W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Mieczysław Połukard[/b]
Pierwszy Polak, któremu udało się zakwalifikować do finału IMŚ (podczas londyńskich zawodów w 1959 roku zdobył 5 punktów co dało mu 12. miejsce). Zaś w 1954 - jeszcze jako zawodnik Spójni Wrocław - wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Po tym sukcesie zdecydował się na transfer do Bydgoszczy. Już w pierwszym sezonie nad Brdą udało mu się sięgnąć po pierwsze w historii złoto DMP dla drużyny z tego miasta - wtedy jeszcze nie Polonii, a Gwardii.
Po zakończeniu kariery parał się pracą trenera. Swojego żywota dokonał 25 października 1985 na stadionie przy Sportowej 2. Jeden z gorzowskich adeptów pokonujących wiraże bydgoskiego toru nie opanował motocykla i przejechał 55-letniego Połukarda. Po śmierci jego imieniem nazwano kultowe "Kryterium Asów Polskich Lig Żużlowych", bydgoski tor do mini-żużla i jeden z miejskich tramwajów.
[b]
Henryk Glücklich [/b] W Bydgoszczy zwany "małym wojownikiem" ze względu na niesamowity upór i filigranową budowę ciała. Niski wzrost wymuszał na nim bardzo specyficzną sylwetkę - wiele fenomenalnych akcji wykonywał nie siedząc na motocyklu, a... stojąc! Główny architekt pierwszego ligowego złota pod szyldem Polonii i pomysłodawca podpalenia bydgoskiego toru przed ostatnim meczem mistrzowskiego sezonu 1971 (pisaliśmy o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Karierę rozpoczynał w barwach klubu z Rybnika, lecz w 1963 roku zdecydował się na przenosiny do Bydgoszczy, gdzie - z pomocą Połukarda - zanotował naprawdę spory postęp. Szybko stał się jednym z najważniejszych reprezentantów Polski. W 1969 roku wraz z Wyglendą, Tkoczem i Jancarzem wywalczył w Rybniku złoto Drużynowych Mistrzostw Świata. Zmarł w 2014 roku w Niemczech.
[b]
Paweł Bukiej[/b]
Najlepszy przykład na to, że nie trzeba być ligowym wymiataczem, by na stałe zapisać się w pamięci kibiców. Bukiej należał do zawodników solidnych, ale trudno mówić o nim w kontekście ponadczasowego talentu.
Serca kibiców zdobywał ambicją i nonszalancją. Wykonywał na motocyklu fenomenalne akcje. Podczas biegów pozdrawiał machaniem ręki kibiców na trybunach, do biegu zakładał kolorową apaszkę. Niby niewiele, ale dla wielu bydgoszczan wystarczyło to, by Bukiej stał się ich ulubieńcem.
[b]
Ryszard Dołomisiewicz[/b]
Jeden z najbardziej obiecujących owoców bydgoskiej szkółki żużlowej. Już jako 20-latek awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata rozgrywanych w Chorzowie w roku 1986. W czasach gdy polscy żużlowcy wyraźnie odstawali od zagranicznych rywali jeśli chodzi o sprzęt, on godnie rywalizował ze światową czołówką wykorzystując niespotykany wręcz spryt i torowy instynkt.
Ze względu na liczne kontuzje zmuszony był zakończyć karierę już na początku lat 90, jako 25-latek. Szkoda, że nie dotrwał do złotej ery polskiego i bydgoskiego speedwaya. Kto wie? Może wówczas zamiast o Gollobomanii mówilibyśmy o Dołkomanii? Takie zjawisko rzeczywiście miało miejsce, ale tylko w rogatkach Bydgoszczy. Tam Dołomisiewicz do dzisiaj traktowany jest przez kibiców jako jedna z największych legend.
[b]
Jacek Gollob[/b]
Senior najsłynniejszego żużlowego klanu - Władysław uważał go z początku za większy talent od młodszego brata. Summa summarum jego kariera nie potoczyła się tak wspaniale, ale cień rzucony przez postać tak wybitną jak Tomasz Gollob nie może zakrywać całości sukcesów starszego z braci.
"Ten gorszy Gollob" to przecież 2-krotny Indywidualny Mistrz Polski i zawodnik który sporo dołożył do wielu medali DMP zdobywanych w latach 90. przez Polonię. W wielu innych klubach taka osoba mogłaby z miana stać się największą legendą, jednak w Bydgoszczy Jacek Gollob - niczym Adaś Miauczyński z kultowego filmu - "zawsze był drugi".
[b]
Tomasz Gollob[/b]
Potrzeba byłoby dużo więcej miejsca niż ta krótka newsogaleria, by choćby wspomnieć wszystkie sukcesy tego zawodnika. Nigdy nie było, nie ma i raczej już nie będzie takiego zawodnika w historii nie tylko Bydgoszczy, ale również Polski, a może nawet i świata.
Kibicom z rodzinnego miasta podpadł w 2013 roku podpisując kontrakt z Unibaxem Toruń, jednak dawno już odkupił swoje "winy". Po wypadku angażuje się w życie klubu prowadzonego przez jego przyjaciela - Jerzego Kanclerza tak mocno jak tylko pozwala na to zdrowie. Pełni nawet funkcję dyrektora sportowego.
[b]
Andreas Jonsson[/b]
Kiedy po sezonie 2003 Polonię opuścił Tomasz Gollob, większość ekspertów wróżyła bydgoskiemu klubowi rychły spadek. Nagle jednak zaskoczył Andreas Jonsson. Rok 2004 był w wykonaniu Szweda wprost fenomenalny. Nie tylko pomógł Polonii utrzymać się w lidze, ale również wykręcił nieprawdopodobną statystykę -2,734 pkt/bieg.
To nie była zwykła relacja obcokrajowiec-klub. Jonsson nie traktował jazdy w Polonii jedynie jako pracę - źródło pieniędzy potrzebnych na rywalizację w SGP. To właśnie tu osiedlił się ze swoją rodziną, a serca bydgoszczan podbił, gdy jedno z najdroższych miejsc reklamowych na kevlarze zapełnił wymownym napisem "I love Bydgoszcz".