Materiały prasowe / Andrzej Romański/Energa Basket Liga. / Na zdjęciu: Grzegorz Kulka (w środku)

Spełnił się czarny scenariusz! Kolejny cios dla Legii Warszawa

Krzysztof Kaczmarczyk

Fatalnie ułożył się start finałów Energa Basket Ligi dla Legii Warszawa. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrali mecz otwarcia, a dodatkowo szkoleniowiec stracił kolejnego ważnego zawodnika.

Legia Warszawa na otwarcie finałów ze Śląskiem Wrocław 72:76. To nie jedyne złe wieści dla trenera Wojciecha Kamiński. Można chyba nawet powiedzieć, że to mniej bolesna informacja. Dlaczego?

- Źle graliśmy pod tablicami, w kluczowych momentach daliśmy wrocławianom zebrać piłki. Nie skoczyliśmy, nie zebraliśmy. Być może to efekt tego, że brakowało nam nieco centymetrów pod koszem - mówił tuż po spotkaniu szkoleniowiec Legii.

Wtedy nie wiedział jeszcze, że w kolejnych spotkaniach... będzie miał jeszcze trudniej i jeszcze mniej tych centymetrów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk
 

W końcówce wtorkowego spotkania kontuzji doznał bowiem Grzegorz Kulka. Ten niefortunne spadł na nogę innego zawodnika i nie był w stanie samemu opuścić parkiet. Uraz stawu skokowego okazał się fatalny w skutkach.

"Przeprowadzone badania wykazały, że uraz wyklucza koszykarza z gry do końca trwającego sezonu ligowego" - czytamy w oficjalnym komunikacie wydanym przez stołeczny klub.

To kolejne fatalne wieści dla Kamińskiego. Jeszcze przed pierwszym meczem z gry wypadł mu bowiem podstawowy środkowy Adam Kemp. Ten urazu nabawił się jeszcze w serii półfinałowej z Anwilem Włocławek.

- Okazało się, że ma złamaną kość oczodołu i musimy poczekać aż to się zrośnie. Nie może jeszcze grać z maską. Czekamy na moment, kiedy dostaniemy zielone światło - przyznał trener Kamiński.

Kemp na pewno nie zagra też w meczu numer dwa (czwartek 19 maja, godz. 20:40). Kulka wypadł do końca serii. Podkoszowe problemy Legii potęgują się z każdym kolejnym meczem.

"Kamyk" już na inaugurację finałów do rotacji włączył młodego Jakuba Sadowskiego, który spędził na parkiecie 11 minut. I zapowiada się, że w kolejnych meczach jego rola nie osłabnie, bo pod koszem w Legii zostali tylko Dariusz Wyka i Jure Skifić.

Zobacz także:
Takie właśnie powinny być finały! Emocje do samego końca
Zafundowali sobie nerwy na otwarcie finałów PLK. Dali rozpędzić się liderowi Legii
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl