Getty Images

Szok w NBA Slam Dunk Contest! Dramat Aarona Gordona, Glenn Robinson III porwał kibiców

Patryk Pankowiak

Aaron Gordon, murowany faworyt do zwycięstwa, nie awansował nawet do finału konkursu wsadów, a publikę porwali młodzi zawodnicy, Derrick Jones oraz Glenn Robinson III. Triumfował ten drugi.

Zwieńczeniem dnia było to, na co cały koszykarski świat czekał najmocniej. W dwóch poprzednich edycjach NBA Slam Dunk Contest triumfował latający ponad koszami Zach LaVine. Teraz sympatycy basketu ostrzyli sobie zęby na równie ciekawe akrobacje, które oceniało jury: Gary Payton, David Robinson, Dominique Wilkins, Alonzo Mourning oraz Chris Webber.

Przedstawienie rozpoczął DeAndre Jordan. Środkowy Los Angeles Clippers przeskoczył DJ Khaleda i jego konsolę, który nagrywał wszystko na telefonie. Nie były to fajerwerki, lecz początek całkiem obiecujący. Jordan dostał za tę próbę 41 punktów. 

Fanów do czerwoności rozgrzał Glenn Robinson III, syn byłego mistrza NBA (2005) oraz uczestnika Meczów Gwiazd – Glenna „Big Dog” Robinsona. Ten przeskoczył dwie osoby, które się podsadzały i wsadził piłkę do kosza lewą rękę. James Harden był pod wrażeniem, jury także, które dało mu 50 oczek.

Trzecia próba dnia, Derrick Jones Jr. próbował przeskoczyć czterech (!) kolegów z drużyny i ta sztuka udała mu się za drugim razem. Otrzymał za to 45 punktów. 

Wielki faworyt, ulubieniec kibiców - Aaron Gordon zawiódł na całej linii. Tak słabego występu ze strony charyzmatycznego skrzydłowego, który przed rokiem toczył niesamowity bój z Zachem LaVine nie wyobrażał sobie absolutnie nikt. A na początku wszystko wyglądało obiecująco, Gordon poszedł z biegiem czasu i zaangażował do pomocy drona firmy Intel. Wszystkiemu towarzyszyła muzyka z sagi Star Wars. Dron puścił piłkę, ta odbiła się od parkietu, a Aaron chciał przełożyć ją pod nogą i wykonać wsad. Byłoby fantastycznie, ale powiodło się dopiero za którymś podejściem z rzędu, przez co dostał zaledwie 38 oczek. 

Jako, że zdobył najmniej, właśnie Gordon był pierwszym w drugiej serii. Tym razem próbował przełożyć piłkę za plecami i porwać kibiców. Tylko maksymalna ilość punktów od jurorów mogłaby go jeszcze uratować, tymczasem ci przyznali mu ich... 34 i to za same chęci, ponieważ nie udało mu się wykonać założonego planu. Klapa i koniec zmagań.  

[nextpage]


DeAndre Jordan popisał się jeszcze ciekawym wsadem, ale wszystko co najlepsze, miało dopiero nadejść. 

Tym wsadem Derrick Jones wprawił w zachwyt całe Smoothie King Center. Jego kolega z Phoenix Suns, Devin Booker odbił piłkę od kantu tablicy, a Jones przełożył ją pod nogami - niesamowita próba! 50 punktów było formalnością.

Glenn Robinson potrzebował 35 oczek, aby awansować do finału, a zdobył ich 41. Przy wsadzie zasłonił ręką twarz i obrócił się o 180 stopni.

Skrzydłowy Indiana Pacers przeskoczył Paula George'a, za co dostał 44 oczka.
Derrick Jones, który dotychczas w NBA rozegrał tylko siedem meczów, próbował przeskoczyć trzy, a następnie dwie osoby i przełożyć przy tym piłkę pod nogami. Arcytrudna próba, która zakończyła się fiaskiem, a na pocieszenie otrzymał zaledwie 37 punktów. Ambitny 20-latek zaryzykował, tym razem to się nie opłaciło. 

W swojej drugiej finałowej probie pokazał wszystko, co potrafi, cały swój kunszt. Jurorzy nie mieli żadnych wątpliwości - maksimum punktów. Jones przełożył piłkę pod nogami, wybijając się kilka metrów od kosza. Wow! 

Ale wszystkie karty cały czas były w rękach mającego chrapkę na triumf Robinsona. Ten przeskoczył George'a, cheerleaderkę i maskotkę, wsadzając przy tym piłkę od tyłu - także 50 punktów! Właśnie w ten sposób został królem wsadów. - Marzenia się spełniają, świetnie się bawiłem - komentował wzruszony Glenn Robinson III. - Zawsze w mojej karierze stawiany byłem w roli underdoga czy czarnego konia, nikt na mnie nie liczył. Cieszę się, że pozytywnie zaskoczyłem. 

< Przejdź na wp.pl