Newspix / ANNA KLEPACZKO / FOTOPYK / Na zdjęciu: Maciej Sulęcki

Maciej Sulęcki: Wszystko, co mieliśmy ustalone, legło w gruzach

Waldemar Ossowski

Maciej Sulęcki przyleciał do Polski po walce o mistrzostwo świata z Demetriusem Andrade. "Striczu" jest zawiedziony swoją postawą i tłumaczy dlaczego pojedynek wyglądał tak jednostronnie na korzyść Amerykanina.

- Mieliśmy pewien plan. W momencie, kiedy stanęliśmy razem w ringu, wszystko co mieliśmy ustalone legło w gruzach. Nie miałem kompletnie pomysłu, chodziłem za nim i myślałem - jak się do ciebie kolego dobrać? Był niewygodny, nieuchwytny. Doświadczenie w ringów amatorskich też na pewno dało się we znaki. Był zdecydowanie lepszy od Jacobsa, trudniejszy - powiedział Maciej Sulęcki w rozmowie z ringpolska.pl. 

Zobacz także: Krzysztof Głowacki może wrócić na ring pod koniec roku

Polak przegrał wszystkie rundy z Amerykaninem, a na dodatek już w pierwszej z nich był liczony. Dla pięściarza z Warszawy była to druga porażka w zawodowej karierze. Przed walką "Striczu" nie chciał zdradzić taktyki, jaką z trenerem obrał na mistrzowski pojedynek. Po przylocie do kraju nie była to już jednak tajemnica. 

- Plan był taki, żeby nie lecieć na hura na niego. Chcieliśmy go wciągać, żeby być na pressingu, ale go zaczepiać. Mieliśmy czekać na jego atak, potem robić zejście i sypać serią ciosów - zdradził Sulęcki. 

Polak za ostatni występ miał zarobić 400 tysięcy dolarów, a jego rywal aż 1,5 miliona.

ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"
 

< Przejdź na wp.pl