Massa w siódmym niebie po GP Francji

Robert Chruściński

Fin musiał borykać się przez znaczną część wyścigu z uszkodzeniami układu wydechowego, po tym jak z jego samochodu oderwała się rura wydechowa. Defekt bolidu Raikkonena zniwelował jego przewagę nad Massą, który ostatecznie wyprzedził swojego partnera.

Tylko dzięki problemom fińskiego kierowcy Felipe Massa mógł zwyciężyć na Magny-Cours. Kwalifikacje i pierwsze trzydzieści okrążeń były potwierdzeniem tego, kto jest aktualnie najlepszym zawodnikiem na świecie. - To fantastyczne uczucie. W ogóle nie spodziewałem się, że wygram. Czasami potrzebne jest szczęście, które tym razem uśmiechnęło się do mnie. Podążamy w dobrym kierunku. Cała ekipa spisała się doskonale. Kiedy spadł deszcz byłem zakłopotany. Czasem wystarczy kilka kropli, aby tor zmienił się diametralnie. Wiem o tym, że jesteśmy dopiero w połowie sezonu. Musimy więc nadal zdobywać punkty, nawet jeżeli nie będziemy mieć szans na zwycięstwo - stwierdził uradowany Massa.

Kimi Raikkonen miał szczęście w nieszczęściu. Uszkodzony układ wydechowy spowodował, że szansa na zwycięstwo Fina prysła jak bańka mydlana. Z drugiej strony sam zainteresowany przyznaje, iż ukończenie wyścigu w takiej sytuacji to istny cud. - Wyścig był dla mnie bardzo nieszczęśliwy. Przez cały weekend bolid spisywał się wręcz idealnie. Jechałem z pole position i bez większych problemów prowadziłem w wyścigu, jednak później bolid miał awarię. Miałem sporo szczęścia, że dojechałem do mety na drugim miejscu. Do sukcesu przyczyniła się spora przewaga wypracowana w pierwszej części wyścigu. Jeśli wyścig byłby dwa okrążenia dłuższy, pewnie nie dojechałbym do mety. Jestem jednak rozczarowany, nawet jeśli te osiem punktów ma dla mnie i dla zespołu ogromne znaczenie. Czułem jakbym jechał z kontrolą trakcji. Silnik nie miał żadnej mocy na wyjściu z zakrętów, więc nawet deszcz mi nie przeszkadzał - powiedział Fin.

< Przejdź na wp.pl