na zapleczu polskiej elity.

Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2006 roku, zaś pierwsza w historii aż 41 lat temu. Przez cztery sezony jazdy na zapleczu mistrza miał w swoim składzie klub z Łodzi, zaś przez trzy opolanie i... grudziądzanie. Przyszły rok może więc zrównać GKM z łódzkim zespołem w tej klasyfikacji.

Warto przy okazji wspomnieć o Nickim Pedersenie, który jednak w zestawieniu nie będzie szerzej przedstawiany. Duńczyk bowiem nie ścigał się w niższej klasie jako mistrz świata, ale bronił barw RKM-u Rybnik w mistrzowskim dla siebie roku 2003. "Power" ostatni mecz w barwach śląskiej ekipy odjechał jednak 21 września, zaś tytuł czempiona w dramatycznych okolicznościach zapewnił sobie 4 października podczas ostatniej rundy cyklu Grand Prix w norweskiej hali Vikingskipet w Hamar.

2
/ 9

Jerzy Szczakiel (Kolejarz Opole - 1974, 1979)

W tamtych czasach wędrówki zawodników między klubami należały do rzadkości. Pierwszy polski indywidualny mistrz świata całą swoją karierę spędził więc w Kolejarzu Opole. Nikogo też specjalnie nie dziwiło, że urzędujący czempion będzie ścigał się wraz ze swoim klubem na zapleczu elity.

Rok 1973 indywidualnie był dla Jerzego Szczakiela niezwykle udany. Co prawda niewiele zdziałał on na krajowym podwórku, ale w finale światowego czempionatu w Chorzowie sensacyjnie zajął pierwsze miejsce przed legendarnym Ivanem Maugerem. Drużynowo jednak Szczakielowi się nie wiodło. Kolejarz wygrał w ówczesnej 1. lidze tylko trzy mecze i ze stratą jednego punktu do Polonii Bydgoszcz zajął ostatnie, ósme miejsce, co oznaczało, że w kolejnym sezonie wystartuje w niższej lidze.

W ten sposób kibice na zapleczu elity mogli w 1974 roku regularnie oglądać aktualnego indywidualnego mistrza świata. Szczakiel spisywał się bez zarzutu i jako najskuteczniejszy zawodnik 2. ligi wprowadził opolski klub z powrotem do najwyższej klasy. Kilka lat później Kolejarzowi znów się jednak nie powiodło i w 1978 opolanie wrócili na zaplecze. Szczakiel nie był już jednak podstawowym zawodnikiem swojej drużyny. Groźne kontuzje nogi i kręgosłupa oraz dwunastomiesięczna rekonwalescencja utrudniały mu skuteczną rywalizację. W 1979 roku kiepsko spisywał się nawet w 2. lidze i w wieku 30 lat postanowił zakończyć sportową karierę.

3
/ 9
Zdjęcie pochodzi ze strony: www.facebook.com/Jan-O-Pedersen-1395783887393420
Zdjęcie pochodzi ze strony: www.facebook.com/Jan-O-Pedersen-1395783887393420

Jan Osvald Pedersen (ROW Rybnik - 1992)

Duński żużlowiec to jeden z najlepszych zawodników lat 80. Oczywiście, sporo brakuje mu do jego rodaków, Hansa Nielsena i Erika Gundersena, którzy zdominowali ten okres, jednak Pedersen skutecznie wspomagał ich w reprezentacji, która w tym czasie również nie miała sobie równych.

Pedersen swój pierwszy i ostatni tytuł indywidualnego mistrza świata zdobył w 1991 na stadionie Ullevi w Goeteborgu, gdzie zainkasował komplet punktów i utarł nosa miejscowemu faworytowi, 21-letniemu wówczas Rickardssonowi. W kolejnym sezonie urzędujący mistrz dołączył do fali obcokrajowców zalewających polską ligę i podpisał kontrakt na starty w ROW-ie Rybnik. W 1992 roku kibice na zapleczu polskiej elity mogli więc w dwóch spotkaniach podziwiać jazdę aktualnego wtedy czempiona. Poza upadkiem w swoim pierwszym wyścigu, Jan Osvald Pedersen wszystkie kolejne wygrał.

Ostatni mecz Pedersen odjechał 14 maja ze Śląskiem Świętochłowice. Faworyt ligi ROW pokonał outsidera aż 71:19. Dzień później Duńczyk uczestniczył w zawodach w swoim kraju, w których jednak groźnie upadł na tor, w związku z czym przedwcześnie musiał zakończyć swoją żużlową karierę.

4
/ 9

Hans Nielsen (Polonia Piła - 1994)

"Profesor z Oksfordu" jest pierwszym obcokrajowcem ze światowego topu, który podpisał kontrakt w polskiej lidze. Nielsen na początku związał się z Motorem Lublin, gdzie był wręcz bezkonkurencyjny. Na początku lat 90. w barwach Koziołków "kręcił" rekordowe dla polskiej elity średnie biegowe.

