Polub SportoweFakty na Facebooku
Zgłoś błąd
WP SportoweFakty
Komentarze (3)
  • grolo Zgłoś komentarz
    KALENDARIUM: [b]Środa [/b]- Eli i Tomek schodzą ze szczytu (przypuszczalnie jednak weszli), bardzo wolno. Tomek ślepnie, ma objawy choroby wysokościowej. Pogoda się popsuła. Mimo
    Czytaj całość
    wsystko Eli udaje się sprowadzić partnera niżej. Muszą się zatrzymać na wys. ok 7.200 m. Tomek nie widzi, choroba się zaostrza. Eli zostaje przy Tomku. [b]Czwartek[/b] - Eli przez telefon satelitarny alarmuje męża oraz przyjaciela (Giambiasiego) . Zaczyna się gorączkowa akcja - szykuje się polska ekipa K2, ambasada stara się o helikoptery, zbierane są pieniądze w necie. [b]Piątek rano[/b] - pieniądze zebrane, czekają na gwarancje. Ale ambasada tam na miejscu nic więcej zrobić nie może bez ministerstwa. A ministerstwo spławia rodzinę Tomka twierdząc, że że nie ma takich przepisów o tym, że rząd polski może założyć za kwotę na ratowanie Polaka. Przez kilka godzin zwlekają, zanim jednak odpuszczą i wydadzą ten dokument . Minister sportu Bańka natychmiast tryumfalnie ogłasza to na twitterze. Ale helikoptery już tego dnia nie mogą polecieć. [b]Lecą dopiero w sobotę[/b] 27.stycznia roku. Start ok. [b]13:30[/b] , najpierw do Skardu z międzylądowaniem w bazie wojskowej w Payu na tankowanie, tam też montowany jest do helikoptera zaczep linowy. Dalej jak opisuje raport :"[b]ok. 17:00 [/b]w okolice masywu Nangi Parbat i odnalezieniu z powietrza bazy, podjęto próbę wylądowania w obozie pierwszym na wysokości około 4900 m.n.p.m. i zdesantowania zespołu oraz sprzętu ratunkowego. Po kilku nieudanych próbach wysadzono z każdego ze śmigłowców po jednej osobie z częścią sprzętu w bazie głównej i na cztery podejścia, po około 20 minutach, niezbędny sprzęt i czterech ratowników zdesantowano w obozie pierwszym pod Nangą Parbat. " [b]ok 17:30[/b] Denis Urubko i Adam Bielecki wyruszają w ścianę drogą Kinshofera . Startują "na lekko" z jedną butla tlenową, dwiema apteczkami, płachtą biwakową, liną połówkową, 50 metrami liny 5mm., kartuszem z gazem.. Tymczasem na 4.900 m Piotr Tomala i Jarek Botor rozbijają obóz I. [b] Ok. 2:00 w nocy[/b] z soboty na niedzielę (27/28.01), po ośmiu godzinach wspinaczki, po pokonaniu 1100 m. przewyższenia, Denis i Adam znajdują Elise na ok. 6.100 m.n.p.m. Pierwsze pytanie jest o Tomka - Eli wyjaśnia, że zostawiła go w takim stanie, że [b] Tomek był nieprzytomny, bez kontaktu, w bardzo ciężkim stanie: odmrożone ręce, nogi, twarz, ślepota śnieżna[/b]. [b]niedziela, ok. 6 rano[/b] - "po czterogodzinnym biwaku w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych /silny wiatr, temp. -35C/, rozpoczęto etap opuszczania Revol drogą Kinshofera przy ciągłej i bezpośredniej asekuracji, do podstawy ściany ok. 5000 m.n.p.m. Resztę drogi do obozu I pokonała o własnych siłach. " ok. 13.00 przylatują helikoptery, następuje ewakuacja najpierw do bazy głównej pod Nanga Parbat na wys. 4.000 m, potem do bazy wojskowej w Skardu,. Tam na Eli czeka helikopter, który ją transportuje do szpitala w Islamabadzie. Zespół ratowników zakończył akcję po blisko 28 godzinach działania. To rekordowy czas, co odbija się szerokim echem w świecie. (PS.. nie mogą się doczekać takiego kalendarium ze strony SF, które daje mnóstwo krótkich ale chaotycznych i niespójnych artykułów, odtworzyłem je sam)
    • Allez Zgłoś komentarz
      Tomek o sobie, o Eli, o Nandze
      • Paweł - słowo Boże Zgłoś komentarz
        Ja napiszę tak, może to ktoś pochwalić, może to ktoś opluć - to, czy Tomek żyje, czy nie, wie tylko Bóg Wszechmogący. Może Tomek jeszcze żyje i wtedy trzeba go ratować, a może jest
        Czytaj całość
        już za późno ze względu na jego śmierć. Bóg najsprawiedliwiej oceni jego życie, jego dokonania dla rodziny i jego pasję, która zaprowadziła go w Himalaje. Dla mnie jedynym wykładnikiem aktualnej akcji ratunkowej może być tylko pogoda na tej górze i możliwości prowadzenia w danych i aktualnych warunkach poszukiwań Tomka, żywego, czy martwego. Osobiście podziwiam i chylę czoła przed alpinistami ,którzy w nocy i w znanych wszystkim warunkach pogodowych wspinali się na ratunek obojgu. Jednak podobnie jak wielu uważam, że są pasje, które nie powinny kolidować z dobrem i wspólnotą rodziny. Można mieć swoje pasje, ale w określonych sytuacjach powinno się je odłożyć do szuflady, bo rodzina jest najważniejsza,zwłaszcza , gdy są dzieci.Bóg dał człowiekowi życie i powinno ono być na Boga ukierunkowane, Bóg daje rodzinę i dzieci i wtedy rodzina i dzieci powinny stać się jedyną pasją, zapatrzenie w siebie i swoje koncepcje,zachcianki lub jakiekolwiek hobby może prowadzić do stanu pychy i egoizmu, gdy jakieś hobby lub pasja stają się dla człowieka zaślepieniem, zniewoleniem - po prostu swoistym bożkiem w życiu. A przecież pierwsze przykazanie Boże brzmi- "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną".... Małe dzieci nie zrozumieją pasji matki lub ojca, one myślą innymi kategoriami. Dziecko małe myśli inaczej, dorosłe też myśli inaczej.Każde dziecko,zwłaszcza małe potrzebuje opieki, miłości i obecności ojca i matki,bo taki jest święty zamysł Boży. Ja dla dzieci i rodziny ze swojej pasji lub takiego czy innego hobby bym bez dyskusji zrezygnował, gdyby stanowiła zagrożenie dla rodziny i dzieci, może poszukałbym jakiegoś bezpiecznego hobby....Śmierć może nas spotkać w każdej chwili, ale co innego odejść z tego świata w stanie poświęcenia i służby dla rodziny, niż w oddaniu się osobistej pasji... A jedno jest pewne - dokonania życiowe każdego z nas Bóg w swoim czasie odpowiednio oceni i sprawiedliwie skomentuje. Ogarniam modlitwą rodzinę, a w szczególności trójkę dzieci Tomka nieustającą modlitwą, by jeżeli będzie to zgodne z Wolą Bożą odzyskały ojca żywego cudem Miłosierdzia Bożego, lub w innym przypadku o dar ukojenia w bólu po śmierci Tomka. Napisałem swoje zdanie i zaznaczam,że nie przewiduję polemiki z moim komentarzem, zwłaszcza z powodu braku wolnego czasu.
        Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
        ×