Jak informuje rosyjski portal mountain.ru, Aleksander Gukow "jest bardzo słaby i trudno mu się rozmawia". Nie ma jednak żadnych odmrożeń, a uratowali go ratownicy śmigłowca z Askari Aviation Pakistan, którzy za pomocą liny ściągnęli Gukowa ze ściany, gdzie tkwił od poprzedniej środy.
To wówczas wysłał dramatycznego SMS-a wzywając pomocy. Jego partner, Sergiej Głazunow, spadł w przepaść i nie miał szans na przeżycie. Obaj wchodzili na Latok I (7145 m) przez północny filar szczytu.
Gukow nie miał ze sobą sprzętu do wspinaczki, nie mógł zatem samodzielnie próbować zejścia. Musiał zostać w ścianie na wysokości ok. 6200 m. Miał ze sobą jedynie namiot, telefon satelitarny, w którym bateria rozładowała się po kilku dniach i trochę jedzenia. Na dodatek pogoda nie sprzyjała akcji ratunkowej. Helikoptery wielokrotnie próbowały dolecieć do Gukowa, ale padający śnieg, a przede wszystkim duże zachmurzenie, skutecznie torpedowały akcję ratunkową.
- Nie mamy z nim żadnego kontaktu, na miejscu jest zerowa widoczność, ale na pewno słyszał helikoptery. Dzięki temu wie, że go nie porzuciliśmy, cały czas jesteśmy z nim, ale musi jeszcze trochę poczekać - informowała koordynująca całą akcję Anna Piunowa. "Śmigłowce udały się w okolice Latoka I, stały tam 1,5 godziny, po czym wróciły do bazy w Jhola. Na miejscu widoczność była zerowa, a do tego z powodu lawin zmieniły się tamtejsze trasy" - dodawał portal mountain.ru.
W końcu, we wtorek rano, pogoda poprawiła się i udało się uratować Gukowa, a następnie przetransportować go do szpitala. W akcję zaangażował się rosyjski rząd.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 86. Miłka Raulin: Korona Ziemi jest koszmarnie droga, koszty przekroczyły 0,5 mln zł [1/4]