Wojciech Stawowy: Czujemy krew
- Nikt tam jeszcze nie wygrał i chcemy być pierwszym takim zespołem - mówi przed niedzielnym meczem 13. kolejki I ligi z Flotą Świnoujście trener Cracovii [tag=316]Wojciech Stawowy[/tag].
Październik to według wielu swoisty "miesiąc prawdy" dla Pasów. Krakowianie rozpoczęli miesiąc od pucharowego starcia z liderem I ligi Flotą Świnoujście, później spotkali się z wiceliderem rozgrywek Zawiszą Bydgoszcz, teraz znów lecą do Świnoujścia, a w najbliższą środę zagrają z 3. ekipą zaplecza ekstraklasy, czyli Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Na razie drużyna Stawowego zdaje egzamin. W spotkaniu 1/8 finału Pucharu Polski była lepsza od Floty, ale odpadła z rozgrywek po konkursie rzutów karnych (2:2 i 7:8 w karnych). Trzy dni później natomiast w dobrym stylu (3:1) rozprawiła się u siebie z Zawiszą.
- Nie uznaję czegoś takiego jak "mecze prawdy" - mówi opiekun Cracovii. - Wygraliśmy z Zawiszą i jaka miała się objawić "prawda"? Wygraliśmy mecz ligowy z zespołem groźnym, który jest w tabeli jeszcze przed nam i który będzie walczył z nami o ekstraklasę. Przy porażce ciężko byłoby nam gonić Zawiszę, bo siedem punktów to duży dystans. Ale wygraliśmy i nikt nie może mówić, że to był przypadek, bo wygraliśmy z Zawiszą drugi raz w tym sezonie. To jest duży bodziec mentalny dla moich piłkarzy. Mamy też dzięki temu przewagę psychologiczną nad Zawiszą. Flota też jeszcze jest przed nami. Jeżeli chcemy ją skutecznie gonić, a chcemy ją przegonić, to nie mamy innego wyjścia, niż wygrać w Świnoujściu.
Czy dwutygodniowa przerwa w grze o stawkę może uśpić krakowian? - Nie. Zespół jest umotywowany i ma świadomość. To jest też klasa tej drużyny, że ona ma świadomość. Chłopcy wiedzą, po co zakładają koszulki w biało-czerwone pasy i to jest nasz wspólny sukces. Z Cracovią trzeba się utożsamiać. Nie można wychodzić sobie na trening i mecz bez takiej świadomości. Tak samo nie można jechać do Świnoujścia bez świadomości celu tej wyprawy. Chcemy awansować. Uśpić nas nic nie może, cały czas jesteśmy w treningu, moi piłkarze są profesjonalistami - zapewnia Stawowy i uzupełnia: - Poza tym jest jeszcze jedna rzecz: złość sportowa. W meczu pucharowym byliśmy od Floty lepsi, a odpadliśmy w rzutach karnych, które nie mają nic wspólnego z grą, tylko są loterią. Chłopaki czują krew i chcą się znów skonfrontować z Flotą. Nikt tam jeszcze nie wygrał i chcemy być pierwszym takim zespołem.
- Mieliśmy taką formę relaksującą. Mamy takie wypracowane integrujące wstawki. Drużyna jest bardzo zintegrowana ze sobą. Ci chłopcy są ze sobą na dobre i na złe. To też jest siłą tego zespołu, który cały czas jest w budowie. Trzeba o tym pamiętać, że dopiero stawiamy fundamenty, nawet nie ma jeszcze stanu surowego otwartego. Pracy przed nami jest ogrom, ale wszystkie pozytywne akcenty, które mają miejsce po drodze, pomagają w pracy. Sam kiedy rano wstaję i jadę do klubu, to robię to z wielką radością. Nie tylko dlatego, że jadę na Cracovię, ale dlatego, że jadę się spotkać ze swoimi piłkarzami i kolegami. Jeśli w pracy jest fajna atmosfera, to chce się do niej przyjeżdżać. Nie przygotowujemy się do Floty w jakiś specjalny sposób, ale skojarzenie jest dobre: tak w tych oddziałach się robi. Ale jak widać, tak samo można robić w drużynie piłkarskiej - opowiada Stawowy.