W tym artykule dowiesz się o:
Złe wybory BSI
Na przestrzeni lat byliśmy świadkami wielu zmian w sposobie ustalania zestawu zawodników w Speedway Grand Prix. W założeniu cel był jeden - walka najlepszych żużlowców na świecie o mistrzostwo globu. W praktyce wychodziło to niezwykle różnie. Szczególne kontrowersje od wielu lat budzą dzikie karty.
O stałych dzikich kartach można mówić od sezonu 2002. Wówczas organizatorzy przyznali aż sześć takich nominacji. Wcześniej tego typu wyróżnienie zawodnicy otrzymywali tylko na konkretny turniej. W sezonie 2017 dzięki stałym dzikim kartom w cyklu wystartuje czterech zawodników.
Tor zweryfikuje czy to był dobry wybór. Historia pokazuje, że w przeszłości nie zawsze wskazywano właściwych żużlowców. Wybraliśmy najsłabszą, naszym zdaniem, siódemkę. Najważniejszym kryterium doboru był przejechany sezon w całości lub prawie w całości. Z tego względu w rankingu nie ma m.in. Grzegorza Walaska, który w sezonie 2002 zajął dopiero 21. miejsce w cyklu, ale opuścił cztery ostatnie rundy.
Trudno przyjąć jakieś twarde zasady konstruowania naszego zestawienia wg zajętego miejsca czy ilości zdobytych punktów, ponieważ liczba zawodników i rund zmieniała się. Z tego względu braliśmy pod uwagę oba te wskaźniki jednocześnie.
7. Tai Woffinden (Wielka Brytania)
Sezon 2010 - 14. miejsce, 49 punktów
Brytyjczyk zadebiutował w cyklu jako 20-latek za sprawą stałej dzikiej karty. W Polsce był już znany dzięki swoim występom we Włókniarzu Częstochowa. Pierwszych kroków w indywidualnej rywalizacji z najlepszymi żużlowcami Woffinden nie zaliczy jednak do udanych. W 11 turniejach zdobył zaledwie 49 punktów, co dawało średnio niespełna 4,5 punktu na zawody.
Późniejszy mistrz świata z 2013 i 2015 roku swój najlepszy występ zanotował podczas GP Polski w Toruniu. Zajął wówczas 7. miejsce i zdobył 7 punktów. Najgorzej natomiast żużlowiec wypadł w pierwszym turnieju - GP Europy w Lesznie. W pięciu biegach wywalczył tylko jeden punkt. Jak się okazało, to były dobrego złe początki. Teraz 27-latek jest zaliczany do światowej czołówki i faworytów edycji GP w sezonie 2017.
6. Scott Nicholls (Wielka Brytania)
Sezon 2009 - 15. miejsce, 45 punktów
Nicholls w sezonie 2009 był już weteranem Grand Prix. Jako stały uczestnik cyklu ścigał się z najlepszymi zawodnikami na świecie nieprzerwanie od 2002 roku. Rywalizację w 2008 roku Brytyjczyk zakończył tuż za ósemką, która gwarantowała sobie udział w IMŚ w kolejnym sezonie. Do ósmego Holty zabrakło trzech punktów. Dzika karta w tej sytuacji nie powinna dziwić.
Żużlowiec jednak nie potrafił wykorzystać szansy danej od organizatorów. Wśród 15 stałych uczestników nie było nikogo gorszego. Na wyżyny swoich możliwości Nicholls wspiął się w GP Słowenii, kiedy to zajął 8. miejsce i zdobył 7 punktów. Dwukrotnie natomiast przywiózł zaledwie jedno "oczko". Średnio - 4,09 punktu na turniej. Później Brytyjczyk startował w cyklu tylko w pojedynczych zawodach. Po raz ostatni w sezonie 2012. Nie zanosi się na jego powrót do elity. Najbliższy sezon w Polsce spędzi w Arge Speedway Wandzie Kraków.
5. Lee Richardson (Wielka Brytania)
Sezon 2006 - 15. miejsce, 39 punktów
Brytyjczyk startował regularnie w Grand Prix jako stały zawodnik od sezonu 2003. Awansował do cyklu w rywalizacji sportowej, dzięki GP Challenge. Utrzymywał się jednak wśród najlepszych na świecie tylko dzięki organizatorom. W latach 2004-2006 startował ze stałą dziką kartą. Najgorzej było w tym ostatnim roku.
Ówczesny zawodnik Włókniarza Częstochowa swój najlepszy występ zaliczył w GP Danii, kiedy to zdobył 9 punktów i zajął siódme miejsce. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni. W dwóch rundach (GP Szwecji i Łotwy) Richardson nie przywoził ani jednego punktu i był szesnasty. Średnio w każdym turnieju zdobywał 3,9 punktu. Tak słaby wynik nie mógł przełożyć się na kolejną szansę od BSI. Brytyjczyk już nigdy potem nie startował w Grand Prix. Zmarł w wyniku obrażeń odniesionych po wypadku na torze w 2012 roku we Wrocławiu.
4. Antonio Lindbaeck (Szwecja)
Sezon 2007 - 15. miejsce, 31 punktów
Dzika karta na 2007 rok dla reprezentanta Szwecji z jednej strony nie powinna dziwić. Sezon wcześniej zajął 10. miejsce w cyklu, które nie dawało utrzymania w cyklu, jednak do ósmego Tomasza Golloba zabrakło mu tylko 5 punktów. Stąd uzasadniona decyzja organizatorów.
