Znany youtuber musiał być ewakuowany z Himalajów. Chce zebrać gigantyczną kwotę

Instagram / Jakub Patecki / na zdjęciu: Jakub Patecki
Instagram / Jakub Patecki / na zdjęciu: Jakub Patecki

W najbliższych dniach ma się rozpocząć wspinaczka Jakuba Pateckiego na Mount Everest. Znany youtuber połączy atak szczytowy ze zbiórką na dzieci cierpiące na nowotwory. Nam opowiada o pierwszych wrażeniach z pobytu pod Mount Everestem.

[b]

[/b]26-letni Jakub Patecki to jeden z najbardziej znanych polskich influencerów młodego pokolenia. W mediach społecznościowych śledzą go ponad dwa miliony ludzi, a poszczególne filmy na jego kanale na YouTube'ie osiągają nawet 3-4 miliony oglądalności.

On sam nie boi się wyzwań i sprawdza się w trudnych warunkach. W zeszłym roku ukończył zmagania na pełnym dystansie Ironmana, a w przeszłości odwiedził zamkniętą stację kosmiczną w Kazachstanie, jechał najniebezpieczniejszym pociągiem świata, chodził po wąskich jaskiniach czy przebiegł maraton. Teraz czas na jedno z najtrudniejszych zadań - zdobycie najwyższej góry świata - Mount Everestu.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Wyruszyłeś na Mount Everest, by zdobyć najwyższą górę świata, a swoje wyzwanie zdecydowałeś się połączyć z akcją charytatywną. Ile dokładnie pieniędzy chcesz zebrać na fundację Cancer Fighters?

Jakub Patecki: Zbiórka ma ruszyć dokładnie w dzień ataku szczytowego, a jeśli miałbym szacować, to typuję, że wydarzy się to w trakcie 3-4 najbliższych dni. Na razie na górze bardzo mocno wieje, a my czekamy na ustabilizowanie się warunków. Wszystko ma potrwać około pięciu dni, czyli dokładnie tyle, ile nasz atak szczytowy. Moim marzeniem jest zebrać pół miliona złotych na dzieci cierpiące na nowotwory. Mam nadzieję, że każdy zarzuci złotóweczkę i jakoś uzbieramy tak dużą kwotą na młodych wojowników!

Słyszeliśmy o twoich problemach zdrowotnych na początku wyprawy. Co dokładnie się stało i jak sobie z tym poradziłeś?

Po dotarciu do bazy i aklimatyzacji na 5300 m, postanowiliśmy, że zrobimy pierwszą rotację. Chodziło o wyjście aklimatyzacyjne na szczyt Lobuche (6119 m n. p. m.). Do momentu podejścia pod górę wszystko szło zgodnie z planem. Problemy pojawiły się niespodziewanie tuż po przebudzeniu o drugiej w nocy. Mieliśmy atakować szczyt, ale niestety u mnie pojawiły się wymioty i gigantyczny ból gardła, który ostro dał mi w kość.

Mimo to podjęliście decyzję, by próbować?

Byłem już ubrany i gotowy do akcji szczytowej, ale musiałem zrezygnować z tego celu. Zeszliśmy kilkaset metrów do wioski, a potem czekaliśmy kilka godzin na helikopter, którym podróżowaliśmy 20 minut do szpitala w Lukli. Tam dostałem antybiotyki na ostrą anginę i na szczęście po czterech dniach wszystko wróciło do normy, a ja znów pojawiłem się w bazie pod Mount Everestem.

ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze

Lekarze powiedzieli co było przyczyną infekcji?

Niestety przebywanie na tak dużej wysokości jest bardzo wycieńczające dla organizmu i mocno sprzyja rozwojowi zarazków, czy bakterii. Najlepszym lekarstwem na 80 proc. dolegliwości jest zejście niżej.

Na kiedy przewidziany jest atak szczytowy?

Od początku nie było dokładnego planu, bo wszystko zależało od tego, kiedy szerpowie rozłożą obóz trzeci oraz czwarty. To one są tymi ostatnimi przed wejściem na szczyt. Obecnie obozy są gotowe, a liny asekuracyjne poprowadzone aż do szczytu. W Nepalu jestem od 7 kwietnia, a możliwe, że będę siedzieć do końca maja. Jestem już wstępnie zaaklimatyzowany, więc teraz czekamy na okno pogodowe i walczymy o zdobycie szczytu.

Domyślam się, że w trakcie wyprawy możesz liczyć na wsparcie szerpów. Jak wygląda podział obowiązków?

Pomaga mi dwóch szerpów. Jeden jest odpowiedzialny za nagrywanie naszej drogi, a drugi ogarnia wszystko dookoła.

