W tym artykule dowiesz się o:
Sponsor tytularny już nikogo nie dziwi
Pomysł truly.work Stali Gorzów, aby umieścić sponsora w nazwie stadionu przy ul. Śląskiej spotkał się z mieszanymi reakcjami. To idea zaczerpnięta ze świata piłkarskiego. Od lat funkcjonują bowiem Allianz Arena w Monachium, Emirates Stadium w Londynie, czy w polskich warunkach PGE Narodowy w Warszawie.
Kluby piłkarskie, ze względu na tradycję i poszanowanie marki, unikają umieszczania sponsora w nazwie. Za to w żużlu stało się to domeną. O ile jeszcze lata temu mogło dziwić lub irytować, to obecnie bardziej dziwi, gdy dany podmiot nie posiada partnera tytularnego. Często jest to bowiem oznaka, że działacze nie potrafią skusić żadnej firmy do wyłożenia konkretnych pieniędzy.
Za sprawą sponsorów tytularnych na przestrzeni lat nie brakowało "ciekawych" nazw w polskim żużlu. Oto one.
Nazwał klub imieniem córki
Początek lat 90. w Polsce był niezwykle szalony. Wszystko za sprawą transformacji ustrojowej. Wtedy swoje pięć minut w Rybniku miał biznesmen Roman Niemyjski, który nazwał klub Jeanette ROW. Skąd ten pomysł? Tak nazywała się bowiem córka Niemyjskiego.
Pochodzący z Elbląga biznesmen okazał się miało wiarygodny. Wprawdzie ściągnął do klubu takie postaci jak Jan Osvald Pedersen czy Billy Hamill, ale niekoniecznie miał pieniądze na opłacanie ich startów. W efekcie pozostały po nim spore długi, które doprowadziły do upadku ROW-u, a zawodnicy nigdy nie otrzymali obiecanych kwot.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Płyn do naczyń w nazwie klubu
W roku 1999 rozgrywki o Drużynowe Mistrzostwo Polski wygrała Ludwik Polonia Piła. Po ponad dwóch dekadach tamten okres w Pile mogą wspominać z sentymentem, bo niestety w sezonie 2020 klubu z tego ośrodka zabraknie w rozgrywkach ligowych.
Przed laty byli jednak tacy, którym niekoniecznie podobał się fakt, że w nazwie ich ukochanego klubu widnieje producent płynów do naczyń. Dzięki temu było jednak możliwe sprowadzenie do Piły takich zawodników jak Hans Nielsen, Rafał Dobrucki, Jacek Gollob czy Jarosław Hampel.
Sprzęt na złomowisko
Wprawdzie ostatnio żużel w Częstochowie odżywa, ale poprzedni złoty okres Włókniarza to efekt rządów Mariana Maślanki, który z łatwością ściągał do klubu kolejnych sponsorów tytularnych. W nazwie klubu widniał m.in. Top Secret, ale kibicom w pamięci szczególnie utkwił Złomrex.
Złomrex to firma zajmującą się złomowiskami. Dlatego w tamtym okresie pod Jasną Górą funkcjonował żart, że jeśli sprzęt któregoś z zawodników nie spisuje się najlepiej, to trzeba go wysłać do sponsora. Znaczy się - na złomowisko.
Dłuższej nazwy nie było?
W Częstochowie, już bez Maślanki na pokładzie, w późniejszym okresie też zaczęły powstawać językowe łamańce. Nie tak dawno drużyna spod Jasnej Góry nazywała się KantorOnline Viperint Włókniarz Częstochowa.
Nazwa była zmorą dla dziennikarzy, grafików i wielu innych osób pracujących przy żużlu. Bo jak w tytule relacji umieścić pełną nazwę drużyny? Albo jak przygotować plakat promujący zawody, na którym zmieściłoby się tyle słów?
Co gorsza, mimo umieszczenia aż dwóch sponsorów w nazwie, ówcześni działacze doprowadzili do upadku klubu, za odbudowę którego następnie wziął się Michał Świącik.
Węgiel w nazwie
W Rybniku od lat funkcjonuje skrót ROW, co oznacza Rybnicki Okręg Węglowy. Jakież było zdziwienie, gdy przed paroma laty "czarne złoto" pojawiło się też w nazwie Polonii Bydgoszcz, a województwo kujawsko-pomorskie ma niewiele wspólnego z wydobyciem tego surowca i kopalniami.
Działacze podpisali jednak umowę sponsorską z firmą skladywegla.pl. Firma jak szybko powstała, tak szybko upadła. Pod koniec 2014 roku sąd ogłosił jej upadłość. Przedsiębiorstwo miało prać brudne pieniądze i wyłudzać podatek VAT.
Co więcej, węgiel importowany był z Rosji, co nie było najlepiej widziane przez polityków w sytuacji, gdy sami posiadamy zapas tego surowca. Do tego firmę łączono z tzw. aferą węglową i osobą Marka Falenty, czyli biznesmena, który stał za nagrywaniem polityków w jednej z warszawskich restauracji.
Leszcze
Dość pechową nazwę mieli w Bydgoszczy również przed rokiem, gdy Polonia do swojej nazwy dodała człon ZOOleszcz. W ten sposób klub postanowił promować producenta artykułów dla zwierząt.
Część kibiców z II-ligowych ośrodków zaczęła prześmiewczo nazywać bydgoszczan "leszczami". To nie do końca się sprawdziło, bo żużlowcy wygrali rozgrywki i awansowali do wyższej ligi. Umowa z nietypowym sponsorem wygasła jednak z końcem roku i w tej chwili nic nie wskazuje na to, aby współpraca była kontynuowana.