Getty Images / Silvestre Szpylma/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Arnaut Danjuma

Wszystko było dogadane, został podpis. Tottenham w ostatniej chwili podkradł zawodnika

Bartłomiej Bukowski

To nie jest codzienność, by piłkarz był dogadany z jednym klubem, miał za sobą testy medyczne, a jego transfer został potwierdzony przez topowych dziennikarzy, by ostatecznie zagrał w innym zespole. Tak jednak było z Arnautem Danjumą.

Wszystko wskazywało na to, że Arnaut Danjuma swoją karierę kontynuować będzie w Evertonie. Potwierdzili to już najwięksi dziennikarze z Fabrizio Romano i Davidem Ornsteinem na czele, a do pełni formalności brakowało tylko podpisu piłkarza. 


Danjuma miał już za sobą nie tylko testy medyczne, ale i sesję zdjęciową dla nowego pracodawcy, a także zdążył zapowiedzieć, że zrobi wszystko, by pomóc "The Toffees" uniknąć spadku z Premier League. Czas pokazał jednak, że przyjdzie mu grać o znacznie wyższe cele.

- Tottenhnam zdecydował się na transfer Danjumy w nocy z poniedziałku na wtorek. Uznali to za wielką szansę, więc z niej skorzystali - wyjawił Fabrizio Romano. - Everton był zszokowany i wściekły, gdyż Danjuma zgodził się na warunki, przeszedł testy medyczne, a także załatwił sprawy medialne - dodał ekspert.

Angielskie media sugerują, że na zmianę decyzji Danjumy wpływ mogło mieć zwolnienie Franka Lamparda z Evertonu. Angielski menadżer miał być mocno zaangażowany w cały transfer Holendra, jednak nie zdążył doprowadzić go do końca. 

Danjuma zatem najbliższe pół roku spędzi na wypożyczeniu w Tottenhamie. Londyński klub miał także zawrzeć w umowie z Villarreal kwotę wykupu piłkarza opiewającą na 30 mln euro.

Czytaj także:
Chelsea obeszła zasady Financial Fair Play?
Harry Kane bohaterem hitu transferowego? Zainteresowany ligowy rywal

ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera
 

< Przejdź na wp.pl