Getty Images / Na zdjęciu: Carlo Ancelotti

Ancelotti vs Klopp, czyli siła spokoju kontra szalony wynalazca

Rafał Sierhej

Nie ma trenerów, którzy docierali do finału Ligi Mistrzów częściej niż Carlo Ancelotti i Juergen Klopp. Są jak woda i ogień, ale łączy ich nieustająca ambicja wygrywania.

Finał Ligi Mistrzów to najważniejszy mecz sezonu w piłce klubowej. Jest zwieńczeniem sezonu, przy którym nie liczą wszystkie ligowe hity w Premier League, Serie A, czy El Clasico. W sobotę oczy piłkarskiego świata zwrócone będą na Paryż, gdzie Liverpool i Real Madryt zagrają o triumf w najważniejszych rozgrywkach klubowych na świecie.

Droga finalistów na Stade de France była zupełnie inna, ale dla obu drużyn kluczowi w tej wędrówce byli wybitni trenerzy: Juergen Klopp z Carlo Ancelottim. Dla pierwszego to czwarty finał Champions League w karierze - pod tym względem bije go tylko Ancelotti (5).

Po raz jedenasty


To będzie ich jedenaste starcie w historii. Rywalizowali ze sobą zarówno na arenie europejskiej, jak i krajowej, ale najczęściej mierzyli się w Lidze Mistrzów (6). Przewagę psychologiczną przed finałem ma Ancelotti. Jego siła spokoju częściej okazywała się skuteczna niż szaleństwo Niemca.

ZOBACZ WIDEO: Jak czytać grę Bayernu? Wiemy, o co chodzi prezesom mistrza Niemiec
 

Drużyny Włocha ograły zespoły Kloppa trzy razy. Niemiec wygrał dwukrotnie, a raz padł remis. Również w ogólnym bilansie na plusie jest Włoch (4-3-3). Choć obaj słyną z zamiłowania do ofensywy, w bezpośrednich starciach ich zespoły nie były skuteczne. Drużyny prowadzone przez Kloppa strzeliły ekipom Ancelottiego 7 goli, a do drugiej bramki piłka wpadła 11 razy.

Klopp napędził stracha Realowi


W sezonie, w którym Real Madryt sięgnął po historyczną La Decimę (2014/15) na drodze drużyny prowadzonej przez Carletto stanęła Borussia Dortmund prowadzona przez szalonego naukowca z Dortmundu. Nie był to dla Realu łatwy dwumecz. Klopp mocno utrudnił Królewskim drogę po historyczny 10. triumf w Champions League.

W pierwszym spotkaniu 1/4 finału Los Blancos wygrali 3:0. Wtedy wszystko ułożyło się Realu. Szybko strzelił dwa gole i kontrolował przebieg meczu. Po przerwie dołożył trzecią bramkę i na rewanż jechać z solidną zaliczką. 

Polscy kibice ten mecz wspominać mogą przez pryzmat błędu Łukasza Piszczka przy jednej z bramek dla gospodarzy. Z drugiej strony, wielkim nieobecnym tego spotkania był Robert Lewandowski.

Carlo Ancelotti jako trener wygrał Ligę Mistrzów już trzy razy
Dla Realu to była wielka ulga, bo ledwie rok wcześniej "Lewy" w meczu z Królewskimi skompletował czteropak. W rewanżu Polak zagrał, ale Ancelotti potrafił go zatrzymać. Z drugiej strony, obrona Realu poświęciła Lewandowskiemu tyle uwagi, że błysnąć mogli inni ofensywni gracze BVB.

Z przyjemnego 3:0 dla Realu na początku meczu w Dortmundzie po zaledwie 37 minutach zrobiło się już jedynie 3:2. Dwa gole dla gospodarzy strzelił Marco Reus i Real na przerwę schodził z niepewny tego, czy uda mu się awansować.

Plan Kloppa zadziałał doskonale, a Ancelotti mógł mieć przed oczami deja vu z historycznego finału Ligi Mistrzów w Stambule, gdy do przerwy jego Milan prowadził 3:0, a potem... Liverpool w 15 minut doprowadził do stanu 3:3. 

Na Signal Iduna Park Kloppowi nie udała się ta sama sztuka. Włoski szkoleniowiec na drugą połowę rewanżu  wprowadził odpowiednie zmiany w defensywie i po przerwie nie padła już żadna bramka. Porażka 0:2 okazało się szczęśliwym dla Królewskich wynikiem. 