W 1994 roku po kilku udanych latach w Motorze, wtedy jeszcze trzykrotny indywidualny mistrz świata postanowił podpisać kontrakt ze ścigającą się na zapleczu Polonią Piła. Działacze z Wielkopolski najczęściej desygnowali do boju krajowy skład, któremu liderował znakomity, 18-letni Rafał Dobrucki. Nielsen wystąpił jednak na zapleczu elity aż siedem razy. Duńczyk przegrał wtedy tylko jeden wyścig, a także raz zanotował defekt.

Polonia w tym samym sezonie awansowała do 1. ligi, a Nielsen na kilka kolejnych sezonów stał się liderem pilskiej drużyny. Karierę zwieńczył zdobyciem z Polonią tytułu Drużynowego Mistrza Polski w 1999 roku.

5
/ 9

Sam Ermolenko (Speedway Club/ŁTŻ Łódź - 1995-96, 1999-2000; Wybrzeże Gdańsk - 1998; TŻ Opole - 2001)

Amerykański indywidualny mistrz świata z Pocking z 1993 roku swoją karierę w polskiej lidze rozpoczął w Polonii Bydgoszcz, gdzie z bardzo dobrym skutkiem ścigał się przez trzy sezony. Wyniki osiągane w barwach Gryfów stawiają go w gronie najskuteczniejszych obcokrajowców polskiej elity w historii.

Dwa lata po złotym dla siebie sezonie Ermolenko postanowił podpisać kontrakt w drużynie z Łodzi, która ścigała się w 2. lidze. Amerykanin był jednak jedynym żużlowcem, który skutecznie rywalizował w tamtych rozgrywkach. To głównie za jego sprawą J.A.G. Speedway Club wygrał cztery spotkania i jedno zremisował. Łodzianie przegrali jednak aż dwanaście meczów i zajęli siódme miejsce w lidze.

Ermolenko najwyraźniej upodobał sobie jazdę w niższej klasie, bo został w Łodzi na kolejny rok. W 1997 roku zanotował krótki epizod we Włókniarzu Częstochowa, ale później znów wrócił na zaplecze ścigając się w klubach z Gdańska, Opola, a także znów dwa sezony w Łodzi.

6
/ 9

Billy Hamill (GKM/GTŻ Grudziądz - 1997, 2000, 2004; ZKŻ Zielona Góra - 2002, 2006)

W drugim sezonie rozgrywania cyklu Grand Prix (1996) dość sensacyjnie mistrzem świata został 26-letni Billy Hamill. Amerykanin na duńskiej ziemi w ostatniej chwili wyrwał liderującemu Hansowi Nielsenowi pierwsze miejsce. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Rzekoma współpraca Hamilla w ostatnich biegach ze swoimi rodakami - Ermolenką i Hancockiem, a także Markiem Loramem wzbudzała sporo wątpliwości.

Dla Amerykanina był to pierwszy i ostatni tytuł. Hamill w tym samym roku bronił barw GKM-u Grudziądz, który jednak spadł z elity. "Bullett" nie zamierzał uciekać z Grudziądza i podpisał kontrakt na starty także na zapleczu. Między innymi dzięki jego dobrej postawie, GKM szybko wrócił do 1. ligi, gdzie z Hamillem w składzie ścigał się przez dwa kolejne sezony i znów doznał degradacji. Także w 2000 roku Amerykanin został jednak na Kujawach i Pomorzu.

Do niższej klasy Hamill wrócił dwa lata później (2002), gdy spadł z ZKŻ-em Zielona Góra. Znów szybki awans i... znów powrót. Tym razem nie tylko na zaplecze, ale również do Grudziądza (2004). Po kolejnych dwóch sezonach Hamilla po raz kolejny skusili działacze ZKŻ-u (2006), który ponownie nie utrzymał się w Ekstralidze. Mimo zaawansowanego wieku, Amerykanin dobrze wywiązywał się ze swoich zadań. Był to jednocześnie ostatni sezon, gdy niższe ligi w Polsce miały w swoim składzie indywidualnego mistrza świata.

7
/ 9

Greg Hancock (WTS Wrocław - 1998)

Kibice legendarnej Sparty, którzy jeszcze w 1995 roku cieszyli się z trzeciego z rzędu mistrzostwa swojej drużyny, zaledwie dwa lata później musieli przełknąć gorzką pigułkę w postaci ostatniego miejsca w elicie, co oznaczało spadek do niższej ligi. Na Dolnym Śląsku nie doszło jednak do rozpadu drużyny i dzięki przemyślanej polityce kadrowej ówczesna ekipa Atlasa szybko wywalczyła awans do 1. ligi.

Jednym z transferów wrocławskiego klubu był świeżo upieczony mistrz świata, Greg Hancock. Amerykanin z dobrym skutkiem ścigał się na zapleczu elity, jednak wystąpił w zaledwie 9. meczach Atlasa, na 22 jakie drużyna w całym sezonie odjechała. Awans w głównej mierze wywalczyli krajowi żużlowcy, ale sam Hancock zdobył dla swojej drużyny aż 106 punktów.

