Łukasz Grzeszczyk: Ciężka praca daje efekty

Krzysztof Niedzielan

Premierowa bramka Łukasza Grzeszczyka przyczyniła się do wygranej Sandecji Nowy Sącz z Olimpią Grudziądz. - Powoli nasza gra zaczyna się zazębiać - mówi 26-letni pomocnik.

Mecz 11. kolejki I ligi świetnie ułożył się dla sądeczan, którzy już w 16. minucie wyszli na prowadzenie. Precyzyjnym strzałem prawą nogą popisał się Łukasz Grzeszczyk, dla którego była to pierwsza bramka dla Sandecji w oficjalnym spotkaniu.

- Miałem dobre okazje w meczach z Dolcanem i Eneregtykiem, zabrakło mi trochę szczęścia, a teraz to szczęście się do mnie uśmiechnęło - powiedział pomocnik "Pasów", który zazwyczaj był wystawiany w środku, a tym razem, trochę z konieczności zagrał na prawej stronie, co okazało się bardzo korzystne. - Trener mówił, żebym w ataku schodził do środka, a na prawej stronie pomagał w defensywie. Starałem się szukać piłki i miejsca na boisku - dodał.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Na początku drugiej połowy po uderzeniu Tomasza Margola, kierunek lotu piłki zmienił jeszcze obrońca gości Michal Piter-Bucko i Sandecja wyszła na prowadzenie 2:0, którego nie oddała już do końca. Radość w biało-czarnych szeregach była podwójna i wynikała nie tylko ze zwycięstwa, ale też z bardzo dobrej gry. Receptą na sukces, okazała się nie tylko skuteczność z przodu, ale też gra na zero z tyłu.

 - Miło się gra takie mecze i miło się po nich schodzi z boiska. Mam 3 punkty i każdy jest szczęśliwy. Trzeba też pamiętać, że Olimpia stworzyła sobie trzy groźne okazje ze stałych fragmentów gry i na to musimy zwracać uwagę. Nie możemy popełniać juniorskich błędów w defensywie, gdzie zawodnik z Grudziądza przy stałym fragmencie gry ma dużo miejsca w polu karnym. Całe szczęście, że trafił w bramkarza - stwierdził Grzeszczyk.

Łukasz Grzeszczyk był ważną postacią formacji ofensywnej Sandecji
Choć oczywiście nie mogło to mieć kluczowego znaczenia, ale na pewno pomógł piłkarzom z Nowego Sącza głośny doping. Kibice zawiesili protest i chóralne śpiewy powróciły na stadion im. Ojca Władysława Augustynka.

- Tak mówiąc pół żartem, pół serio widocznie tego dopingu nam brakowało. Na pewno ciężka i systematyczna praca na treningach daje efekty. W Chojnicach też graliśmy w piłkę, ale przegraliśmy po indywidualnym błędzie. Nie pozostaje nic innego jak dalej pracować i wygrywać. Na budowę zespołu potrzeba czasu. W trakcie rundy zmienił się trener, który ma swoja koncepcję. Powoli zaczyna się to zazębiać i miejmy nadzieję, że w kolejnych meczach będzie podobnie - zakończył optymistycznie pomocnik Sandecji Nowy Sącz.


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl