Daniel Wall - prawdziwy twardziel
Pomimo kontuzji, podkoszowy z bardzo dobrej strony zaprezentował się przed publicznością ze swojego rodzinnego miasta. "Otarł się" o double-double, jednak musiał przedwcześnie opuścić parkiet.
Jezioro przyjechało do Radomia skazane na pożarcie. Zajmującej ostatnie miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi drużynie nikt nie dawał zbyt wielu szans w starciu ze znajdującą się w czołówce Rosą. Jak się jednak okazało po raz kolejny, boiskowa rzeczywistość zweryfikowała te oceny. Podopieczni Zbigniewa Pyszniaka mocno postawili się faworyzowanemu rywalowi.
- Tak jak trener mówił - walczyliśmy przez całe spotkanie jak równy z równym, nawet prowadziliśmy przez długi czas, ale tych sił starczyło tylko na 35 minut - skomentował na pomeczowej konferencji prasowej Daniel Wall. Rodowity radomianin z bardzo dobrej strony zaprezentował się w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, "ocierając się" o double-double. Zdobył bowiem 9 punktów i miał 10 zbiórek.
- W kluczowych fragmentach odezwało się zmęczenie, nie zastawialiśmy już tak dobrze w obronie, po zbiórkach Rosy w ataku padały punkty. Naprawdę nie mieliśmy sił, ale cieszymy się, że zakończyliśmy sezon poważnie - podkreślił 33-latek. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - w ostatniej kwarcie tarnobrzeżanie zdobyli tylko... pięć punktów!