Jarosław Botor: Był pomysł, by podebrać Revol na linie. Podczas schodzenia nie używała rąk
Jarosław Botor to jeden z bohaterów, którzy przeprowadzili akcję ratunkową Elisabeth Revol na Nanga Parbat. - Był pomysł, by podebrać Revol na linie. Podczas schodzenia nie używała rąk - zdradza ratownik.
- Odebrano nas z bazy, na dwa śmigłowce, cztery osoby plus sprzęt. Ten sprzęt to głównie butle z tlenem. Liczyliśmy się z tym, że jeśli pogoda się załamie, będziemy zmuszeni założyć tam obóz. Liczyliśmy się i z tym, że Tomek nie będzie w stanie sam schodzić, a Elisabeth też była w takim stanie, że nie byliśmy pewni, czy da sobie radę. Mieliśmy przygotowany tlen, żeby Tomka na przykład przez trzy dni pod tym tlenem trzymać. Mieliśmy przygotowany sprzęt biwakowy, jedzenie, wszystko dla sześciu osób. Cały ten sprzęt zapakowaliśmy do helikopterów i polecieliśmy do Skardu - mówi o kulisach akcji Jarosław Botor w rozmowie z TVN24.
Stan Revol umożliwił jej schodzenie na niższą wysokość. To znacznie pomogło ratownikom - Denis Urubko i Adam Bielecki w nocy dotarli do Francuzki. Co ciekawe, akcja ratunkowa mogła wyglądać zupełnie inaczej, jednak trudnego wyzwania nie podjęli pakistańscy piloci.
- W Skardu padł pomysł, by Elisabeth podebrać na linie. Posiadam takie uprawnienia, że mógłbym to zrobić. Wiedzieliśmy, że jest na wysokości 6200, 6300 m n.p.m. Dogadaliśmy się z pilotami, pod śmigłowiec zamontowano specjalny hak, certyfikowany. Wyrzucono nas o 16.30, może 17, zrobiło się już szaro i piloci nie podjęli się tego zadania. Zdesantowali nas i odlecieli. Automatycznie przełożyło się to na to, że Denis z Adamem poszli do góry, by jak najszybciej dotrzeć do Elisabeth. A my założyliśmy obóz i cały czas byliśmy z nimi w kontakcie telefonicznym - komentuje ratownik medyczny.
Polskiej ekipie udało się uratować Elisabeth Revol, jednak warunki atmosferyczne nie pozwoliły na pomoc Tomaszowi Mackiewiczowi. Polski himalaista pozostał na wysokości ok. 7250 m n.p.m. i obecnie ma status zaginionego.
- Największym przedsięwzięciem było wejście do góry Denisa i Adama. Zrobili to bardzo szybko, mieli dobre warunki na ścianie, co pozwalało na sprawne wejście. Często mówi się, że robimy to dla adrenaliny. Ja tego tak nie postrzegam, nie rozumiem tego pojęcia. Faktycznie jest jednak strach, ale taki pozytywny, który mobilizuje człowieka i pozwala wzajemnie się sprawdzać - przyznaje Botor dla TVN24.
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
-
artezjanin Zgłoś komentarz
do bazy i do namiotu, podczas gdy widziano ich przez lornetki : jeden szedl a drugi sie czolgal, i za chwile to jednak ona zdejmowala but i siedziala w skarpecie 6 h :( i wiele wiele innych sprzecznosci dajacych inteligentnemu czytelnikowi do myslenia, a nie powtarzania tylko wybranych/wyrwanych textow ktore sa wygodne danej grupie osob :( pytanie czy te texty tu i na ile sa wiarygodne stad taki misz masz informacyjny :( p.s. widziales ten zamontowany hak linowy? bo tez pojawil sie jakos niedawno tak samo jak fakt ze zdobyli jednak szczyt :( skoro to tacy maniacy (7 prob jego) to oprocz infa ze z Tomkiem zle zapewne tez pojawilo by sie info ze weszli i schodza , a nie po kilku dniach dopiero taka rewelacja :( -
Allez Zgłoś komentarz
zgadza z kolejnymi relacjami ratownikow. Np to, ze Gambassi przekazal, ze kaza jej czekac i nie schodzic, bo wezmie ja helikopter. Jarek Botor potwierdza, ze tak chcieli, specjalnie zamontowali hak linowy (czytaj ARTYKUL) Ale zapadal zmierzch, wiatry sie wzmagaly, piloci nie zdecydowali sie na taka wysokosc, to zbyt wielkie ryzyko. Ona nawet slyszala helikopter ale w dole (kilkakrotnie podchodzial do desantowania) . Pakistanskie smiglowce lataja max. na pulapie 6 tys.m, a i to przy bdb pogodzie i widocznosci. Piloci i tak wykazali sie duza odwaga desantujac ratownikow 800 m wyzej niz baza czyli na wysokosci obozu I (ok. 4.950 m). Potem Gambiassi przekazal, ze ratownicy wyrusza po nia rano. Wtedy zdecydowala sie schodzic, bo wiedziala, ze drugiej nocy siedzac w samym skafandrze juz nie przezyje, i trzeba sie nawet czolgac ale w dol. Wariackie wejscie noca Adama I Denisa po tak niebazpiecznym terenie (zwlaszcza ta pionowa rynna Klinshofera na koniec) i spotkanie o 2.00 w nocy bylo dla niej radosnym szokiem. -
Allez Zgłoś komentarz
dlonie sa jak z drewna. Zadnych piatek na powitanie nie przybijala, obejrzyj filmy. Lekarze tam na miejscu i we Francji potwierdzaja, ze ma odmrozenia III i IV stopnia i ze beda walczyc, by nie amputowac jej palcow - twoim zdaniem konfabuluja? Ja mysle, ze to ty konfabulujesz. Dlaczego? Pewnie z nudow. -
artezjanin Zgłoś komentarz
uwierzy :( zreszta sama pisala do Gambiasseigo ze bedzie schodzic tak nisko poki bedzie miala liny ... lemingi widac wszytsko łykają - kazdy pojawiajacy sie news :(