Szmyd, superpomocnik i górski koziorożec Basso

Krzysztof Straszak

Po uznanych za udane próbach ataku Ivana Basso na podjeździe pod Luz Ardinen (12. etap Tour de France) dziennik "La Gazzetta dello Sport" podkreśla rolę Sylwestra Szmyda, który w czwartek nadawał tempo grupie faworytów wyścigu.

"Ivan rozkazuje Szmydowi, zawód pomocnik, by uporządkował drogę, stał się koziorożcem i przyspieszył. Efekt jest natychmiastowy i miażdżący, jakby Polak zapędził rywali do kąta. Grupka najpierw się rozciąga, potem zamyka i tylko oczekuje na gong" - pisze mediolańska gazeta, dla której gongiem był atak Basso, najważniejszego włoskiego pretendenta do triumfu w Wielkim Tourze.

- Dziękuję moim kolegom, którzy pracowali na płaskim terenie, i Szmydowi, który dał z siebie wiele na podjeździe - powiedział kapitan drużyny Liquigas. O Basso, który "potwierdził, że jest prawdziwym kandydatem na podium Tour de France" czytamy w piątek także w "L'Équipe".

"La Gazzetta dello Sport" pisze dalej o Szmydzie: "Kiedy wszyscy czekali na przejście na czoło Contadora, Schlecków albo Evansa, zobaczyliśmy Basso rozmawiającego ze Szmydem. - Oj, Silvestro, jak się czujesz? Dobrze? To do przodu, bijmy się z nimi i zobaczymy, co się stanie. Polak, kompan w drużynie, w pokoju i przyjaciel Ivana, naciskał na pedały jak za swoich najlepszych czasów, gdy zyskał sobie we Francji przydomek "Super domestique", super gregario [pomocnik]".

Szmyd przyjechał na metę na 37. pozycji, 5 minut i 20 sekund za zwycięzcą. W klasyfikacji generalnej bydgoszczanin jest 56., ze stratą 36 minut i 18 sekund do Thomasa Voecklera, który ku uciesze Francuzów pojedzie w żółtej koszulce na drugim etapie pirenejskim, z Pau do Lourdes (152,5 km).

< Przejdź na wp.pl