Atmosferę wokół tego tematu podgrzała sama Elisabeth Revol, która w wywiadzie dla francuskich mediów przyznała, że gdyby helikoptery ruszyły wcześniej, to byłaby realna szansa na uratowanie Tomasza Mackiewicza.
Z taką argumentacją nie zgadzają się Pakistańczycy. Twierdzą, że francuski i polski konsulat skontaktował się z nimi zbyt późno i nie miał planu działania. Jednocześnie przyznają, że rzeczywiście wprowadzili opłaty za wykorzystanie helikopterów do akcji ratowniczej, ale to dlatego, że wcześniej mieli problemy po kilku nieopłaconych próbach ratunku z wykorzystaniem śmigłowców.
Pakistańczycy uważają, że mocno zaangażowali się w akcje i nie było z ich strony żadnej złośliwości ani bezduszności. Odrzucają stwierdzenia, że stosowali szantaż pieniężny. Twierdzą, że w piątek 26 stycznia około 14:30 byli już gotowi na wysłanie helikopterów. Trzy godziny, jakie pozostały do zachodu słońca, to było jednak za mało czasu, by zabrać ratowników, zatankować w Skardu i dolecieć z nimi na Nanga Parbat. Z kolei w sobotę wylot helikopterów także opóźnił się, ze względu na problemy pogodowe (niski pułap chmur).
Ostatecznie akcja rozpoczęła się w sobotę 27 stycznia po 9 czasu lokalnego. Polscy ratownicy po wylądowaniu na wysokości około 4800 metrów na Nanga Parbat ruszyli w górę w kierunku Revol i Mackiewicza. Po świetnej wspinaczce, w bardzo szybkim tempie, Adam Bielecki i Denis Urubko dotarli do Elisabeth Revol i bezpiecznie sprowadzili ją niżej, skąd zabrał Francuzkę i ratowników helikopter. Wspinaczka po Mackiewicza, który został sam na wysokości około 7200 metrów, nie była możliwa ze względu na fatalną pogodę.
Elisabeth Revol zapewniała później, że wraz z Polakiem zdobyła szczyt Nanga Parbat, dziewiąty co do wysokości szczyt świata (8126 m n.p.m.).
ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o samotnym ataku na K2: "Nie chciałem, żeby ktoś mnie ratował, jak będą problemy"