WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Andrej Urlep

Andrej Urlep: Jeśli chcemy zwyciężyć w serii, musimy poprawić obronę

Dawid Borek

Stelmet Enea BC Zielona Góra pokonał Rosę Radom 104:97 i w ćwierćfinałowej rywalizacji Energa Basket Ligi prowadzi 1:0. - Jeśli chcemy zwyciężyć w serii, musimy poprawić obronę - mówi Andrej Urlep.

Mistrzowie Polski zrobili pierwszy krok w kierunku obrony tytułu. - Zawsze najważniejsze jest zwycięstwo. Wygraliśmy pierwszy mecz w play-off, co jest bardzo ważną sprawą. Samo spotkanie było bardzo ofensywne, padło wiele celnych rzutów. Jeśli chcemy zwyciężyć w serii, musimy jednak poprawić obronę - przyznaje Andrej Urlep.

Zwycięstwo Stelmetowi Enei BC Zielona Góra nie przyszło jednak łatwo. Rosa Radom mocno postawiła się biało-zielonym. - Pierwszy mecz jest ważny z punktu widzenia psychologicznego. Chcieliśmy wygrać we własnej hali i to nam się udało, choć w obronie graliśmy raz lepiej, raz gorzej. Szczególnie w końcówce pogubiliśmy się, ale uratowaliśmy zwycięstwo trójkami. Do poprawy jest na pewno defensywa jeden na jednego. My, wysocy, za bardzo dawaliśmy się ogrywać Audzie czy Zajcewowi - komentuje Adam Hrycaniuk.

Gospodarze w czwartej kwarcie wyszli nawet na 12-punktowe prowadzenie, jednak Rosa doprowadziła do nerwowej końcówki. - Było bardzo ciekawie, to był dobry mecz dla publiczności, zacięty do samego końca. Wydawało się, że Stelmet miał bezpieczną przewagę, natomiast odrobiliśmy straty. Zielonogórzanie zanotowali jednak fantastyczny finisz i wygrali. Gratulacje dla rywali i trenera Urlepa. Dziękuję także moim zawodnikom za walkę - mówi Wojciech Kamiński.

- Tak jak się spodziewaliśmy, to było spotkanie ataku. Uczulałem moich zawodników, że jeśli pozwolimy się rozszaleć zielonogórzanom na obwodzie, to bardzo trudno będzie wygrać w hali CRS. Przykro mi, że się nie myliłem, ale jest tylko 1:0, za chwilę drugi pojedynek - dodaje trener Rosy.

Radomianom w pierwszym meczu ćwierćfinałowym zabrakło przede wszystkim wsparcia krajowych zawodników. Michał Sokołowski zdobył tylko pięć punktów. - Myślę, że musimy zmienić nastawienie mentalne. Ciężko się gra, gdy polscy zawodnicy rzucają łącznie dziewięć punktów. To nie jest tak, że nie mieli otwartych pozycji. Po prostu trochę się wystraszyli i w tym elemencie możemy coś jeszcze od siebie dodać. Może dokonamy też małych zmian w obronie - tłumaczy Kamiński.

ZOBACZ WIDEO PSG idzie na "setkę". Arbiter "znokautował" piłkarza Bordeaux [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

< Przejdź na wp.pl