Alpinizm: Pierwsi w historii weszli na ośmiotysięcznik. Zapłacili za to wysoką cenę

Getty Images / Eddy LEMAISTRE / Contributor / Maurice Herzog jako przedstawiciel MKOl na igrzyskach w Atenach w 2004 roku.
Getty Images / Eddy LEMAISTRE / Contributor / Maurice Herzog jako przedstawiciel MKOl na igrzyskach w Atenach w 2004 roku.

Maurice Herzog i Louis Lachenal weszli jako pierwsi w historii na ośmiotysięcznik - Annapurnę. Działo się to w 1950 roku. Powrót ze szczytu był dramatyczną walką o życie, a wyprawa podzieliła kolegów na zawsze.

Maurice Herzog zmarł w wieku 93 lat podczas snu. Stało się to w 2012 roku, 62 lata po wyczynie, który rozsławił go na cały świat. W 1950 roku Herzog i Louis Lachenal weszli na Annapurnę (8091 m), jako pierwsi w historii przekraczając barierę 8 tysięcy metrów.

31-letni wówczas Herzog był kierownikiem himalajskiej wyprawy. Nie miał wielkiego doświadczenia alpejskiego, jednak na tle kolegów i tak wypadał dobrze. Jak pisał Lionel Terray, inny z członków wyprawy - niewielu Francuzów mogło pochwalić się umiejętnościami na poziomie Herzoga, choć ten ostatni specjalizował się we wspinaczce skalnej. Był za to bardzo wytrzymały, co pozwoliło mu potem przeżyć podczas schodzenia z Annapurny.
Wielkich tradycji himalajskich Francuzi nie mieli. Przed wyprawą na Annapurnę zebrali więc wszystkich, których mieli najlepszych, m.in. Lionela Terraya, Gastona Rebuffata, wreszcie Herzoga i Lachenala. Początkowo uczestnicy wyprawy założyli, że zdobędą Dhaulagiri (8167 m), ale błędnie sporządzone mapy i trudne warunki spowodowały, że skierowali wzrok na drugi ośmiotysięcznik. Dysponowali mapą gór, ale jedynie indyjskiego autorstwa, które mocno odbiegały od rzeczywistości. Musieli dopiero wychodzić na długi rekonesans, żeby sprawdzić, którą drogą są w stanie wejść na jeden z dwóch szczytów.

ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel dla WP SportoweFakty: Wojciech Szczęsny jest fantastyczny

Nie pomogła amfetamina

Do ostatecznego wejścia na Annapurnę ruszyli Lachenal z Herzogiem. Byli bez dodatkowego tlenu i odpowiedniego ubrania. Obaj z wielkim trudem dotarli na szczyt 3 czerwca 1950 roku. Wspinacze sięgnęli nawet po amfetaminę, która dodatkowo powodowała halucynacje, a przecież ich zdolność rozumowania była i tak ograniczona przez małą ilość tlenu na 8000 m. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że zdobyli Annapurnę stosując środki dopingujące.

Powrót był bardzo trudny. Pobłądzili, byli przekonani, że nigdy nie zejdą, a kiedy dotarli do bazy, musieli ich znosić pozostali uczestnicy wyprawy i Szerpowie. Podczas schodzenia Herzog zgubił rękawiczkę. Początkowo, jak opisywał w książce, był w takiej euforii po wejściu, że nie docierało do niego, co oznacza brak ochrony na ręce przy takim mrozie.

CZYTAJ TAKŻE Jako jedyna kobieta na świecie 9 razy weszła na Everest. Pracuje na zmywaku, za płacę minimalną

Doznali poważnych odmrożeń. Lekarz wyprawy, Jacques Oudot, próbował ratować ich palce, ale nieskutecznie, bo nie udało się przywrócić krążenia. W książce "Annapurna" znajdują się makabryczne opisy amputacji dokonywanych w brudnym pociągu. Skończyło się utratą wszystkich palców u stóp obu wspinaczy, Herzog stracił też wszystkie palce u rąk. Po powrocie do Francji spędził niemal rok w szpitalu, Lachenal przeszedł 6 operacji.

Po zejściu z Annapurny Herzog musiał odpuścić wspinaczkę. W 1958 roku został powołany na stanowisko Sekretarza Stanu do spraw Młodzieży i Sportu, czyli został odpowiednikiem naszego ministra sportu. Odszedł w 1965 roku, od 1968 do 1977 był merem Chamonix. Przez 24 lata był również członkiem MKOl.

