Rozpoczęło się zejście z K2. Wszystko idzie zgodnie z planem

sobie tylko na drobną uwagę wskazującą na to, jak słaby jest poziom dziennikarstwa sportowego i jak zwulgaryzowano informacje dotyczące alpinizmu. Nie chodzi mi bynajmniej o autora tego artykułu, bo on tylko powiela ogólny schemat. Moja uwaga będzie dotyczyła terminu "trekking". Od momentu wyjścia Denisa Urubko spod K2 ciągle pojawia się informacja o trekkingu do Askole. Napisałem gdzieś, że Denis użył tego terminu świadomie, trochę z przekąsem. Tymczasem termin ten ciągle pojawia się w kolejnych artykułach. "Trekking" to termin stricte turystyczny, zarezerwowany dla turystyki. Tym samym wyprawa SPORTOWA na żadnym etapie NIE MOŻE UPRAWIAĆ TREKKINGU. Nie może tego robić Z DEFINICJI. Używanie terminu "trekking" jako synonimu marszu, pieszego przejścia, jest po prostu błędne i wskazuje na zupełne niezrozumienie charakteru przejścia przez lodowiec. Chyba że panowie alpiniści będą świadomie w trakcie marszu wybierać punkty widokowe i wykonają ku uciesze własnej i naszej serie fotografii ukazujących piękno krajobrazu ;). Chyba że będą świadomie spowalniać swój marsz aby nie przekraczać normy kilometrowej, że będą spędzać odpowiednią ilość godzin w przygotowanych odpowiednio polowych bazach, przy buzującej kuchni. Wtedy oczywiście z góry przepraszam za swoją uwagę. Rozumiem tylko, że wtedy to już nie będzie część wyprawy. Dwoje polskich turystów uprawiających trekking, którzy wracali z Denisem Urubko, w momencie, gdy go spotkali i zdecydowali się iść z nim do Askole, w tym momencie przestało uprawiać trekking, a rozpoczęło przejście lodowca. Tak na marginesie oczywiście.