Po nieudanej próbie wejścia na K2 - w 2018 roku - szefowie programu Polskiego Himalaizmu Zimowego - deklarowali, że kolejna próba nastąpi na przełomie 2019 i 2020 roku. Teraz już wiemy, że nie nastąpi. Piotr Tomala poinformował w poniedziałek (6 maja), że wyprawa zostaje przesunięta o rok (więcej informacji TUTAJ >>). Taką decyzję przewidywaliśmy już kilka tygodni temu. Z naszych informacji wynikało, że są problemy zarówno ze składem, jak i finansowaniem. Mówili nam to tym: Tomala, Krzysztof Wielicki, podobny wniosek można było wyciągnąć ze słów Anny Ulman, które pełni rolę rzecznika prasowego w ministerstwie sportu (przeczytaj CAŁY artykuł >>).
Co dalej? Decyzja o przełożeniu wyprawy wywołała falę dyskusji. Obserwatorzy zastanawiają się, co było powodem zmiany terminu. Czy w ogóle Polacy zaatakują drugą najwyższą górę świata? - Spokojnie - rozpoczyna rozmowę z naszym serwisem Wielicki, kierownik poprzedniej akcji na K2. - To dobra decyzja. Wyjdzie tylko na dobre.
Wielicki nie ukrywa, że głównym powodem były problemy personalne. Kontuzjowani są: Janusz Gołąb oraz Maciej Bedrejczuk. Co prawda Gołąb jeszcze kilkanaście dni temu przekonywał, że podczas ostatniego zjazdu PHZ w Morskim Oku "naliczył 14 ludzi, którzy mogliby wziąć udział w takiej wyprawie", ale... - Wielu z nich nie ma doświadczenia w wysokich górach, albo ma, ale nigdy nie było tam zimą - tłumaczy Wielicki. - Nie mogliśmy narażać ich na niebezpieczeństwo.
ZOBACZ WIDEO Osiem tysięcy biegaczy pobiegło w szczytnym celu w Wings for Life w Poznaniu. Ścigał ich Adam Małysz
Dlatego w ciągu najbliższych miesięcy głównym zadaniem PZH będzie szkolenie i selekcja. - Planujemy sporo wyjazdów w wysokie góry, o każdej porze roku, aby przyjrzeć się tym ludziom - twierdzi Wielicki. - W programie będzie uczestniczyło kilkanaście osób, na K2 pojedzie pewnie czterech, może pięciu.
To będzie uzupełnienie składu, którego liderami najprawdopodobniej będą: Adam Bielecki i Denis Urubko (choć w tym drugim przypadku nie może być mowy o pewności). Trzon będą również stanowili mocni i doświadczeni himalaiści. I tutaj ciekawostka. - Rozmawiamy z kilkoma obcokrajowcami - mówi nam Wielicki. - Wyprawa nie musi być w 100 proc. złożona z Polaków. Wstępnie mamy zgodę od dwóch, trzech bardzo mocnych wspinaczy spoza naszego kraju. Nie będę mówił o nazwiskach, bo nie mamy jeszcze podpisanej umowy, ale wszystko jest na dobrej drodze.
Czy w wyprawie weźmie udział Andrzej Bargiel? Co prawda w jednym z wywiadów stanowczo odciął się od takiej możliwości (teraz przygotowuje się do zjazdu na nartach z Mount Everestu), ale Wielicki jest wymownie tajemniczy. - Nie wiem - tajemniczo się uśmiecha. - Ode mnie pan nic nie wyciągnie. Powiem tylko, że udział Jędrka z pewnością wzmocniłby naszą wyprawę.
Koszt samej wyprawy na K2 wynosi mniej więcej 1,6-2 mln złotych. Z wyprawami szkoleniowymi jest o wiele wyższy. Skąd na to wziąć pieniądze? - Spokojna głowa - Wielicki mówi pewnym głosem. - Budżet samej wyprawy mamy zabezpieczony. Pozostają dodatkowe koszty wypraw dodatkowych, ale jestem spokojny, że uda się pozytywnie zamknąć trwające negocjacje. Jedno jest pewne: mamy dużego sponsora. Pewnie wkrótce zwołamy konferencję prasową i go oficjalnie zaprezentujemy.
Zimą 2019/20 pod K2 mają zameldować się Francuzi, być może po raz drugi będzie próbował Alex Txikon. Czy Wielicki nie obawia się, że zostaniemy wyprzedzeni? Że pierwszą wyprawą, która wejdzie na szczyt K2 zimą nie będzie ta z Polski? - Zawsze jest takie niebezpieczeństwo - mówi. - Jednak jestem dziwnie spokojny. To nie jest takie łatwe.
A jeżeli jednak tak się stanie? Polacy pojadą pod K2 rok później? - Nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym - przyznaje Wielicki. - Może przerzucimy nacisk na nowe eksploracje zimowe, na siedmiotysięczniki (K2 jest ostatnim niezdobytym ośmiotysięcznikiem - przyp. red.). Wyzwań pewnie nie zabraknie, choć może być pewne wyhamowanie. Tak jak było po zdobyciu Korony Himalajów i Karakorum 30 lat temu przez Reinholda Messnera i Jerzego Kukuczkę.