Żużel. Transfery, które wydawały się być niemożliwe. Tak jak teraz odejście Zmarzlika z Gorzowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ewentualny transfer Bartosza Zmarzlika po sezonie 2020 rozbudza wyobraźnię kibiców. W tej chwili wydaje się on być czymś w kategorii sci-fi. W przeszłości mieliśmy jednak już kilka transferów, które wydawały się być niemożliwe do realizacji.

1
/ 6

Czy ktoś skusi Zmarzlika?

Bez wątpienia Bartosz Zmarzlik to w tej chwili najcenniejszy zawodnik PGE Ekstraligi. Nie tylko ze względu na fakt, że jest mistrzem świata. Gorzowianin od kilku lat znajduje się w wysokiej formie, gwarantuje średnią sporo powyżej dwóch punktów na bieg, a do tego jest Polakiem - tych na rynku brakuje coraz bardziej.

Obecna umowa Zmarzlika z truly.work Stalą Gorzów wygasa po sezonie 2020 i rodzi się pytanie, czy działacze zdołają zatrzymać mistrza świata w swoich szeregach? Mówi się bowiem o tym, że kilka klubów już sobie ostrzy zęby na Zmarzlika.

Kibice w Gorzowie jakiekolwiek dyskusje o transferze Zmarzlika puentują śmiechem. W przeszłości w polskim żużlu dochodziło już jednak do transferów, które wydawały się być nierealne.

2
/ 6

Tomasz Gollob do Tarnowa

Gdy pod koniec roku 2003 Unia Tarnów po zwycięskich barażach awansowała do Ekstraligi, w Małopolsce zaczęto budować drużynę z rozmachem za sprawą pieniędzy z Rafinerii Trzebinia. Jednak pierwsze plotki łączące Tomasza Golloba z "Jaskółkami" również były puentowane śmiechem.

A jednak, Gollob po wielu latach dał się namówić na zmianę barw klubowych i odszedł z rodzinnej Bydgoszczy. Warunki do transferu były niemal idealne, bo z Tarnowa nie tylko nadeszła "oferta życia", ale też akurat Polonia przeżywała gorszy okres. Podobnie jest teraz z gorzowską Stalą, która ostatnie rozgrywki PGE Ekstraligi zakończyła na siódmym miejscu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

3
/ 6

Piotr Protasiewicz do Torunia

Tak jak Tomasz Gollob był liderem bydgoskiej Polonii przez lata, tak jednym z jej filarów stał się Piotr Protasiewicz. Chociaż obaj żużlowcy w pewnym momencie nie pałali do siebie sympatią, to oni decydowali o kolejnych sukcesach "Gryfów".

Protasiewicz opuścił Bydgoszcz jeszcze przed Gollobem - w roku 2003 przeniósł się do największego rywala, konkurenta zza miedzy - toruńskiego Apatora. Tamten ruch nie mieścił się wtedy bydgoskim kibicom w głowie.

4
/ 6

Maciej Janowski do Tarnowa

Już na samym początku swojej kariery Maciej Janowski pokazał, że drzemią w nim ogromne możliwości i w przyszłości może zostać jednym z czołowych żużlowców świata. Gdy we wrocławskim środowisko działo się nie najlepiej, został on skuszony ofertą z Tarnowa. Akurat w tamtym okresie "Jaskółki" miały wsparcie dwóch państwowych firm - Tauronu i Grupy Azoty.

Janowski przeniósł się do Tarnowa na dwa sezony, zdobywając z Unią złoty i brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Gdy kurek z pieniędzmi został przykręcony, a we Wrocławiu zaczęto budować z powrotem wielką drużynę, wrócił do macierzystego klubu.

5
/ 6

Jason Crump do Torunia

Po sezonie 2002 Jason Crump miał spory problem. Startował bowiem wcześniej w gorzowskiej Pergo Stali i pilskiej Polonii, które miały problemy finansowe. Australijczyk miał dość czekania na pieniądze i szukał stabilnego klubu. Był nawet skłonny przenieść się do I ligi, byle tylko otrzymywać gotówkę na czas. Jego ofertę mieli otrzymać wówczas m.in. działacze RKM-u Rybnik.

Jakież było zdziwienie środowiska, gdy okazało się, że Crump podpisał kontrakt w Toruniu. Doszło bowiem do tego w momencie, gdy zawodnikiem Apatora był już Tony Rickardsson, a regulamin pozwalał na start ledwie dwóch obcokrajowców w meczu. W ten sposób Australijczyk i Szwed stworzyli najmocniejszą parę zawodników zagranicznych w całej lidze.

Zbudowany przez torunian "dream team" nie zdobył jednak tytułu mistrzowskiego, a Rickardsson w roku 2004 ścigał się już dla tarnowskiej Unii.

6
/ 6

Hans Andersen do Torunia

Swego czasu dla Hansa Andersena wrocławscy działacze poświęcili Jarosława Hampela, bo w związku z limitem zawodników z Grand Prix musieli podziękować jednemu z nich. O ile Hampel stał się na lata filarem Unii Leszno, o tyle Duńczyk zwiał z Dolnego Śląska po sezonie 2007.

Andersen wybrał znacznie korzystniejszą finansowo ofertę z Torunia i bez wątpienia nie była to dobra decyzja. W roku 2008 zawodnik z Danii znacząco obniżył loty i był jednym z transferowych rozczarowań. Dość powiedzieć, że później już nigdy nie wzbił się na poziom, który prezentował we Wrocławiu.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (27)
avatar
Stalowy
9.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A mi to lata. Pójdzie Bartek do innego klubu, to pójdzie. Zawsze znajdzie się ktoś na jego miejsce.  
avatar
Rylszczak
5.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Kto mu pozwala pisać? Jak nie Robert teraz Bartosz, to jakiś dramat!!  
avatar
White Eagle Cars - Polskie TAXI Londyn
4.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To jego praca, więc wszystko jest kwestią kasy.  
avatar
RECON_1
4.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z czystej ciekawości... Dlaczego tak namiętnie jest wypominanie Unii "państwowych" pieniędzy z azotow i tauronu a nie robi się tego innym klubom gdzie pieniądze pochodzą w niemałych kwotach z m Czytaj całość
avatar
Arkadiusz 42
3.02.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
panie Kuczera jak można nazwac przejście crumpa i andersena do torunia hitem skoro oni zwiedzili pol ligi? Czytaj całość