WP SportoweFakty

Kasę zarobili, play-off nie zrobili

Karol Wasiek

Koszykarze ze Szczecina i z Krosna łączy w tym sezonie jedno: przedstawiciele obu klubów zdecydowali się sprzedać swoje gwiazdy do silniejszych lig. Po tych transferach drużyny zanotowały ostry zjazd, który nie zakończył się happy-endem.

Przypadki Chrisa Czerapowicza i Taylora Browna mają ze sobą wiele wspólnego. Obaj byli wiodącymi postaciami odpowiednio Miasta Szkła Krosno i Kinga Szczecin - prowadzili swoje drużyny do zwycięstw, a sami byli wymieniani jako główni kandydaci do zdobycia statuetki MVP za regularną część sezonu.

Ich świetna gra w PLK nie przeszła bez echa. O obu zawodników już w grudniu zabiegały inne zespoły z silniejszych lig. Wtedy jednak zgodnie podkreślali, że swoją przyszłość wiążą z Polską i nie zamierzają odchodzić. W podobnym tonie wypowiadali się działacze, jak i trenerzy.

Michał Baran zasłynął nawet wypowiedzią, że Czerapowicza nie oddałby nawet Los Angeles Lakers. - Nie chcę wiedzieć jakie pieniądze wchodzą w grę. Uciąłem rozmowy, mówiąc jasno: Chris z nami zostaje do końca sezonu. Nawet gdyby Los Angeles Lakers zgłosili się po niego. Nie puszczę go - mówił opiekun krośnian.

W lutym zmieniła się optyka przedstawicielu obu klubów. Z różnych względów. Władze beniaminka chciały zarobić na Czerapowiczu, choć trener Baran był przeciwny sprzedaży, z kolei szczeciński klub miał już nieco dość współpracy z Brownem, który na co dzień sprawiał sporo problemów (nieco więcej tutaj).

Przełomowym momentem był turniej o Puchar Polski, na którym po raz ostatni oglądaliśmy w akcji Czerapowicza i Browna. Wtedy rozgrywał się temat sprzedaży obu koszykarzy. Ostatecznie Szwed powędrował do Andory, z kolei Amerykanin wyjechał na Litwę.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

 

[nextpage]

Bez nich jest ciężko

Miasto Szkła Krosno z Chrisem Czerapowiczem w składzie miało bilans 12:8 i zajmowało miejsce w pierwszej "szóstce". Było mocnym kandydatem do gry w play-off. Po odejściu Szweda gra zespołu rozleciała się. O tym w kilku wywiadach w dość mocnych słowach mówił Michał Baran.

- Jestem pierwszy sezon w tym świecie sportowo-biznesowym. Kontrakt podpisany do końca sezonu, bez możliwości odejścia wydawał mi się klarowny. Teraz już wiem, że jest to bardziej biznes niż sport. Takie sytuacje się zdarzają - tłumaczył szkoleniowiec Miasta Szkła.

Od momentu odejścia Czerapowicza drużyna z Krosna wygrała zaledwie 3 z 10 meczów. Ostatnia porażka na własnym parkiecie z MKS-em zamknęła drogę do play-off.

W Szczecinie podobna historia. Z Brownem drużyna miała bilans 11:9 i miała realne szanse na grę w fazie play-off. Od jego odejścia drużyna wygrała zaledwie... 3 z 9 meczów! Na niewiele zdały się posiłki z Siarki Tarnobrzeg. Ani Travis Releford ani Zane Knowles nie okazali się zawodnikami, którzy znacząco odmieniliby oblicze zespołu.

- Nie chciałbym się tłumaczyć, ale widzę, że coś się popsuło wraz z odejściem Taylora. Wiem, że wiele osób się doszukiwało w tym pozytywów, ale dla mnie to jak wyrwanie zęba trzonowego. Nie mamy czym gryźć. Nasi strzelcy nagle przestali trafiać, a wypadł jeszcze na kilka spotkań potencjalny następca Taylora - Travis - mówił Marek Łukomski.

Klub zarobił. Jak rozliczyć trenerów?

Pieniądze się zgadzają. Kluby zarobiły na sprzedaży obu zawodników - odpowiednio Czerapowicz: około 120-130 tysięcy złotych i Brown: 80-90 tysięcy złotych. Pozostaje jednak pytanie - jak rozliczyć trenerów, skoro stracili koszykarzy, na których opierali swoją grę?

Co prawda celem Barana było utrzymanie w PLK i on to osiągnął z nawiązką, ale jego ambicje sięgały gry w play-off. Nie bał się o tym mówić. - Gramy o najlepszą "ósemkę" - tłumaczył. Władze klubu ograbiły go z tych marzeń. Trener krośnian nie ukrywał swojej złości. Czy przejdzie mu i podpisze w Krośnie nową umowę? Klub chce go zatrzymać.

Celem Marka Łukomskiego od samego początku była gra w fazie play-off. Do czasu sprzedaży Browna wszystko szło zgodnie z planem. Cel był realizowany i nic nie wskazywało na to, że drużyna wypadnie z gry. Po transferze Amerykanina coś się zacięło. Kolejne porażki powodowały frustrację. Już teraz wiemy, że drużyny w pierwszej "ósemce" nie będzie, co oznacza, że szkoleniowiec najprawdopodobniej zapłaci za to wysoką cenę - ma pożegnać się z drużyną. Podobno rozpoczęły się już poszukiwania nowego trenera.

I czy warto było sprzedawać?

< Przejdź na wp.pl