Jeszcze miesiąc temu Kamil Stoch doznał kontuzji kostki i jego występ w igrzyskach olimpijskich stał pod ogromnym znakiem zapytania. Doszedł do pełni zdrowia i odzyskał formę. W konkursie na skoczni normalnej był szósty, a w sobotniej rywalizacji na dużym obiekcie sklasyfikowany został na czwartym miejscu.
Do brązowego medalu igrzysk olimpijskich zabrakło niewiele. Konkretnie 4,1 pkt. Pierwszy skok w wykonaniu Stocha był niesamowity. Uzyskał 137,5 metra. W drugiej próbie wylądował na 133,5 m.
Po konkursie Stoch do reportera Eurosportu podszedł ze łzami w oczach. - Szkoda, że skoki są taką dyscypliną, która się składa z dwóch prób. Pewnie i tak by to nic nie dało. Widocznie nie zasłużyłem na ten medal - mówił zapłakany.
- To nie jest ewidentnie ani mój sezon, ani mój czas. Trudno mi się z tym pogodzić, ale zrobiłem, co mogłem. Dałem z siebie wszystko. Nie stać mnie było na nic więcej - dodał trzykrotny mistrz olimpijski.
Czwarte miejsce było dla niego dużym rozczarowaniem.
- Trudno mi się z tym pogodzić. Wiem, że to jest super miejsce i wielu zawodników chciałoby tu być. Poświęciłem naprawdę wiele ostatnio i chciałem dostać trochę większą nagrodę. Widocznie tak musi być. Przyjmuje to takim jakim jest. Musze sobie to wszystko poukładać, odetchnąć, odpocząć i za dwa dni znowu się zebrać do kupy - stwierdził Stoch.
Polak podziękował także kibicom za wsparcie i wiarę w niego. - Nawet wtedy, kiedy ja sam w to nie wierzę - dodał.
Stoch na antenie TVP Sport zapowiedział też walkę w konkursie drużynowym. - To co się wydarzyło nie przysłoni mi miłości do skakania, ale po prostu serce mi krwawi. Inaczej tego przeżywać nie umiem - dodał.
Czytaj także:
Tajner zareagował na zamieszanie w polskiej kadrze. Jest konkretna decyzja
Pekin 2022. Polscy łyżwiarze figurowi wkraczają do akcji
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"