Był to drugi i jak dotąd ostatni sezon Amerykanina w niższej klasie. Hancock zadomowił się w ekstraligowym Wrocławiu, gdzie ścigał się aż do sezonu 2004. Później odszedł do Gdańska, aż w końcu w 2006 o jego angaż postarali się działacze Włókniarza Częstochowa, gdzie jego kariera ponownie nabrała rozpędu.

8
/ 9

Gary Havelock (Włókniarz Częstochowa - 1998; Stal Rzeszów - 2000)

Anglik zawsze był barwną postacią żużlowych parkingów. Choć pod koniec lat 80. został zdyskwalifikowany z powodu zażywania narkotyków, w 1992 roku udało mu się zrealizować swój cel, jakim było zdobycie indywidualnego mistrzostwa świata. Kilka lat później "Havvy" doznał jednak groźnej kontuzji kręgosłupa i zdecydowanie obniżył loty.

W polskiej lidze długo nie mógł się zadomowić. W Stali Gorzów, jego pierwszym klubie, pełnił rolę "straszaka". Już po feralnej kontuzji, w 1998 roku, byłego czempiona sprowadził drugoligowy wtedy Włókniarz Częstochowa. Havelock wystąpił w barwach Lwów tylko cztery razy i spisywał się dość przeciętnie. Chętniej zresztą korzystano z usług miejscowych zawodników. Dwa lata później kontrakt z Anglikiem podpisali działacze Stali Rzeszów, także ścigającej się na zapleczu. Tam Havelock pojechał w ponad połowie spotkań Żurawi i prezentował się z dość pozytywnej strony.

Dobre występy w 1. lidze zaowocowały zainteresowaniem ze strony ekstraligowej Polonii Piła. Nie podbił jednak serc miejscowej publiczności i przez trzy lata wystąpił w siedemnastu spotkaniach wielkopolskiej ekipy.

9
/ 9

Mark Loram (Stal Gorzów - 2005) 

Anglik zasłynął z tego, że został pierwszym i jak dotąd jedynym indywidualnym mistrzem świata, który nie wygrał ani jednej pojedynczej rundy cyklu Grand Prix w złotym sezonie. W 2000 roku dwa razy zajął drugie miejsce i raz trzecie, ale regularność, której zabrakło Billy'emu Hamillowi i Tony'emu Rickardssonowi pozwoliła Loramowi zdobyć tytuł.

Brytyjski żużlowiec na zapleczu ścigał się już w 1999 roku z Włókniarzem Częstochowa, ale jako zawodnik ze złotym medalem do 1. ligi trafił przed sezonem 2005. Wyścig o jego angaż wygrali przedstawiciele drużyny Mars RTV AGD Gorzów, która przy dużym wsparciu lokalnego przedsiębiorstwa chciała zrealizować plan "Powrót Legendy". Kibice w północnej części Ziemi Lubuskiej z pewnością doskonale pamiętają fiasko tych założeń.

Były mistrz świata przed sezonem doznał groźnej kontuzji. Do rywalizacji wrócił dopiero w czerwcu i opuścił aż dziewięć pierwszych spotkań gorzowskiej drużyny. Na początku zastępował go Kenneth Bjerre, a później wypożyczono Krzysztofa Pecynę. Loram pierwszą próbkę umiejętności miał dać podczas memoriału Edwarda Jancarza, jednak na tle czołówki zaprezentował się blado. W lidze też nie jeździł na miarę oczekiwań i kibice z zazdrością spoglądali w stronę Rzeszowa, gdzie komplet za kompletem zdobywał Mikael Max. Dobra forma przyszła dopiero na play-offy, jednak wsparcie w osobie Pawła Hliba nie wystarczyło i gorzowianie przegrali dwumecz z klubem z Ostrowa. Na spotkania o trzecie miejsce z RKM-em Rybnik Lorama już nie ściągnięto. Łącznie Anglik zdobył dla Stali 70 punktów w siedmiu meczach.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (28)
avatar
Hanibal Lecter
3.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Skoro wiadomo że oszuści nie pojada w elidze mimo że byli pewni że im predzio pomorze , jak jeden mąż zawodnicy którzy myśleli że gkm pozostanie w elidze będą odchodzić ,pierwszy wariant, drugi Czytaj całość
avatar
willow007
2.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" kontrakt z zespołem z Kujaw i Pomorza" - nie no naprawdę? Grudziądz jest na Kujawach i Pomorzy jednocześnie?  
GKM_
2.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Ci co sie nie sprawdza w pierwszej zostana wymienieni za rok i mamy gotowa druzyne na EE ,a ze ktos napewno finansowo bedzie slaby ,to sie lidera podkupi i jedziemy.  
avatar
sympatyk żu-żla
2.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak widać włodarze czynią to co powiedzieli cały skład zatrzymali .Kolejnym sezonie będą mieli skład najsilniejszy, do czwórki wejście pewne Niektórzy zawodnicy będą mieli okazję odbudowania s Czytaj całość
budlight
2.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
A ja tam ciągle myślę że Grudziądz jednak pojedzie w Ekstralidze. Jeśli to prawda że Rzeszów ma ogromne długi i potrzebuje poręczenia na kredyt od miasta, to ciemno widzę ich przyszłość. Takieg Czytaj całość