K2 zimą zdobyte! Krzysztof Wielicki: Jeśli ta historia miała się zakończyć bez Polaków, stało się najlepiej, jak mogło

- U nas w dwunastoosobowym zespole było dwóch, trzech, którzy ewentualnie mogli atakować szczyt. Nepalczycy mieli takich dziesięciu. I to jest różnica - mówi Krzysztof Wielicki o historycznym zimowym wejściu nepalskich Szerpów na K2.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Krzysztof Wielicki Newspix / Adam Starszynski / PressFocus / Na zdjęciu: Krzysztof Wielicki
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: K2 wreszcie zostało zdobyte zimą. Cieszy się pan, czy jednak trochę panu szkoda, że nie dokonali tego Polacy, a Nepalczycy?

Krzysztof Wielicki, zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, kierownik polskiej zimowej wyprawy na K2 z 2018 roku: K2 zimą nie było zarezerwowane dla Polaków. Było dla tych, którzy są w stanie tam wejść. My próbowaliśmy trzy razy, próbowali też Rosjanie, Kazachowie, w zeszłym roku Szerpowie. W końcu Nepalczycy zastosowali taktykę frontalnego ataku. Przywieźli 35 Szerpów, dziesięciu poszło do ataku szczytowego i to zagrało. Uważam, że taktyka była mądra. Oczywiście sprzyjało im szczęście, bo mieli trzydniowe okno pogodowe, a to zdarza się bardzo rzadko, ale nawet przy takim oknie nie każdy jest w stanie wejść na szczyt. A oni byli szybcy, to trzeba przyznać.

Co sprawiło, że atak Nepalczyków zakończył się powodzeniem?

Zwykle przy takich sukcesach musi wystąpić koincydencja kilku sytuacji. Musi być mocny zespół, dobra pogoda i dobra taktyka. W tym przypadku pomógł jeszcze tlen. Jest sukces i bardzo dobrze. Zakończyliśmy pewien etap zimowej eksploracji Himalajów. Przed nami kolejny. Już niektórzy koledzy się wypowiadają, że zrobią to lepiej, bez tlenu i tak dalej. Niech próbują, o to też chodzi, żeby poprawiać styl. Ktoś musiał jednak być pierwszy. Nepalczycy weszli z tlenem, ale nie wolno ich dyskredytować, bo jednak weszli. Teraz piłka jest po stronie młodych wspinaczy, którzy powinni pokazać, że korzystając z nowej wiedzy, zdobyczy cywilizacyjnych czy innych elementów, można to zrobić lepiej.

Simone Moro powiedział kiedyś, że chciałby, żeby to Polacy byli pierwszymi zimowymi zdobywcami K2. Ale jeśli komuś należało się to bardziej, to chyba właśnie Nepalczykom?

Tak uważam. My zaczęliśmy tę eksplorację, mieliśmy w niej największe osiągnięcia. Z czasem było jednak coraz gorzej z możliwościami, z zespołem. Coraz mniej mieliśmy wojowników. Część zginęła, część zmarła albo poszła na emeryturę. Ci nowi zdobywcy są trochę inaczej skonstruowani, nastawieni na inne cele. Stworzenie takiego dream teamu, jak za czasów Andrzeja Zawady, byłoby teraz trudne. Pewna era się skończyła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza

To dobrze, że atak udał się właśnie Nepalczykom, postrzeganym do tej pory jako chłopcy do roboty, którzy za pięć tysięcy dolarów pracują na wyprawie i są, jak to się mówi, "no name'ami". Teraz oni pokazali, że nie są tylko wyrobnikami do noszenia komuś namiotów i tlenu. W swoich relacjach podkreślali: to my, Szerpowie z Nepalu, zdobyliśmy K2 zimą. Poczuli dumę, godność narodową. I to jest fajne. Jeśli historia zdobywania K2 zimą miała się zakończyć bez Polaków, to stało się najlepiej, jak mogło. Skoro nie jesteśmy to my, to bardzo dobrze, że są to Szerpowie.

Teraz byle tylko chłopcy bezpiecznie wrócili z obozu na wysokości 7800 metrów. Tam jest wieczór, są zmęczeni, pewnie nie mają już tlenu. W takich sytuacjach bywa różnie. Ale są doświadczeni, w dużej grupie. Mam nadzieję, że to im pomoże i zejdą bez przygód.

Co takiego mieli Nepalczycy, czego zabrakło polskim wyprawom? Szczęście?

Nie tylko. U nas w dwunastoosobowym zespole było dwóch, trzech, którzy ewentualnie mogli atakować szczyt. A oni mieli dziesięciu. I to jest różnica. W większej grupie atakuje się inaczej. Jedna, dwie osoby mają wątpliwości: Czy wrócimy? Czy damy radę? Czy nie wyszliśmy za późno? A jak idzie dziesięciu, myślą sobie: Jak nie damy rady, skoro tylu nas jest? W grupie jest siła. Myślę, że to też miało duże znaczenie dla sukcesu Nepalczyków.

Polacy nadal będą próbować zdobyć K2 zimą? Zrobić to bez tlenu?

Na razie chyba raczej nie. Musimy nabrać dystansu do tego, co się wydarzyło.

Teraz, kiedy na każdym 8-tysięczniku człowiek zimą już był, jakie są jeszcze cele w Himalajach?

Jest ich ogromnie dużo. Nie w wymiarze historycznym, a personalnym. Dla człowieka, który przyjeżdża tam zimą i chce zdobyć K2, jest to zupełnie nowa eksploracja. Od teraz ktoś taki po prostu będzie wiedział, że zimowe wejście na K2 już się kiedyś udało.

W dobie pandemii chyba nam wszystkim potrzebna była taka wiadomość - że człowiek wciąż jest w stanie dokonywać rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Myślę, że tak. To dodaje wiary, że można. Wiara, która przyda się nam wszystkim.

Czytaj także:
"Podziw! Człowiek jest Wielki!". Entuzjastyczne reakcje po zdobyciu K2 zimą przez Nepalczyków
Wielki wyczyn Nepalczyków! Nirmal Purja ujawnia, jak przebiegał atak szczytowy na K2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×