Zafundowali sobie nerwy na otwarcie finałów PLK. Dali rozpędzić się liderowi Legii

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Andrej Urlep
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Andrej Urlep

- Mecz był taki, jakiego się spodziewaliśmy - powiedział po pierwszym finałowym spotkaniu Energa Basket Ligi trener Andrej Urlep. Jego Śląsk Wrocław wygrał z Legią Warszawa 76:72.

Nadkomplet publiczności i wielkie emocje niemal do ostatniej syreny - tak wyglądał pierwszy mecz finałów Energa Basket Ligi. Spotkanie dostarczyło wielkich emocji.

- Mecz był taki, jakiego się spodziewaliśmy. Bardzo trudny, zacięty. Zaczęliśmy bardzo dobrze. Niestety nie utrzymaliśmy takiego rytmu gry i daliśmy rywalom wrócić - powiedział po otwarciu finałów doświadczony szkoleniowiec Andrej Urlep.

Jego podopieczni zaczęli mocno, mieli nawet 12 punktów przewagi, ale koszykarze Legii Warszawa "swoją grą" szybko wrócili - od stanu 13:25 zaliczyli fragment 19:4!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk

Po zmianie stron gracze Śląska Wrocław znów jednak potrafili odskoczyć. Sześć minut przed końcem prowadzili 72:60, ale nie byli w stanie zamknąć meczu. Duża w tym zasługa Roberta Johnsona. Im bliżej było końca spotkania, tym ten grał zdecydowanie lepiej.

W końcówce jego skuteczne akcje w ataku i obronie doprowadziły do sytuacji, w której przewaga gospodarzy zmalała do zaledwie 2 "oczek" (74:72). - Wiemy jak on gra. Wiemy, że w końcówkach bierze ciężar gry na siebie. Popełniliśmy parę błędów, które on wykorzystał i przez to tak zniwelował różnicę - wytłumaczył Urlep.

Johnson finalnie uzbierał 24 punkty, sześć zbiórek, cztery asysty i dwa przechwyty. Bohaterem jednak nie został. Decydujące dla losów meczu okazały się bowiem rzuty wolne Ivana Ramljaka. Chorwat, który skompletował double-double (10 punktów i 10 zbiórek), wytrzymał próbę nerwów, wykorzystał dwa rzuty wolne i ustalił wynik spotkania.

- Legia już w pierwszych sześciu meczach play-off pokazała, że jest dobrym zespołem. Pokonując 3:0 w seriach Stal i Anwil zasłużyła na duży szacunek. Wiedzieliśmy, że będzie trudno. Zrobiliśmy pierwszy krok, ale to tylko jeden, a potrzebujemy trzech kolejnych - powiedział po spotkaniu skrzydłowy Śląska.

Również Urlep zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek, a droga jest długa. Drugie spotkanie już w czwartek 19 maja (godz. 20:40). Śląsk ponownie będzie gospodarzem, a rywalizacja trwa do czterech wygranych.

Zobacz także:
To on załatwił Legię w finale. "Osiemnastka"... i wyjazd z Polski?
Genialny Jimmy Butler! Cóż to był za występ lidera Heat!

Źródło artykułu: