Daniel Ludwiński: najważniejszy spokój. Justyna Kowalczyk zdąży do Lahti (komentarz)
Nie ma podium, a tym bardziej nie ma wygranej. Po niedzielnym starcie Justyny Kowalczyk kibice mogą mieć lekki niedosyt, ale Polka jest na dobrej drodze do Lahti.
Źle? Dobrze? Coś pośrodku, ale ze wskazaniem na to drugie, bo powody do optymizmu przeważają nad powodami do smutku. Może i chciałoby się więcej, zwłaszcza gdy ma się w pamięci wygrane Kowalczyk właśnie w Kuusamo, ale dziś Polka jest już inną osobą niż jeszcze kilka lat temu. Zmieniło się priorytety, zmieniło się też... zdrowie. Kowalczyk jak mantrę powtarza, że z Pucharu Świata już niedługo zniknie na wiele tygodni, że czeka na mistrzostwa świata w Lahti, bo tylko ten start będzie naprawdę ważny.
Po niedzielnym występie w Kuusamo Polka stwierdziła, że w odpowiednim tempie pokonała pierwsze cztery kilometry. Rzeczywiście, wówczas biegła na równym poziomie z całą czołówką i walczyła o podium. Później tempa już nie wytrzymała, ale właśnie dlatego w najbliższych tygodniach będzie konsekwentnie szukała okazji do startów w innych biegach na dziesięć kilometrów stylem klasycznym. W Pucharze Świata będzie ich mało, więc wystąpi także w imprezach niskiej rangi, gdzie regularnie będzie się sprawdzać na swym królewskim dystansie, przeplatając takie testy kolejnymi zgrupowaniami.
Wszystko po to, żeby w Lahti wytrzymać już nie cztery, a dziesięć kilometrów. Gdyby w próbie generalnej przed mistrzostwami, którą będzie pucharowy start w lutym w Otepaeae, wypadła tak jak teraz w Kuusamo, obawy mogłyby być słuszne. Czasu jest jednak sporo i Kowalczyk ma tego świadomość. Rację ma jej pierwszy trener, Stanisław Mrowca, który mówi, że ostatnie czego trzeba, to krytykowanie polskiej gwiazdy narciarstwa. Kowalczyk już wiele razy trafiała z formą na najważniejszy moment sezonu, bo wie jak się do niego przygotować, tak jak wie to też jej szkoleniowiec Aleksander Wierietielny. Zachowajmy spokój i zaufajmy im raz jeszcze.Daniel Ludwiński
ZOBACZ WIDEO Justyna Kowalczyk: Wystartowałam dobrze, później zaczęło boleć (źródło TVP)