Co do tej pory najbardziej zaskoczyło cię podczas wspinaczki w Himalajach?

⁠Najbardziej zaskoczyła mnie losowość odpadania wspinaczy z kolejnych wypraw. Czasami bardzo mocni zawodnicy potrafią odpaść w jeden dzień, bo na przykład źle dobiorą rękawiczki i muszą walczyć z odmrożeniami. Widziałem to na własne oczy. Zaskoczył mnie też bardzo doświadczony wspinacz, który - mimo swoich wcześniejszych dokonań - miał problemy z chorobą wysokościową i był blisko fatalnego zakończenia. Ostatecznie uratowanie życia zawdzięcza pomocy i szybkiemu transportowi do szpitala.

Widząc to wszystko sam zaczynasz się bać?

Najbardziej bałem się na początku wyprawy, bo wydawało mi się, że jestem cienki Bolek. Na rotacji do obozu drugiego i pod ścianę Lhotse okazało się jednak, że jestem całkiem mocnym zawodnikiem, a zdrowie dopisuje. To dodało mi trochę otuchy. Najbardziej obawiam się jakiejś utajonej choroby wysokościowej, która może się objawić podczas ataku szczytowego albo zejścia.

Jakub Patecki na tle Mount Everestu. Atak szczytowy może rozpocząć się praktycznie w każdym momencie
Jakub Patecki na tle Mount Everestu. Atak szczytowy może rozpocząć się praktycznie w każdym momencie

Do tej pory nie miałeś doświadczenia z takim wysokościami. Jak znosisz noce w takich warunkach? Czy można mówić w ogóle o normalnym śnie?

Gdy byliśmy na rotacji na wysokości 6300 metrów, wiało tak mocno (80-100 km/h), że nie dało się spać. Dodatkowo wysokość robi swoje. Ból głowy i brak snu to niestety nieodłączny element wypraw w wysokie góry. Na szczęście na dużych wysokościach spędzamy tylko kilka dni i szybko wracamy do obozu. Będąc zaaklimatyzowanym tam da się jako tako przespać noc. Obecnie jest tam około minus dziesięciu stopni Celsjusza, ale śpiwory dobrze izolują od zimna.

Jak się relaksujesz w czasie wyprawy?

Relaks w bazie, to przede wszystkim spędzanie czasu z innymi wspinaczami, czytanie książek czy korzystanie z internetu. Niestety ten bywa tutaj bardzo rzadko, a 10GB transferu kosztuje około 200 dolarów.

Czy planujesz publikowanie filmów jeszcze w trakcie wyprawy?

Takie sprawy zostawiam sobie na później. Chcę, by wyszły najlepiej na świecie, więc muszę być aktywny przy montażu. Teraz priorytetem jest zdobycie szczytu.

Doświadczeni wspinacze mówią o "śmietnisku" pod Mount Everestem i komercyjnej atmosferze. Czy zdziwiłeś się, jak wygląda to wszystko w rzeczywistości?

W głównej bazie panuje względny porządek. Wydaje mi się, że śmietnisko będzie widoczne w obozach trzecim i czwartym, gdzie realnie jest bardzo trudno zbierać śmieci czy pozostałości po namiotach. Komercyjna atmosfera jest możliwa do odczucia. Są tutaj namioty z kawą, jest duża liczba szerpów i wiele innych rzeczy powiązanych z komercyjnymi wyprawami na ośmiotysięczniki. Nie jestem doświadczonym wspinaczem, ale porównując to do Ama Dablam, czyli innej góry, na którą wszedłem w Himalajach, to nie mogę powiedzieć, że się zdziwiłem.

Czy już wiesz, że po tej wyprawie kończysz przygodę z najwyższymi górami, czy może właśnie poczułeś większą miłość do nich i myślisz o kolejnych szczytach?

Góry są bardzo uzależniające, ale nie chcę mówić, co będzie potem. Na razie skupiamy się na Mt. Evereście i zbiórce.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Listkiewicz: Polacy nie wypaczyli wyniku
Hit transfery? Stasiak komentuje

Komentarze (4)
avatar
stalowy paprykarz
13.05.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Koszty jego próby wejścia na Mount Everest raczej sporo przekroczą 500.000 złotych. A tyle chce zebrać. Jakoś bardziej wygląda to na autopromocję. 
avatar
Ires
13.05.2024
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Prawdziwymi kozakami są szerpowie. Co z tego że jakiś dziany laluś z Europy wejdzie sobie przy ich pomocy? A czy chociaż za swoją kasę ta wyprawa, czy sponsoring sponsorów ? 
avatar
Ires
13.05.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A wziąłby się za jakąś robotę 
avatar
Włodek Szpakowski
13.05.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
to ten typ któremu wydaje się ,że jest nieśmiertelny