Kostas Flevarakis: Miałem za mało czasu, aby coś zmienić
Zaledwie miesiąc w sezonie 2014/2015 pracował z Akademikami grecki trener. Koszalinianie w play-off musieli uznać wyższość Rosy. - Moje oczekiwania co do tej części rozgrywek były dużo większe - mówi.
Po dwóch porażkach w Koszalinie, AZS jechał do Radomia z nożem na gardle. Nie zdołał przedłużyć ćwierfinałowej rywalizacji z Rosą, przegrywając 75:86. - Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z rezultatu tej serii - nie ukrywał Kostas Flevarakis.
Grek zastąpił zwolnionego wcześniej Igora Milicicia na stanowisku pierwszego trenera w połowie kwietnia. Nie zdołał jednak wyciągnąć drużyny z chwilowego "dołka", w jakim wówczas się znajdowała. Nie chciał tuż po zakończeniu środowego pojedynku analizować swojego pobytu w Polsce. - Jest kilka powodów, dla których zespół przystąpił do tej rywalizacji w takiej formie. To nie jest jednak temat na teraz, bo zawodnicy w tym ostatnim meczu dali z siebie tyle, ile mogli. To nie wystarczyło - podkreślił.
46-letni szkoleniowiec nie omieszkał pogratulować przeciwnikom i uznać ich wyższości. - Trzeba docenić rywala za to zwycięstwo. Trener jest w Rosie już trzeci sezon i może budować oraz rozwijać drużynę krok po kroku - zwrócił uwagę na widoczne efekty pracy Wojciecha Kamińskiego.
Flevarakis przybył do Koszalina po to, aby zrealizować postawiony wcześniej cel, czyli awans do strefy medalowej. Rosa okazała się zbyt wymagającym rywalem. - Moje oczekiwania co do tej części rozgrywek były dużo większe. Nie byłem jednak w stanie w tak krótkim czasie przekazać tego, co chciałem - nie ukrywał.
W hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Akademików wspierała grupa fanów. - Chcę jednocześnie podziękować i pogratulować naszym kibicom, którzy przejechali bardzo długą drogę z Koszalina i wspierali nas w Radomiu. Nie można oczywiście pominąć fanów Rosy i tego, że stworzyli świetną atmosferę na trybunach - zakończył grecki opiekun.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.