Wielki pościg Czarnych Panter! Energa znów ograła Rosę

Patryk Pankowiak

Energa Czarni Słupsk odrobili 20 punktów straty i rzutem na taśmę pokonali Rosę Radom 74:71! W końcówce dwa kluczowe trafienia zaaplikował rywalom [tag=7027]Mantas Cesnauskis[/tag].

Mecz w Słupsku nie rozpoczął się po myśli gospodarzy, którzy nie dość, że mieli kłopoty z ilością popełnianych przewinień, to jeszcze rywale skutecznie egzekwowali rzuty osobiste, trafiając w pierwszej kwarcie wszystkie 10 prób. Rosa Radom nadspodziewanie łatwo objęła wysokie prowadzenie, a gdy obie ekipy schodziły do szatni, goście mieli w swoim dorobku aż 19 punktów zapasu! Wcześniej nawet 20. Kibice wiceliderów Tauron Basket Ligi mogli z uśmiechem na twarzy zacierać ręce, ale Czarne Pantery ani myślały, by pozwolić rywalom spokojnie utrzymać zaliczkę do końcowej syreny.

Słupszczanie przystąpili do ofensywy już na początku trzeciej partii, notując serię 8:0. Pierwsze punkty po pięciu minutach zdobył dla Rosy dopiero Robert Witka. Skuteczny rzut zza łuku dodał jeszcze Łukasz Majewski i mogło się wydawać, iż goście znów przejmą kontrolę nad widowiskiem. Nic bardziej mylnego. To tylko podrażniło podopiecznych Donaldasa Kairysa, którzy odpowiedzieli zdobywając 13 oczek z rzędu!

Energa zniwelowała straty, na tablicy wyników widniało tylko 52:54, ale prowadzenie objęła dopiero w końcówce decydującej kwarty, dzięki celnej próbie zza linii 6 metrów i 75 centymetrów Karola Gruszeckiego. Gryfia odżyła, ale wówczas szybką odpowiedzią popisał się reprezentant Rosy, Danny Gibson. Ktoś musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Zrobił to mierzący niespełna 190 centymetrów rozgrywający, Mantas Cesnauskis!

33-latek zadał rywalom dwa decydujące ciosy - najpierw trafił za trzy punkty, wyprowadzając swój team na prowadzenie 72:69, a następnie dorzucił jeszcze celną próbę z bliższej odległości, doprowadzając do wyniku 74:71. W międzyczasie dwukrotnie z linii rzutów wolnych nie pomylił się Uros Mirkovic, ale ten sam gracz przestrzelił próbę na wyrównanie w ostatnich sekundach.

Czarne Pantery pokazały w sobotę hart ducha i wolę walki, notując już 20. zwycięstwo w sezonie 2014/2015, a ósme z rzędu! W tym momencie mają na swoim koncie 48 punktów i plasują się na 5. miejscu w tabeli. Tyle samo oczek skompletowali również AZS Koszalin i WKS Śląsk Wrocław. Rosa jest druga i zdobyła o punkt więcej, aczkolwiek rozegrała 29 meczów. Energa ma za sobą 28 spotkań.

Gospodarze musieli radzić sobie bez Kyle'a Shiloha. Ciężko wyróżnić w ich szeregach jedną, wiodącą postać. Jerel Blassingame skompletował 13 oczek i 8 asyst, ale zgubił 6 piłek. 16 punktów miał jeden z najlepszych Polaków w TBL, Karol Gruszecki, a 7 oczek w niespełna 12 minut dorzucił bohater ostatnich fragmentów meczu, Mantas Cesnauskis.

Dla Rosy po 12 punktów zdobyli Danny Gibson, Michał Sokołowski i Mike Taylor. Amerykanie nie zachwycili jednak skutecznością - Taylor trafił z gry 6 na 17 oddanych rzutów, a Gibson 4 na 12. Sokołowski chybił 4 próby z pola, ale dodatkowo miał też 6 zbiórek. Tyle samo piłek z tablic zebrał również Taylor.

Energa Czarni Słupsk - Rosa Radom 74:71 (15:22, 14:26, 25:10 20:13)

Czarni: Gruszecki 16, Blassingame 13, Eziukwu 11, Nowakowski 8, Cesnauskis 7, Pasalic 7, Mokros 5, Borowski 4, Seweryn 3.

Rosa: Gibson 12, Sokołowski 12, Taylor 12, Majewski 11, Turek 8, Mirkovic 6, Witka 6, Adams 4, Szymkiewicz 0.

< Przejdź na wp.pl