Żużel. Podsumowanie 20-lecia klubów. Od mistrzostwa do upadku i odrodzenia. Huśtawka nastrojów w Częstochowie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Włókniarz Częstochowa już 17 lat czeka na kolejny mistrzowski tytuł. Przez te wszystkie lata prób nawiązania do tego sukcesu było kilka, lecz spaliły na panewce. Ze zgliszczy udało się jednak odbudować solidną markę.

1
/ 7
fot. Roman Koszowski/PAP
fot. Roman Koszowski/PAP

Najważniejszy sukces: mistrzostwo Polski w 2003 roku

Sezon w roku 2003 był czwartym od momentu powrotu Włókniarza do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pierwsze dwa stały pod znakiem walki o utrzymanie, w 2002 z kolei częstochowianie zajęli 4. miejsce. Przed mistrzowskim 2003 rokiem uzupełniono skład o brakujący element w postaci Sebastiana Ułamka, który wówczas był czołowym polskim zawodnikiem. Ułamek nie zawiódł i nie mógł sobie lepiej wymarzyć powrotu do rodzinnego miasta. Ze średnią 2,284 był jednym z liderów.

Oprócz niego trzon drużyny stanowili Ryan Sullivan, Andreas Jonsson i Rune Holta. Każdy z tej czwórki osiągnął średnią powyżej dwóch punktów na bieg, co najdobitniej obrazuje jaką piekielną siłą dysponowali w tamtym roku częstochowianie.

2
/ 7

Największa porażka: klęska i upadek w 2014 

Geneza problemów finansowych Włókniarza, które zaczęły się w 2008 roku jest skomplikowana. Pokrótce - jeden z głównych sponsorów w tamtym czasie oczekiwał powtórzenia sukcesu z 2003 roku. W tym celu zakontraktowano Nickiego Pedersena, ówczesnego mistrza świata i dominatora. Jak można się domyślić, Duńczyk tani nie był.

Celu jednak nie zrealizowano, a na dodatek na świecie wybuchł ekonomiczny kryzys. Sponsorzy zaczęli się wycofywać, a w budżecie Włókniarza zaczęła pojawiać się coraz większa dziura. Siłą rozpędu profitów z poprzednich lat udało się jeszcze zająć 3. miejsce w 2009 roku. Później jednak klub toczył dramatyczną walkę nie tylko o utrzymanie, ale w ogóle o przetrwanie.

Ratunkiem miały być zmiany we władzach klubu i przejęcie go przez nowe osoby. W 2013 doprowadzono do absolutnego hitu na rynku transferowym. Emil Sajfutdinow po raz pierwszy w karierze opuścił Bydgoszcz i wybrał Włókniarz, który miał walczyć o mistrzostwo. Rosjanin szybko swojego wyboru pożałował. Cel sportowy nie został zrealizowany i znów zrobił się problem z pieniędzmi.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Część osób wówczas zarządzających klubem starało się robić dobrą minę i dalej brnęło w złą stronę. Na pewne zapewnienia nabrać dał się wtedy m.in. Grzegorz Walasek, który przecież miał z Częstochowy znakomite wspomnienia. Tymczasem sezon 2014 okazał się być gwoździem do trumny i na rok Włókniarz zniknął z żużlowej mapy Polski.

3
/ 7

Bohater: Rune Holta 

Na miano jednego z wybitniejszych zawodników w historii Włókniarza zapracował sobie jedenastoma sezonami startów z Lwem na piersi. Choć różnie między nim, a klubem bywało, choć przychodził i odchodził, to zawsze gdy miał zdobywać punkty dla częstochowskiego zespołu, dawał z siebie wszystko i niejednokrotnie jechał ponad stan.

