Niedosyt Astorii po spotkaniu z SKK

Dawid Siemieniecki

W środowy wieczór w hali Artego Arena Astoria wygrała z SKK Siedlce. Był to tak naprawdę mecz bez historii, choć gdyby nie bardzo wysoka, bo w pewnym momencie już 25-punktowa przewaga bydgoszczan w czwartej kwarcie, w końcówce mogło być nerwowo.

Na szczęście dla Astorii, jej zapas był na tyle okazały, że jedyne, na co stać było zespół SKK, to zmniejszenie strat do 10 "oczek". W tym momencie na parkiecie nie przebywali jednak zawodnicy najbardziej doświadczeni w bydgoskim zespole. - Wynik mógł być dla nas zdecydowanie wyższy, ale myślałem już o naszym kolejnym, sobotnim meczu. Właśnie z tego względu przy bardzo wysokiej przewadze dałem odpocząć Dorianowi Szyttenholmowi, czy Sebastianowi Laydychowi, który był w świetnej dyspozycji w tym meczu - wyjaśnił po spotkaniu szkoleniowiec gospodarzy, Przemysław Gierszewski.

- Cieszę się ze zwycięstwa, bo było nam ono bardzo potrzebne. Udało nam się przede wszystkim ograniczyć skuteczność drużyny SKK w rzutach dystansowych, a także, jeśli o nas chodzi, liczbę strat - podkreślił trener Astorii. Rzeczywiście, zespół SKK jest w swojej grze bardzo mocno ukierunkowany na rzuty zza łuku, wykonując w każdym z dotychczasowych spotkań ponad 20 takich prób. Przeciwko Astorii sztuka ta udała się siedlczanom równo 20 razy, a drogę do kosza znalazły tylko 4 rzuty zza linii 6,75 m.

W zgoła odmiennym nastroju był z kolei opiekun ekipy z Siedlec, Wiesław Głuszczak. I trudno mu się dziwić, bo w przekroju całego spotkania, a nie zaledwie ostatnich kilku minut, jego podopieczni byli zdecydowanie słabsi. - Przede wszystkim gratuluję zespołowi Astorii. Zagrali skutecznie i mocno w obronie. Żeby wygrać z tak dysponowanym rywalem, jak w tym meczu gospodarze, nie można mieć poniżej 50 proc. skuteczności z linii rzutów wolnych, a skuteczność w rzutach za trzy lepiej pominąć. No a do tego mając 23 straty, nie da się wygrać.

W meczu nie brakowało walki, a poprzez to kilku ostrych starć. W jednym z nich udział brał Dorian Szyttenholm, który tego dnia sporo naszarpał się w walce podkoszowej z Rafałem Rajewiczem, czy Bartłomiejem Bojko. Po spotkaniu był jednak przede wszystkim zadowolony ze zwycięstwa. - Jest pewien niedosyt, bo mogliśmy wygrać dużo wyżej, ale gramy teraz praktycznie co 3 dni i trzeba odpowiednio rozłożyć te siły. Szkoda wyniku, aczkolwiek najważniejsze są dwa punkty - powiedział na koniec podkoszowy Astorii.

Bydgoski zespół ma jednak o tyle dobry terminarz, że w najbliższą sobotę ponownie zagra u siebie. Rywalem Asty będzie, może nie rewelacja całych rozgrywek, ale na pewno rywal mocny u siebie, Zetkama Doral Nysa Kłodzko. Beniaminek we własnej hali pokonał już Sokoła Łańcut, GTK Gliwice oraz Pogoń Prudnik, jednak na wyjazdach ma najgorszy bilans w całej lidze, konkretnie 0-5. To zatem Astoria będzie faworytem sobotniego starcia.

< Przejdź na wp.pl