Od kilku tygodni rywale oskarżali Ferrari o oszukiwanie w kwestii osiągów silnika, ale żaden z nich nie chciał złożyć oficjalnego protestu do FIA. Aż w końcu Red Bull Racing obrał nieco inną drogę i poprosił sędziów, by wyjaśnili zasady dotyczące przepływu paliwa (czytaj więcej o tym TUTAJ).
W padoku F1 uznaje się, że ruch Red Bulla był wymierzony w Ferrari. Dziwnym trafem, właśnie po wydaniu przez FIA dyrektywy ws. silnika, Włosi nie mieli już tak znaczącej przewagi na prostych i zanotowali słaby występ w GP USA. - Dostajesz to, na co zasłużyłeś, gdy oszukujesz - ocenił Max Verstappen w Ziggo Sport.
Czytaj także: Hulkenberg ma przejść z F1 do DTM
- Jak myślicie, dlaczego Ferrari nie mogło z nami walczyć od startu wyścigu? Myślę, że sami możecie sobie odpowiedzieć na to pytanie - dodał kierowca Red Bulla w "Bildzie".
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
Słowa Holendra nie spodobały się szefowi Ferrari. - Czytałem dużo prasy w ten weekend, również po wyścigu. Takie komentarze jak Maxa są rozczarowujące. Są czymś złym i niewłaściwym dla Formuły 1 - powiedział Mattia Binotto w "De Telegraaf".
- Czy dyrektywa FIA miała wpływ na działanie naszego silnika? Nie. Dobrze, że to zostało wyjaśnione. Jednak nawet nie czytałem jej dokładnie i nie miała ona wpływu na nasz wyścig. Sytuacja jest kuriozalna, bo w przeszłości inne zespoły w F1 też miały przewagę techniczną, a nikt nie wskazywał ich palcami - dodał szef Ferrari w RTL.
Binotto zwrócił się do rywali z apelem, by lepiej zajęli się rozwijaniem własnych jednostek napędowych. - Jeśli mamy przewagę po stronie silnika, to tylko dlatego, że ciężko nad nim pracowaliśmy. Byłoby sprawiedliwie, gdyby pewne wypowiedzi w ogóle nie ujrzały światła dziennego - stwierdził.
Oskarżenia Verstappena pod adresem Ferrari nie spodobały się też Charlesowi Leclercowi, który ukończył GP USA na czwartym miejscu. - To jeden wielki żart. Nie ma go w naszym zespole, więc nie wie, co robimy na miejscu. Nie ma bladego pojęcia na ten temat - powiedział Leclerc.
Czytaj także: Williams nie pozwolił Kubicy na walkę z rywalami
Zapaść formy Ferrari pomogła Mercedesowi sięgnąć po dublet w Austin. Niemcy nie chcą jednak oskarżać rywala z Maranello o oszustwa. - Przyjrzeliśmy się danym i faktycznie prędkość maksymalna Ferrari wyglądała tu inaczej niż w poprzednich wyścigach. Nie wiem jednak, czy to wynika z dyrektywy technicznej FIA. Nie mam takiej wiedzy, bo nie pracuję w Ferrari - ocenił Toto Wolff, szef Mercedesa.
- Myślę, że przeciwnicy Ferrari szukają w liczbach i danych tego, co chcą tam znaleźć - podsumował całą dyskusję w "Auto Motor und Sport" Ross Brawn, dyrektor sportowy F1.