WP SportoweFakty

Świetna końcówka Sokoła. Ekipa z Łańcuta pokonała GKS Tychy

Bartosz Półrolniczak 

Długo zanosiło się na to, że goście mogą sprawić niespodziankę. Cierpliwie grający Sokół pokazał klasę w ostatniej odsłonie i pokonał GKS Tychy 79:74. To trzecie zwycięstwo w sezonie dla podopiecznych Dariusza Kaszowskiego.

Już przed sezonem wielu obserwatorów spodziewało się, że to koszykarze z Łańcuta i Tychów będą walczyć o najwyższe cele na zapleczu ekstraklasy. O ile Sokół od początku rozgrywek potwierdzał swój potencjał, to GKS zawodził. Goście przegrali dwa pierwsze starcia i postawili się w dość niewygodnej sytuacji przed pojedynkiem na gorącym terenie w Łańcucie. Ekipa z Podkarpacia znów zagrała osłabiona, bo musiała sobie radzić bez Krzysztofa Krajniewskiego

Od początku mecz był jednak niezwykle wyrównany. Dobrze spotkanie zaczęli goście, którzy po punktach Wojciecha Barycza i Huberta Mazura prowadzili 8:5. Żadna drużyna nie potrafiła zbudować większej przewagi, a wynik oscylował wokół remisu. Wysoką dyspozycję potwierdził Alan Czujkowski, który wyprowadził łańcucian na prowadzenie 18:13, ale końcowe fragmenty pierwszej kwarty należały do tyszan, którzy zredukowali straty do zaledwie jednego oczka.

Kolejne minuty miały bardzo podobny przebieg. Sokół najpierw za sprawą niezawodnego Macieja Klimy odskoczył na sześć oczek, by tuż przed przerwą po akcji doświadczonego Radosława Basińskiego stracić prowadzenie. Pierwszą część rywalizacji celnym rzutem za trzy zakończył Marcin Sroka, a jego drużyna wygrywała 44:43.

Po zmianie stron gra nie była już tak ofensywna, a koszykarzom z trudem przychodziło zdobywanie punktów. Mowa tu zwłaszcza o zawodnikach trenera Dariusza Kaszowskiego, którzy w tym fragmencie meczu zdobyli tylko 10 oczek. Odbiło się to na wyniku, bo po kolejnych udanych akcjach Barycza i Mazura GKS Tychy osiągnął najwyższe w meczu, siedmiopunktowe prowadzenie. Przed decydującą odsłoną gospodarze musieli gonić przeciwnika.

ZOBACZ WIDEO: Peszko: denerwują mnie żarty na mój temat 

Na pięć minut przed końcem łańcucianie przejęli inicjatywę. Gdy celnie zza łuku przymierzył Bartosz Czerwonka, Sokół odzyskał prowadzenie i przełamał dzielnie walczących gości. Po chwili tyszan dobił Maciej Klima i stało się jasne, że niespodzianki na Podkarpaciu nie będzie. W końcówce pewnie rzuty wolne wykonywał Sebastian Szymański. Ostatecznie Sokół Łańcut pokonał GKS Tychy 79:74. Dla gospodarzy to trzecia wygrana, a dla gości trzecia porażka w sezonie.

Sokół popełnił mniej strat (11:17), zanotował więcej asyst (20:15) i był bardzo skuteczny z linii rzutów wolnych, wykorzystując 25/30 prób. GKS wykonał tylko 15 takich prób, z czego aż sześć spudłował.

Max Elektro Sokół Łańcut - GKS Tychy 79:74 (22:21, 22:22, 10:14, 25:17)

Sokół: Klima 18, Czujkowski 18, Szymański 13, Sroka 10, Koszuta 6, Czerwonka 5, Kulikowski 5, Zywert 4.

GKS: Mazur 20, Barycz 17, Piechowicz 9, Basiński 8, Deja 7, Hałas 7, Bzdyra 6, Szpyrka 0.

< Przejdź na wp.pl