Lindbaeck nie potrafił jednak wykorzystać należycie szansy danej od BSI w trzecim sezonie swoich startów jako stały uczestnik Grand Prix. Tylko w GP Danii pokazał się przyzwoicie, zdobył 9 punktów, co przełożyło się na siódme miejsce. Trzykrotnie jednak nie przywiózł nic i kończył turniej z zerowym dorobkiem punktowym. Taka sytuacja miała miejsce w GP Europy, GP Czech i GP Łotwy (w Daugavpils żużlowiec wycofał się z rywalizacji przed jej końcem z powodu kontuzji). W konsekwencji Lindbaeck wypadł z cyklu na kilka lat. Powrócił w sezonie 2011 i z przerwą w 2015 roku rywalizuje o tytuł mistrza świata do dziś. Nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Rok temu był siódmy.
[b]
3. Piotr Protasiewicz (Polska)[/b]
Sezon 2006 - 16. miejsce, 31 punktów
Protasiewicz to jedyny Polak w naszym zestawieniu. Sezon 2006 nie był dla niego pierwszym wśród najlepszych na świecie, jednak bez wątpienia tym do zapomnienia. 31-letni wówczas zawodnik otrzymał dziką kartę nie bez powodu. Rok wcześniej z reprezentacją Polski wywalczył Drużynowy Puchar Świata, a do tego był liderem Polonii Bydgoszcz, z którą zajął drugie miejsce w polskiej Ekstralidze. Organizatorzy GP musieli to dostrzec.
Żużlowiec nie umiał jednak zupełnie się odnaleźć w cyklu. Dość powiedzieć, że w swoim najlepszym występie w GP Czech zajął 12. miejsce z dorobkiem pięciu punktów. Średni wynik to 3,1 punktu na zawody. Nie zdarzył mu się wprawdzie turniej bez żadnego punktu, jednak dwukrotnie (GP Słowenii i Danii) zdobył tylko jedno "oczko". Po tej kompromitacji nie znalazł się wśród najlepszych w kolejnych sezonach jako stały uczestnik. W 2010 roku jako pierwszy rezerwowy cyklu miał okazję pojechać w trzech turniejach. W sezonie 2017 42-letni Protasiewicz zapowiada walkę o powrót do elity. Zdaniem Jacka Frątczaka, eksperta naszego portalu, doświadczony zawodnik ma wszelkie predyspozycje, by tego dokonać.
[b]
2. Lukas Dryml (Czechy)[/b]
Sezon 2004 - 21. miejsce, 22 punkty
Czech do cyklu Grand Prix awansował z GP Challenge. W swoim debiutanckim sezonie 2002 dziesiąte miejsce, co zapewniło mu kwalifikację na kolejny sezon - 2003. W trakcie tych rozgrywek doznał poważnej kontuzji, która wykluczyła go z rywalizacji w drugiej części sezonu. Z tego względu nie powinna dziwić dzika karta przyznana na 2004 rok.
Okazało się jednak, że 23-letni wówczas zawodnik nie mógł sobie poradzić w rywalizacji z żużlową czołówką. Najlepszy występ zanotował w GP Czech - zajął 13. miejsce i zdobył sześć punktów. Obyło się bez turniejów z zerowym dorobkiem punktowym, jednak średnia 2,75 punktu na zawody nie może zachwycać. Po tak fatalnym sezonie Czech wypadł z cyklu na kilka lat. Powrócił po awansie z GP Challenge w 2008 roku, jednak był jednym z najsłabszych zawodników. Żużlowiec w 2014 roku zakończył karierę. - Po prostu czułem, że mój czas w żużlu dobiegł już końca i swój szczyt w tej dyscyplinie sportu już zdobyłem - mówił w rozmowie z naszym portalem. Prowadzi z ojcem salon samochodowy w Pardubicach.
[b]
1. Matej Ferjan (Słowenia)[/b]
Sezon 2002 - 22. miejsce, 22 punkty
W przypadku tego żużlowca nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Po pierwsze, zupełnie nie wykorzystał swojej szansy, a po drugie dostał dziką kartę nie ze względu na wyniki sportowe. Słoweniec awansował do Grand Prix dzięki zwycięstwu w Finale Kontynentalnym i zadebiutował w 2001 roku. Wówczas startowało aż 22 stałych uczestników, a Ferjan zajął na koniec 19. miejsce. Mimo to, znalazł się wśród sześciu żużlowców nagrodzonych stałą dziką kartą na sezon 2002. Powód był w zasadzie tylko jeden - narodowość. BSI chciało, by w GP startował jakiś żużlowiec z południa Europy, a lepszego wówczas nie było. Matej Zagar jako 20-latek po raz pierwszy pojawił się w sezonie 2003 jako zwykła dzika karta w GP Słowenii.
W sezonie 2002 dwukrotnie 25-letni wówczas Ferjan zdobył sześć punktów. Zarówno w GP Czech, jak i w GP Australii dało to 14. miejsce. W pozostałych ośmiu turniejach łącznie (!) zgromadził 10 punktów. Krótko mówiąc, jeździł bardzo, bardzo źle. Lepszy był od niego nawet Grzegorz Walasek, który opuścił cztery ostatnie turnieje ze względu na kontuzję, a przed nią nie prezentował się jakoś rewelacyjnie. Ferjan wypadł z cyklu i w wystąpił w nim jeszcze tylko raz - jako dzika karta w GP Słowenii w sezonie 2006. Potem jeździł jeszcze w kilku polskich klubach. Zmarł w wieku 34 lat w 2011 roku.