Wczasy all inclusive pod Mount Everest. Za 300 tys. zł. możesz zdobyć górę i zrobić sobie fotkę

Facebook / Autor: 7 Summits Club / Na zdjęciu: baza agencji 7 Summits Club
Facebook / Autor: 7 Summits Club / Na zdjęciu: baza agencji 7 Summits Club

Jeśli na koncie bankowym masz "wolne" 75 tys. dolarów, a szef w pracy jest w stanie dać ci dwumiesięczny urlop, to już połowa sukcesu, aby wybrać się na wczasy all inclusive pod Mount Everest. Oczywiście z próbą zdobycia szczytu.

Sezon na zdobycie Mount Everest trwa właśnie w najlepsze. Maj to idealny moment, żeby stanąć na "Dachu Świata". Kiedyś było to zarezerwowane wyłącznie dla specjalistów.

Dzisiaj właściwie niemal każdy może spróbować wejścia na Mount Everest. Warunki są dwa: pieniądze i sprawność fizyczna.

300 tys. zł na wyprawę

Przeglądamy oferty na przyszłoroczne zdobycie Mount Everest. Całość wygląda jakbyśmy wybierali wakacje z odpowiednim pakietem. Znajdujemy ofertę, wedle której musielibyśmy poprosić o wolne w pracy między 13 kwietnia a 26 maja. 44-dniowa wyprawa to koszt 74 900 dolarów (około 287 tys. zł. Trzeba doliczyć jeszcze bilety lotnicze, których nie ma ujętych w cenie). To rosyjska ekspedycja. Wszystko jest rozpisane od pierwszego do ostatniego dnia.

ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Nie ma oczywiście pewnych gwarancji, kiedy mielibyśmy wejść na "Dach Świata", ale jest przynajmniej przedział czasowy. To między 15 a 17 maja 2020 roku. Wszystko rzecz jasna zależy od pogody, ale szacuje się, że wówczas będzie "najlepsze okno pogodowe".

Zanim jednak wdrapiemy się na szczyt, potrzebujemy przejść aklimatyzację na innych wysokościach. W wielu miejscach są rozstawione bazy, a niektóre z nich są na "wypasie".

Internet, pub, sauna

Na nudę nie mamy co narzekać. Firma, która organizuje wyprawę, zapewnia wygodne namioty, w których znajdziemy biurko do pracy, gniazdka, internet. W ciągu dnia będą serwowane nam trzy posiłki. Jest dostęp do telewizji satelitarnej czy DVD, a nawet... sauna czy bilard. Rozstawiony jest także 12-metrowy namiot, który można nazwać swego rodzaju pubem, gdzie znajdziemy wódkę "8848", aby móc uczcić nasz niemały sukces.

W ofercie jest nawet wyszczególniona liczba butli tlenowych, która przypada na jedną osobę (10), a także zapewnienie, że każdemu członkowi wyprawy będzie przysługiwał szerpa, który "towarzyszy członkom ekspedycji podczas próby zdobycia szczytu".

Są oczywiście ostrzeżenia, bo przecież wejście na Mount Everest to nie jest wyjście na sobotnie zakupy do dyskontu. "Wspinaczka na Everest jest niebezpieczna. Nikt nie może zagwarantować bezpieczeństwa na wysokości 7000 m, a znacznie mniej na 8000 m i jeszcze wyżej" - czytamy w ofercie.

Trzeba uważać m.in. na chorobę wysokościową, która może pojawić się już na wysokości powyżej 2500 m n.p.m., a u niektórych osób już nawet powyżej 1500 m. Niebezpieczna jest również ślepota śnieżna. Powstaje w warunkach silnego nasłonecznienia, np. podczas długiego przebywania na śniegu. Stąd alpiniści noszą specjalne gogle.

Lokalni przewodnicy na wagę złota 

Całego przedsięwzięcia nie byłoby, gdyby nie lokalni przewodnicy. Sugeruje się, żeby dodatkowo wesprzeć finansowo szerpę, który będzie towarzyszył podczas wyprawy. "Powierzasz swoim przewodnikom swoje życie, zdrowie, czas i pieniądze. A przewodnicy biorą odpowiedzialność za ciebie i za sukces całej podróży. Robią to 24 godziny na dobę" - napisano. Sugeruje się, że kwota 10-20 dolarów za każdy dzień będzie adekwatna w ramach "podziękowań".

Na liście rzeczy, które powinniśmy zabrać ze sobą na szczyt, jest wymieniony m.in. aparat fotograficzny. Wszak swoim sukcesem powinniśmy jak najszybciej podzielić się ze światem. Są również inne praktyczne rady, chociażby takie, żeby laptop, który zabierzemy ze sobą (a który będzie niósł rzecz jasna szerpa), miał dysk SSD, ponieważ inne mają tendencję "do awarii na takiej wysokości".

Możliwe, że szerpowie to najważniejsze osoby podczas całej wyprawy. "Nasza" ekspedycja będzie liczyć 10-15 śmiałków, którzy będą próbowali zdobyć Mount Everest. Jeden przewodnik zagraniczny będzie przysługiwał na maksymalnie cztery osoby, ale każdy będzie miał już do dyspozycji szerpę.

Rekordzista z Nepalu 

W maju tego roku szerpa Kami Rita wspiął się na Mount Everest po raz... 23. w życiu. To oczywiście rekordzista świata. Dla niego zdobycie "Dachu Świata" jest jak kolejny dzień w biurze. Pierwszy raz wszedł na szczyt w 1994 roku, a od 1997 robi niemal to w każdym roku. 49-latek na co dzień mieszka w nepalskiej wsi. Już jako 12-latek nosił sprzęt dla zagranicznych alpinistów. Z czasem zdobył licencję przewodnika.

Jego ojciec był jednym z pierwszych profesjonalnych przewodników po tym, jak Nepal otworzył granice w 1950 roku dla zagranicznych wędrowców i alpinistów. Jego brat wszedł na Everest 17 razy. Większość jego krewnych co najmniej raz osiągnęła szczyt.

Zobacz także"Tu nisko się dogadujemy". Denis Urubko o nowej wyprawie na K2

Zobacz takżeKrzysztof Wielicki o wyprawie na K2: "Jest sponsor, rozmawiamy z obcokrajowcami"

Komentarze (0)