Co ciekawe, tamten dwumecz pamięta aż siedmiu aktualnych zawodników Realu. Na czele tej grupy stoi oczywiście prawdopodobny zdobywca złotej piłki za sezon 2021/2022 Karim Benzema

Trudne przeprawy mistrza z walecznym Napoli


W sezonach 2018/2019 i 2019/2020 Klopp i Ancelotti rywalizowali w fazie grupowej Ligi Mistrzów. O ile kilka lat wcześniej bezwzględnym faworytem wydawał się być zespół Ancelottiego, o tyle w przypadku ostatnich potyczek w Lidze Mistrzów tym mianem mógł poszczycić się Liverpool prowadzony przez Kloppa. 

Jak się jednak okazało rola faworyta łatwa nie jest. Bilans starć grupowych z tych sezonów przechyla się na korzyść włoskiego szkoleniowca. Ancelotti i jego SSC Napoli postawili się faworyzowanemu klubowi z miasta Beatlesów. 

Najpierw Napoli postawiło twarde warunki na własnym stadionie. Liverpool przegrał 0:1 i nie oddał nawet celnego strzału na bramkę. Tamto starcie pamięta, chociażby wielka ofensywna trójka Mohamed Salah, Sadio Mane i Roberto Firmino czy Alisson

W rewanżu na Anfield Klopp zmodyfikował taktykę, co poskutkowało zdecydowanie lepszym spotkaniem dla postronnego widza oraz zwycięstwem Liverpoolu 1:0. Tutaj mamy w dwumeczu remis 1:1. The Reds wygrali tamtą edycję Ligi Mistrzów, ale prawdopodobnie nie byłoby ich triumfu, gdyby w decydującym momencie nie pomylił się Arkadiusz Milik. Więcej TUTAJ.

Juergen Klopp ma na koncie jeden triumf w Lidze Mistrzów
W następnym sezonie Liverpool prowadzony przez niemieckiego trenera ponownie zawitał pod Wezuwiusza. Tym razem Napoli było jeszcze mniej gościnne dla przyjezdnych z Anglii. Drużyna Ancelottiego wygrała 2:0. 

Spotkanie było zdecydowanie bardziej wyrównane niż poprzednie. Kibice nie doświadczyli już takiej bezradności gości. Liczy się jednak końcowy rezultat, a nie statystyka strzałów. W tej kwestii górą było Napoli. 

W rewanżowym starciu dwóch najlepszych drużyn ówczesnej grupy padł remis 1:1. Nie ma żadnych wątpliwości, że zdecydowanie lepsza w tym meczu była ekipa prowadzona przez byłego szkoleniowca Borussii Dortmund. 

Neapolitańczycy oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę gospodarzy, ale to wystarczyło, żeby wywieźć z Anfield Road jeden cenny punkt. Najlepszym graczem tamtego meczu został wybrany Dejan Lovren, którego już w Liverpoolu nie ma. W tym dwumeczu górą był Ancelotti. 

Finał to nie dwumecz


Gdyby finał Ligi Mistrzów był dwumeczem, Klopp z czysto statystycznego punktu widzenia byłby na straconej pozycji. Szczęściem niemieckiego szkoleniowca jest jednak fakt, że wszystko rozstrzygnie się w jednym meczu na Stade de France w podparyskim Saint-Denis.

Gdy spojrzymy na statystykę finałów Ligi Mistrzów rozgrywanych przez obu szkoleniowców w ich karierach, Carlo Ancelotti jest najlepszy w historii pod tym względem. Na cztery rozegrane finały wygrał trzy, jeden zremisował. 

Włoch jest także pierwszym trenerem w historii, który do finału tych elitarnych rozgrywek dotarł pięć razy, to tyle samo, ile triumfów ma Barcelona. 

Klopp z kolei na trzy rozegrane finały Ligi Mistrzów wygrał zaledwie jeden, ten w 2019 roku w... Madrycie. Rok wcześniej w pokonanym polu zostawił go jednak Real. Bardzo dużo punktów wspólnych, które w sobotni wieczór nie będą miały jednak absolutnie żadnego znaczenia.

Liverpool powalczy o siódmy w historii najważniejszy europejski puchar. Z kolei Real postara się jeszcze bardziej wyśrubować rekord, który jak na razie jest niezagrożony i zdobyć czternasty triumf. 

Finał Ligi Mistrzów Liverpool FC - Real Madryt w sobotę o godz. 21. Transmisja na antenach Polsatu Sport Premium 1 oraz TVP 1. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty

Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz też:
Manchester United gotowy wydać wielkie pieniądze na transfer gwiazdy
Karol Linetty może zmienić klub. Jest zainteresowanie zespołu z Serie A

< Przejdź na wp.pl