Dwóch wspinaczy zaginęło w Ameryce Płd. Denis Urubko brał udział w akcji poszukiwawczej

Rocznica śmierci Tomasza Mackiewicza. Dominik Szczepański: przez 8 lat wszyscy się z niego śmiali

Informacji o całej sprawie udzieliła Brazylijska Konfederacja Alpinizmu i Wspinaczki. W oświadczeniu poinformowano, że Fabricio de Souza Amaral oraz Leandro Iannotta w piątek 18 stycznia zaczęli schodzić z Monte Ritz-Roy w El Chalten z powodu zbliżającej się burzy. Jeszcze około godz. 14:00 byli na radarze, a nieco później tego samego dnia, burza w końcu dotarła w okolice, w których przebywali.

Przez weekend wysłano w ich stronę dwóch Brazylijczyków. Dotarli do obozu w Paso Superior, około 6-8 godzin od najbliższej wioski. Poinformowali, ze znaleźli dokumenty Leandro, śpiwór i sprzęt, którego nie używali podczas wspinaczki w góry. Jednak z powodu burzy, nie mogli wejść wyżej, więc zeszli stamtąd do El Chalten.

21 stycznia wysłana została ochotnicza grupa ratowników, złożona z doświadczonych wspinaczy z Argentyny i Włoch. Tak przynajmniej informowały brazylijskie media, tymczasem na Twitterze Tomasz Mazur (alpinista) wyjawił, że w tej grupie był również Denis Urubko. Grupa miała wykorzystać okno pogodowe i z wioski wyruszyli w nocy.

W tym samym dniu pojawiła się grupa Hiszpanów z dronem, próbując zrobić zdjęcie góry. Jeden ze wspinaczy miał wypadek, spadł z 30 metrów w dół, aktualnie przebywa w szpitalu w El Calafate.

Grupa włosko-argentyńska nie miała łatwych warunków, podczas burzy spadł śnieg, który utrudniał poszukiwania i uniemożliwił ich kontynuowanie. Zgłosili, że widzieli czarną plamkę na Silla, nie potrafili jednak jednoznacznie określić, czy mógł to być człowiek.

Ostatecznie nikt więcej nie ruszył w góry, by odnaleźć dwóch zaginionych wspinaczy. Ostatni raz kontaktowano się z nimi tydzień temu, od tamtej pory pogoda była zła. Okno pogodowe, pozwalające wznowić poszukiwania, pojawi się dopiero pod koniec miesiąca.