W tym artykule dowiesz się o:
Sparta pomogła Taiowi, a on jej
To małżeństwo idealne. Tai Woffinden trafił do Betard Sparty Wrocław, gdy znajdował się w życiowym dołku, a i klub z Dolnego Śląska miał gorszy okres. W nowym otoczeniu Brytyjczyk otrzymał wsparcie, którego brakowało mu po śmierci ojca i został trzykrotnym mistrzem świata, a wrocławianie stali się jedną z lepszych ekip w PGE Ekstralidze.
Woffinden jest wierny Betard Sparcie od roku 2012, i to mimo wielu lepszych z innych klubów. W ostatnim okresie kluby nawet nie próbują się licytować o Brytyjczyka, bo wiedzą, że ten wybierze pozostanie we Wrocławiu.
Legenda lat 90.
Tommy Knudsen w polskiej lidze był wierny tylko jednej drużynie - wrocławskiej Sparcie. Najgorsza średnia biegowa jaką wykręcił w trakcie sześciu sezonów wynosi 2,333, co tylko pokazuje z jakim żużlowcem mieliśmy do czynienia. Obecnie wielu fanów uznaje Duńczyka za najlepszego obcokrajowca w historii klubu.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Knudsen był częścią złotej drużyny, która w latach 1993-1995 zdobyła trzy tytuły DMP. Później wrócił do Wrocławia jako trener, ale nie był to udany epizod.
Mistrz z Australii
Wrocławianie długo musieli czekać na kolejny złoty medal DMP, a w roku 2006 poprowadził do niego właśnie Jason Crump. Australijczyk spędził w tym klubie pięć sezonów. W mistrzowskim sezonie miał imponującą średnią biegową 2,660. W tamtym okresie zdobył też drugi i trzeci tytuł mistrza świata w swojej karierze.
Trudne relacje z Amerykaninem
Greg Hancock spędził we Wrocławiu siedem sezonów. Był liderem drużyny, pozwolił jej walczyć o czołowe lokaty, ale do ostatecznego sukcesu w postaci tytułu zawsze czegoś brakowało. Sam przy tym nie był bez winy. Kilkukrotnie zdarzyło mu się wybrać rozgrywki indywidualne kosztem interesu zespołu. W ten sposób wrocławianie zaprzepaścili szansę na mistrzostwo w roku 2004. To przekreśliło Hancocka w oczach działaczy.
Młodzi i waleczni
Od początku lat 90. przez klub przewinęło się wielu obcokrajowców. Większość z nich była kontraktowana według tej samej zasady - młody wiek i spore perspektywy w żużlu. W ten sposób szansę we Wrocławiu dostawali młodzi Brytyjczycy - Scott Nicholls i Lee Richardson, Duńczycy - Kenneth Bjerre i Hans Andersen, a ostatnio Vaclav Milik czy Andrzej Lebiediew.
Żaden z nich nie zrobił jednak na Dolnym Śląsku takiej kariery jak wspomniani wcześniej obcokrajowcy. Choć pewnie Andersen pluje sobie w brodę, że po sezonie 2007 odszedł z Wrocławia, bo jego kariera wtedy nagle wyhamowała.