Holta urodził się w Norwegii i obserwując jego niektóre biegi trudno nie mieć wrażenia, że w jego żyłach płynie krew Wikingów. Tak jak w 2003 roku we Wrocławiu, gdy na ostatnim łuku szarżą po szerokiej przedarł się z trzeciej pozycji na pierwszą, mijając obu rywali. Za linią mety wygrażał palcem w kierunku Sławomira Drabika, wtedy zawodnika Atlasu. Co tak rozsierdziło Holtę? Ano to, że okrążenie wcześniej Drabik dość bezpardonowo potraktował Ułamka.

Inny pamiętny wyścig decydował o być albo nie być Włókniarza w Ekstralidze. W 2010 roku na torze w Bydgoszczy potłuczony Holta w ostatnim biegu musiał być przynajmniej drugi i był, mimo że Walasek z Jonssonem (Polonia) na różne sposoby próbowali go powstrzymać. Po biegu Holta niesiony był na plecach, bo ból nogi uniemożliwiał mu chodzenie.

Wystąpił w większości meczów w 2014 roku, mimo beznadziejnej sytuacji finansowej. W 2017 był liderem zespołu skazywanego na pożarcie, a który, m.in. dzięki jego świetnej postawie, był piąty. W barwach Włókniarza zdobył trzy medale DMP (złoty i dwa brązowe), a także dwa IMP (złoto, brąz). Bez dwóch zdań to wybitna postać ostatnich dwóch dekad dla Lwów.

4
/ 7

Najlepszy trener: Andrzej Jurczyński 

"Nie wiem, czy zostały w jego ciele jakieś nienaruszone jeszcze kostki, a podstawy anatomii znam i wiem, jak wiele tych kostek w ludzkim organizmie się kryje. Stąd też dostał Andrzej ksywę "Pan Cerowany" [...]." - pisał o Andrzeju Jurczyńskim w swojej biografii "Pół wieku na czarno" Marek Cieślak. Obaj byli czołowymi zawodnikami Włókniarza lat 70. i 80.

Po zakończeniu karier zostali trenerami i obaj mogą pochwalić się mistrzostwem Polski z częstochowskim klubem w tej roli. To Jurczyński prowadził zespół Top Secret Włókniarza Częstochowa w 2003 roku do złota. W kolejnym sezonie doprowadził biało-zielonych do trzeciego miejsca. Później na stanowisku szkoleniowca zastąpił go Jan Krzystyniak.

5
/ 7
fot. Roman Koszowski/PAP
fot. Roman Koszowski/PAP

Niezapomniany mecz: spotkanie decydujące o mistrzostwie w 2003 roku

W gwoli wyjaśnienia, w 2003 roku po rundzie zasadniczej nie mieliśmy do czynienia z fazą play-off w formule znanej z dziś, lecz podziałem na dwie czwórki. Gdy jasne stało się, że ostatni mecz pomiędzy Włókniarzem a Apator Adrianą Toruń zadecyduje o mistrzostwie, w Częstochowie zapanowało szaleństwo. Bilety rozeszły się w piorunującym tempie.

Niektórzy kibice na stadion wybrali się z samego rana, 21 września. Kumulacja nastąpiła ok. cztery godziny przed planowanym początkiem zawodów. Fani szturmowo ruszyli na trybuny. Na obiekcie w Częstochowie przed remontem w większości przeważały drewniane ławki i kibice byli na nich upchani jak sardynki w puszce. Potem to już w ogóle nie dało się tego kontrolować i ludzie zajmowali miejsca gdzie popadnie, nawet na schodach. Frekwencja to ok. 30 tysięcy.

Mecz zaczął się w sposób wymarzony dla gospodarzy, bo od dwóch podwójnych zwycięstw. Wiadomo jednak było, że to nie będzie spacerek, wszak w ekipie z Torunia widniały takie nazwiska jak Tony Rickardsson, Jason Crump czy Piotr Protasiewicz. Zgodnie z przewidywaniami, goście doszli do głosu i zaczęli odrabiać straty. Emocje sięgały zenitu i niestety udzieliły się one chuliganom, którzy wtargnęli na murawę. Koniec okazał się być jednak szczęśliwy dla Włókniarza. Para Ułamek - Jonsson w 14. biegu przesądziła o mistrzostwie Polski.

