Żużel. Podsumowanie 20-lecia klubów. Od mistrzostwa do upadku i odrodzenia. Huśtawka nastrojów w Częstochowie
Włókniarz Częstochowa już 17 lat czeka na kolejny mistrzowski tytuł. Przez te wszystkie lata prób nawiązania do tego sukcesu było kilka, lecz spaliły na panewce. Ze zgliszczy udało się jednak odbudować solidną markę.
Najważniejszy sukces: mistrzostwo Polski w 2003 roku
Sezon w roku 2003 był czwartym od momentu powrotu Włókniarza do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pierwsze dwa stały pod znakiem walki o utrzymanie, w 2002 z kolei częstochowianie zajęli 4. miejsce. Przed mistrzowskim 2003 rokiem uzupełniono skład o brakujący element w postaci Sebastiana Ułamka, który wówczas był czołowym polskim zawodnikiem. Ułamek nie zawiódł i nie mógł sobie lepiej wymarzyć powrotu do rodzinnego miasta. Ze średnią 2,284 był jednym z liderów.
Oprócz niego trzon drużyny stanowili Ryan Sullivan, Andreas Jonsson i Rune Holta. Każdy z tej czwórki osiągnął średnią powyżej dwóch punktów na bieg, co najdobitniej obrazuje jaką piekielną siłą dysponowali w tamtym roku częstochowianie.
-
RECON_1 Zgłoś komentarzW pierwszym zdaniu jest mega blad,Wlokniarz nie istnieje az tyle by czekac na medal od 2003....
-
Poldi Zgłoś komentarzodpowiedzialne za kierowanie tą firmą powinni za to odpowiadać? Czy ktoś z właścicieli tej spółki odpowiedział za te długi? Czy zarząd tej spółki odpowiadał za to? Przecież tam był jakiś zarząd. Z tego co pamiętam to niejaki Śleszański, Mizgalski, Kowalski. Gdzie oni teraz są?
-
CKM_ Zgłoś komentarzfaktach i latach każdy jest mądry. Ale trzeba podkreślić wyraźnie: miał wtedy pecha! O ile pamiętam Włókniarz lał wszystkich bezproblemowo, mecze stały się wręcz nudne, jedyne emocje to do ilu nasi dziś wygrają. Bodajże 13 zwycięstw z rzędu, po prostu dream team i dobrze dobrana paka na mistrza. Niestety w decydującym momencie któryś z nich doznał kontuzji (nie pamiętam już, Pedersen?) i nagle najlepsza drużyna mistrza jednak nie zrobiła. Od tego momentu zaczęły się problemy, oszczędne składy (Karlsson, Davidsson) i różne maślankowe odkrycia (Łaguty, Nermark, Szombierski). Ciągnął się stosunkowo niewielki dług, drużyna nie walczyła o najwyższe cele i nagle gawiedź zaczęła żądać odejścia prezesa, co okazało się potem bardzo zgubne. Środowisko od środka i nawet duża część kibiców - nie wyczuwali zagrozenia jakie ze sobą niosło oddanie sterów Sukiennikowi i jego kolegom. Innych chętnych nie było. Tylko niewielka grupa ludzi wiedziała co się święci (też wtedy celnie przewidywałem rozwój wydarzeń, niestety). Prezes miał dość, ugiął się i oddał klub w ręce, w które oddać nie chciał, czując do czego to doprowadzi. W tamtej sytuacji chyba każdy postąpiłby podobnie. Wyobraźcie sobie - ciągniecie klub kilkanaście lat, sukcesów nie brakowało, a jak tylko pojawiły się problemy (stworzone nawiasem mówiąc przez sponsora i zwykłego pecha) to chcą wam kopa zasunąć. W końcu chłop się ugiął. Sukiennik i spółka może i marzyli o wynikach, ale zwyczajnie nie znali się na prowadzeniu klubu sportowego. Tak jak np. Nawrocki. Efekt każdy zna. Przykleiło się, że "to Włókniarz" oszukał żużlowców. Niby tak, ale też nie. Przecież w mordę jeża... kontrakty itp kwestie finansowe podpisują konkretni ludzie. Doskonale wiadomo kto zrobił w balona Emila, Griszę, Walaska i pozostałych. Zrobiła to ekipa nieżyjącego już pana Sukiennika, a nie "Włókniarz". A Włókniarz miał pecha, że akurat tacy ludzie dorwali się w klubie do władzy. Może czasami nie ma innego wyjścia? Nie ma alternatywy? Mimo wszystko Włókniarz przetrwał i nadal istnieje. Śląsk Świętochłowice, Wanda Kraków, Polonia Piła - tam mieli mniej szczęścia, nie znalazł się nikt wystarczająco władny, by te kluby utrzymać bądź wskrzesić. A teraz "Włókniarz to złodzieje". To dlaczego nadal przychodzą tutaj zawodnicy, a taki Holta - jeden z oszukanych niegdyś - też wrócił i dla nas jeździł? Zawodnicy wiedzą (Holta nawet kiedyś sam to powiedział) - papiery podpisuje się z konkretnymi ludźmi, nie z klubem. Włókniarz, Falubaz, Stal to drużyny - zawodnicy, tor, kibice, jedna publiczna całość na wierzchu, uczestnicząca w rozgrywkach. Forsa i kontrakty to osobna kwestia leżąca w gestii działaczy i zawodników, coś do czego my nie mamy dostępu. Dlatego Włókniarz z 1950 r. i ten teraz to nadal Włókniarz w tej samej ciągłości. Twór sportowy przechodzący z rąk do rąk, bo nie da się inaczej. Tym samym obecnie Włókniarz to nie jest Świącik. Gość zarządza od środka, odpowiada za kasę, oby z powodzeniem i oby nigdy nie poszedł drogą nieudacznej ekipy z przed upadku. Ale Świącik, tak czy siak, to nie jest Włókniarz. Co najwyżej kieruje ekipą i drużyną. Ta będzie nadal, gdyby nawet obecny prezes w którymś momencie dał sobie spokój. Maślanka, Sukiennik, Świącik czy ktokolwiek jeszcze inny, mogą się zmieniać, a Włókniarz będzie Włókniarzem. Oczywiście kumam wszelkie kpiny kibiców z całej Polski, po uproszczeniu tematów można mówić, że Włókniarz oszukał zawodników, co jest mimo wszystko krzywdzące dla obecnej ekipy działaczy, dla drużyny i zawodników. Świącika, Madsena i kibiców nikt nie ściga. Łatwo mówić, że Świącik ze swoją ekipą powinni spłacić stare długi, których narobili poprzednicy. Z ręką na sercu - zrobilibyście to na jego miejscu? Zaczęlibyście działać i ratować upadły klub od spłacania kilku baniek długu narobionego przez innych ludzi? Zwłaszcza gdy istnieje możliwość rocznej karencji i powrotu na czysto? Nikt z krzyczących nie postąpiłby inaczej niż Świącik. Zwłaszcza przy tak wielkiej wtopie poprzedników.
-
t częstochowa-Darcy Ward 43 Zgłoś komentarzDlaczego nic nie zostało wspomniane o toromistrzu i to nie tylko 20-lecia, ale wręcz 100-lecia ?:).
-
ZKS Stal Rzeszów. Zgłoś komentarzWałek straszny, przykład czewy pokazuje, że na układy nie ma rady.
-
tomas68 Zgłoś komentarzA długi kogo są ? Bo medale poprzednika który splajtował. Czyli jeśli nowa formuła nie ma długów to nie ma praw do zdobyczy poprzedniczki.