W tym artykule dowiesz się o:
Tobiasz Musielak z Włókniarza Częstochowa do Orła Łódź
Wybór siedmiu najciekawszych roszad w Nice 1.LŻ był bardzo trudny. Na giełdę wskoczyło sporo uznanych na tym poziomie zawodników i do tego kilku, którzy zdecydowali się przywędrować z PGE Ekstraligi. Na umownym siódmym miejscu umieściliśmy wychowanka Unii Leszno, który ostatnio zawiódł w Częstochowie. We Włókniarzu liczono na solidne wzmocnienie drugiej linii, a tymczasem im dalej w las, tym dla Musielaka było w nim coraz ciemniej. W pewnym momencie w 25-latka już prawie nikt nie wierzył, a trener Marek Cieślak decydował się na szybkie rezerwy. Stało się jasne, że drużynowy mistrz Wielkiej Brytanii 2017 w barwach Swindon Robins będzie musiał odpocząć od startów z najlepszymi w Polsce i zakotwiczy na zapleczu. Nazwisko Musielaka nie przewijało się jednak za bardzo w medialnych doniesieniach, bo szybko sieci zarzucił na niego Orzeł.
Krystian Pieszczek z GKM-u Grudziądz do Wybrzeża Gdańsk
Widząc "mizerię" prezentowaną w ostatnich miesiącach, odpoczynek od PGE Ekstraligi był w jego przypadku koniecznością. Naturalnym miejscem, do którego mógł trafić Pieszczek był rodzinny Gdańsk, gdzie przed laty stawiał pierwsze żużlowe kroki. I tak też się stało - Wybrzeże, które dokonało kadrowej rewolucji, pozyskało swojego wychowanka. 23-latek pójdzie teraz w górę, bo gorzej, jak w 2018 roku, raczej już nigdy nie pojedzie. W pierwszoligowej rzeczywistości powinien się odbudować i czerpać większą radość z jazdy. Szanse na to są spore, bo w Gdańsku nastały spokojne czasy. Gdy Pieszczek poprzednio reprezentował macierz, Wybrzeże było pogrążone w finansowym chaosie, co zresztą skończyło się degradacją z Ekstraligi o aż dwa szczeble.
Kacper Gomólski z Falubazu Zielona Góra do Wybrzeża Gdańsk
Podobnie jak Musielak i Pieszczek, tak i wychowanek Startu Gniezno ma za sobą kompletnie nieudany sezon na krajowym podwórku. Do Falubazu wędrował właśnie z Wybrzeża, gdzie był najjaśniejszym punktem w walce o powrót gdańskiego klubu na salony. Gomólski nie wykorzystał jednak okazji do zaistnienia w PGE Ekstralidze, choć z początku sezonu to na niego, a nie na Jacoba Thorssella, czy Martina Smolinskiego stawiał Adam Skórnicki. W Zielonej Górze wystąpił w zaledwie pięciu meczach i widmo jazdy w lidze niżej było nieuchronne. Gomólski wraca jednak na dobrze znany sobie rewir, choć miały pojawiać się pogłoski, że być może po latach z powrotem zawita do Gniezna. Ostatecznie wybrał inny kierunek, z kolei do Startu trafił były klubowy kolega (razem startowali w trzech) rudowłosego zawodnika, Oskar Fajfer.
Rafał Okoniewski z Polonii Piła do Orła Łódź
Po spadku pilskiego klubu można było przypuszczać, że jego najlepszy zawodnik (średnia biegowa w 2018 wyniosła 2,085) będzie chciał pozostać na tym samym ligowym szczeblu. Okoniewski nie mógłby narzekać na zainteresowanie, w końcu to czołowy Polak w Nice 1.LŻ, ale dość szybko okazało się (wprawdzie nieoficjalnie), że trafi do Orła, gdzie szukano następcy Norberta Kościucha. W Łodzi jeden z niewielu w historii zdobywców wszystkich Kasków (po Brązowy sięgał jako junior aż trzykrotnie) powinien należeć do czołowych postaci zespołu trenera Lecha Kędziory, będąc automatycznie kandydatem numer jeden do roli krajowego lidera. Przy okazji drużynowo powalczy też zapewne o coś więcej niż utrzymanie, jak miało to miejsce w Polonii.
Grzegorz Walasek ze Stali Gorzów do TŻ Ostrovii Ostrów
Powróci na pierwszoligowy front po trzech latach po tym, jak w 2016 dość niespodziewanie zdecydował się na jazdę w Speedway Wandzie Kraków. Ostatnie dwa lata to starty w Toruniu i Gorzowie, ale z biegiem czasu z coraz mniejszym wpływem na wyniki zespołów (należy jednak pamiętać o świetnej jeździe w barażach w 2017 roku). Zejście do pierwszej ligi wydaje się więc bardzo dobrą decyzją, bo tutaj indywidualny mistrz Polski z 2004 roku znacznie częściej będzie kończyć spotkania z zadowalającymi zdobyczami punktowymi na swoim koncie. Do Ostrowa trafił m.in. dzięki temu, że w świetnym stylu wygrał pod koniec października Łańcuch Herbowy. Wówczas potwierdził, że sprzyja mu owal na Stadionie Miejskim.
Peter Ljung z Lokomotivu Daugavpils do Unii Tarnów
Minioną kampanię spędził na Łotwie, dokąd krótko przed inauguracją został wypożyczony ze Stali Gorzów. Działacze Lokomotivu mieli nosa, bo doświadczony Szwed zanotował wyśmienity sezon i to głównie dzięki niemu łotewska "komanda" znów zawitała w najlepszej czwórce Nice 1.LŻ. Mimo to Ljung zdecydował się na zmianę klimatu. Nie idzie jednak w ciemno, bo klimat południa Polski, w Mościcach, zna bardzo dobrze. Wraca bowiem do Tarnowa po roku przerwy. W 2017 wraz z Unią wywalczył awans do PGE Ekstraligi. Teraz o powtórkę będzie znacznie trudniej, ale nie zmienia to faktu, że Jaskółki zyskały najpewniej lidera zespołu z prawdziwego zdarzenia. "Na papierze" nie mają innego zawodnika takiej klasy jak Ljung.
Andrzej Lebiediew ze Sparty Wrocław/ROW-u Rybnik do Lokomotivu Daugavpils
Najlepszy łotewski żużlowiec przedłużył kontrakt z ekstraligowym klubem z Wrocławia i... wrócił do macierzy. Sparta wierzy w Lebiediewa, ale najprędzej w kontekście sezonu 2020. Na razie 24-latek z powrotem będzie liderem Lokomotivu, z którym w latach 2015-2016 wygrywał pierwszoligowe zmagania, będąc gwiazdą całej ligi. Powrót do ojczyzny indywidualnego mistrza Europy 2017 (choć wielce prawdopodobne, że tylko na rok), to też znakomita wiadomość dla kibiców, tęskniących za popisami swojego ulubieńca. Co ważne, działacze klubu z Daugavpils dokonali raczej zmiany jeden do jednego, bo za taką - przynajmniej w teorii - należy uznać zastąpienie tegorocznego lidera, Petera Ljunga, Lebiediewem.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"