6
/ 7

Najlepszy transfer: Ryan Sullivan 

Po tym jak w 2000 roku Mark Loram przeszedł do historii i został Indywidualnym Mistrzem Świata nie wygrywając ani jednego turnieju Grand Prix, zaczęły się perturbacje w negocjacjach na temat nowego kontraktu z jego dotychczasowym klubem, czyli Włókniarzem.

W końcu prezes Marian Maślanka dał sobie z Anglikiem spokój i zaczął rozglądać się za zawodnikiem, który zastąpi Lorama w roli lidera. Miał trzy kandydatury: Chris Louis, Peter Karlsson i najmłodszy z nich, Ryan Sullivan. Wybór padł właśnie na Australijczyka. - Ostateczna decyzja zapadła podczas mojego pobytu w Anglii, dokładnie w Coventry. Tam był finał najlepszych jeźdźców ligi brytyjskiej. [...] Podczas tych zawodów zaprezentował się znakomicie, zresztą je wygrał. Po ich zakończeniu uzgodniliśmy, że postawimy na niego i to on będzie startował w naszych barwach - wspominał dla naszego serwisu Maślanka.

Był to strzał w dziesiątkę. Sullivan niemalże w pojedynkę utrzymał Włókniarzowi ligę w 2001 roku. Jechał rewelacyjnie, o czym świadczy średnia 2,624. W sumie w klubie z Częstochowy spędził sześć sezonów i w każdym z nich był wiodącą postacią w zespole. Szybko stał się ulubieńcem kibiców oraz kapitanem drużyny. Łącznie zdobył cztery medale DMP: złoty, srebrny i dwa brązowe.

7
/ 7

Najgorszy transfer: Krzysztof Słaboń 

- On będzie lepszy od Tomasza Gapińskiego - przedstawiał Krzysztofa Słabonia Marian Maślanka podczas konferencji prasowej, gdy informowano o kontrakcie na rok 2010. Gapiński był wtedy jednym z lepszych polskich zawodników i bardzo ważnym ogniwem Włókniarza, ale po roku 2009 wybrał ofertę gorzowskiej Stali.

Tym razem prezes Maślanka się pomylił, bo Słaboń w żaden sposób nie nawiązał do dobrej jazdy Gapińskiego. W ogóle miał problem znaleźć się w składzie. Pojechał tylko w dwóch meczach, łącznie w ośmiu biegach. Rok później przeniósł się do Poznania, a następnie zakończył karierę.

Tymczasem w 2010 roku w buty Tomasza Gapińskiego we Włókniarzu nieoczekiwanie wszedł Rafał Szombierski, który wznowił wtedy karierę po prawie dwóch latach rozbratu z żużlem.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (8)
avatar
RECON_1
17.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W pierwszym zdaniu jest mega blad,Wlokniarz nie istnieje az tyle by czekac na medal od 2003....  
avatar
Poldi
16.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Poprzednia spółka sportowa w Częstochowie zbankrutowała i nie wyobrażam sobie, jak ktoś inny może spłacać za nich długi. Jeżeli obowiązuje jakieś prawo to czy nie osoby odpowiedzialne za kierow Czytaj całość
avatar
CKM_
15.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dlaczego nie napisać wprost. Przed upadkiem, gdy sponsor naciskał na mistrzostwo, Maślanka podjął ryzyko kontraktując ekipę asów, nie za bardzo czuł, że ma inne wyjście. Teraz po faktach i lata Czytaj całość
avatar
t częstochowa-Darcy Ward 43
15.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dlaczego nic nie zostało wspomniane o toromistrzu i to nie tylko 20-lecia, ale wręcz 100-lecia ?:).  
avatar
ZKS Stal Rzeszów.
15.12.2020
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Wałek straszny, przykład czewy pokazuje, że na układy nie ma rady.