Kontrowersje

Przed wyruszeniem do Nepalu Herzog dostał całkowitą władzę w dowodzeniu wyprawą. Wymógł na pozostałych uczestnikach podpisanie zobowiązania, że cokolwiek się wydarzy, nie będą publicznie wypowiadać się na temat eskapady przez 5 lat. Książka "Annapurna" autorstwa Herzoga była wielkim sukcesem. Do dzisiaj sprzedano około 15 mln egzemplarzy, co czyni ją najpopularniejszą książką w historii wspinaczki.

Na sylwetce bohatera pojawiły się rysy, kiedy do głosu doszli pozostali członkowie wyprawy z 1950 roku. W 1956 roku w księgarniach pojawiły się wspomnienia Lachenala. Alpinista zginął rok wcześniej, kiedy wpadł do szczeliny lodowca podczas zjazdu na nartach. We wspomnieniach zarzucał Herzogowi, że upiększał swoje zachowanie w górach podczas wspinaczki, a dodatkowo powiększał swoją rolę w wejściu na Annapurnę.

Kontrowersje pojawiły się nie tylko po wydaniu książki Lechanala, ale pod koniec lat 90-tych, kiedy swoją książkę "True Summit" opublikował amerykański himalaista, David Roberts. Umieścił w środku rozmowy z żyjącymi jeszcze uczestnikami wspinaczki na Annapurnę. Pojawiły się różnice przy przesłankach kierujących alpinistami podczas zdobywania szczytu: Herzog twierdził, że dzięki jego namowom Lachenal wszedł na górę, z kolei ten drugi wyznał, że wszedł tylko dlatego, ponieważ bał się o samotne zejście kolegi. Podobno do końca życia nie wybaczył Herzogowi pomniejszenia swojej roli podczas morderczej wspinaczki.

Zdjęcie Herzoga na szczycie Annapurny (fot. "Paris Match")
Zdjęcie Herzoga na szczycie Annapurny (fot. "Paris Match")

To nie wszystko: Gaston Rebuffat przyznał m.in., że był zaskoczony wymogiem milczenia na temat wyprawy, jak też pominięciem własnych dokonań w Himalajach. To jego inicjatywa doprowadziła do odnalezienia drogi na Annapurnę, co Herzog - zdaniem Rebuffata - pominął. Kiedy próbował opublikować w 1951 roku własną wersję wydarzeń, dostał ostrzeżenie, że może zostać wykluczony z Francuskiego Związku Alpinistycznego. Krytyka na Herzoga spadła także ze strony jego córki, Felicite. Zarzucała ona ojcu brak zainteresowania rodziną, a w szczególności synem himalaisty chorym na schizofrenię, Laurentem.

Dziennikarze górscy zaczęli, wiele lat po wyprawie, wątpić w wersję Herzoga. Zarzucano mu pomniejszanie wysiłku kolegów, przemilczenie śmierci jednego z Szerpów (o czym pisał Lachenal) czy wreszcie oferowanie seksu młodym dziewczynom. Herzog w wywiadzie udzielonym w 1999 roku twierdził, że pokazywał kolegom ręcznie spisaną książkę o Annapurnie przed opublikowaniem i nikt nie protestował, więc zarzuty po tylu latach nie robią na nim wrażenia. Twierdził, że krytykowanie go wynika z zazdrości. Jego drogi z kolegami z Annapurny rozeszły się.

Doszły do tego wątpliwości natury czysto wspinaczkowej, bowiem niektórzy himalaiści uważali, że w 1950 roku Francuzi wcale nie doszli do szczytu. Zdjęcie z czekanem i francuską flagą (słynna okładkowe foto opublikowane w "Paris Match") sugeruje, że zostało zrobione na stoku, nie na samej górze. Skoro wiało, czemu na zdjęciu musiał przytrzymywać flagę, żeby utrzymywała się w poziomie? Lachenal twierdził, że nie pamięta pobytu na czubku Annapurny, jednak wśród kolegów opowiadał dokładnie o swoich wrażeniach z wejścia na szczyt.

W 1970 roku inna wyprawa na ośmiotysięcznik weszła drogą Herzoga i Lachenala. Okazało się, że również zrobili podobne zdjęcia jak to z Herzogiem, stojąc na osuwającej się na szczycie skarpie śnieżnej, stąd wrażenie, jakby były robione na zboczu. Ostatecznie wszystkie wątpliwości rozwiano na korzyść zdobywców Annapurny z 1950 roku.

CZYTAJ TAKŻE Alpinizm. Nirmal Purja dokonał niemożliwego. Korona Himalajów w 7 miesięcy

Komentarze (0)