Mimo trudności podczas wcześniejszych wypraw Tomasz Mackiewicz zdecydował się po raz siódmy wspiąć się na Nanga Parbat. Wraz z Elisabeth Revol zdobył szczyt, ale podczas schodzenia jego stan znacznie się pogorszył. Polak został na wysokości ok. 7 200 m n.p.m., a Francuzka została bezpiecznie sprowadzona ze szczytu przez ekipę ratunkową.
Mackiewicz za spełnienie marzeń zapłacił najwyższą cenę. - To, co spotkało Tomka, wynikało z niepohamowanego dążenia do osiągnięcia własnego celu i kresu. Bardzo żałuję, ale niestety osobiście go nie poznałem. Śledziłem jego losy i jego śmierć jest dla mnie niesłychanie osobistą stratą. Przeżywałem to trzy dni. To utrata jednego spośród nas, jednego z najbardziej wolnych i niezależnych ludzi - powiedział Wojciech Kurtyka, który był gościem Centrum Premier Czerska 8/10.
43-latek w środowisku himalaistów często był obiektem drwin. Śmiano się z jego niskobudżetowych wypraw, gdy zamiast profesjonalnych lin do wspinaczki używał lin rolniczych. Często nie miał pieniędzy na powrót z wyprawy i sprzedawał swój sprzęt. Góry to była jego największa pasja, która pozwalała mu oderwać się od codziennych problemów.
- On postępował niestandardowo. To, co robił w himalaizmie, jest czymś niebywałym. Zdumiewa, że to pierwsze wejście w zimie w stylu alpejskim było dokonane przez człowieka, który nie przeszedł szkoleń, posługiwał się linami rolniczymi, wspinał się bez większych zabezpieczeń. Potępiano go za to, był obiektem szyderstwa i kpiny. Postrzegam w tym zachowaniu niebywały artyzm. Postrzegałem go jako najbardziej pokrewną duszę. To dla mnie strasznie przykra strata - dodał Kurtyka.
71-letni Kurtyka to jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów. Został nagrodzony Złotym Czekanem za całokształt osiągnięć górskich.
ZOBACZ WIDEO Krewna Tomasza Mackiewicza: Krytyka Tomka? Niech każdy zajmie się sobą
Tacy wszystko mierza swoja mala niekczemna miara.
Zyj sobie w swoim swiecie Czytaj całość