W tym artykule dowiesz się o:
Miał wprowadzić nową jakość
Zielonogórzanin do Torunia trafił oficjalnie 20 lipca. Do pracy w żużlu wrócił po półtorarocznej przerwie. Do przyjęcia oferty Get Well namówił go przede wszystkim Adam Krużyński. W nowym menedżerze wszyscy widzieli zbawiciela, dzięki któremu torunianie szybko wyjdą na prostą.
Mówili, że zmiana nie była potrzebna
Nie brakowało jednak również takich, którzy sprowadzenie Jacka Frątczaka uważali za ruch pozbawiony głębszego sensu. Przeciwnicy zwracali uwagę, że Get Well i tak się bez trudu utrzyma, bo przecież wpadkę dopingową zaliczył Grigorij Łaguta, który postawił w krytycznym położeniu ROW Rybnik. Poza tym, Frątczak miał przyjść do Torunia na chwilę, zrobić swoje i wrócić do wcześniejszych obowiązków. Szybko okazało się jednak, że życie napisało zupełnie inny scenariusz.
Szpital w drużynie zamiast sielanki
Frątczak od początku miał w Toruniu pod górkę. Praca w Get Well miała być łatwa, przyjemna, a przy okazji opłacalna pod względem finansowym, a od razu trzeba było gasić pożary. W zespole zrobił się szpital, a największą stratą była kontuzja Grega Hancocka.
Jedna wygrana i dwa bonusy
Pod wodzą Jacka Gajewskiego Get Well wywalczył cztery punkty. Nowy menedżer do końca rundy zasadniczej wygrał tylko jedno spotkanie, a w dwóch zgarnął bonusy. Jego praca została jednak pozytywnie oceniona przez toruńskie środowisko. W efekcie działacze zaproponowali mu przedłużenie współpracy na kolejny sezon. Ostatecznie Frątczak przyjął ich ofertę, choć wcześniej był do tego nastawiony sceptycznie.
Uratował Przedpełskiego, uparł się na Holdera
Frątczak w Toruniu był chwalony między innymi za postawienie na nogi Pawła Przedpełskiego. Za plus zostało uznane także wprowadzenie do drużyny Jacka Holdera. W tym przypadku złośliwi zwracali jednak uwagę, że nie udałoby się do tego nigdy doprowadzić bez pieniędzy Przemysława Termińskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że za porozumienie z Brytyjczykami, którego wcześniej brakowało, trzeba było słono zapłacić. Nie ulega jednak wątpliwości, że młodszy brat Chrisa w obliczu fatalnej sytuacji kadrowej okazał się cenniejszy niż złoto, a Frątczak mocno o niego zabiegał.
Krytykowany za protest
Przeciwnicy Frątczaka zwracali uwagę, że w Toruniu nie osiągnął nic więcej niż Jacek Gajewski, bo wygrał tylko jeden mecz. Poza tym wytykali mu protest złożony podczas spotkania z Włókniarzem Vitroszlif CrossFit Częstochowa, który miał wybić drużynę z rytmu i być jedną z przyczyn porażki.
Miał być Doyle i medale, będzie zaoranie?
Get Well miał wielkie plany, bo w kolejnym sezonie chciał wrócić do gry o medale. Działacze i menedżer toruńskiego klubu byli już o krok od przekonania do powrotu na Motoarenę Jasona Doyle'a. Teraz ten transfer, podobnie jak przyszłość Frątczaka, stanął pod dużym znakiem zapytania. Torunianie pierwszy mecz barażowy ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk na własnym torze wygrali zaledwie różnicą czterech punktów (47:43) i w rewanżu czeka ich bardzo trudne zadanie. Jeśli nie obronią niewielkiej zaliczki, po raz pierwszy w historii opuszczą najwyższą klasę rozgrywkową, a Frątczak prawdopodobnie weźmie za to odpowiedzialność i zdecyduje się na zakończenie współpracy z klubem.