Pogoń Szczecin - mistrzyni inauguracji nie chce hamować
To mała tradycja, że Portowcy wygrywają na początek ligi, ale następnie nie idą za ciosem. Teraz Pogoń Szczecin po zwycięstwie u mistrza Polski podejmie Śląsk Wrocław.
Przez ostatnią dekadę Pogoń Szczecin wygrała osiem inauguracji, czyli zdobyła 24 z możliwych 30 punktów. W meczach drugiej kolejki wywalczyła w tym czasie 9 oczek. Najbardziej pamiętne zwycięstwa na otwarcie ligi to domowe 4:0 z KGHM Zagłębiem Lubin i 3:0 z Polonią Bytom. Najbardziej pamiętne porażki, wyjazdowe w Gorzowie oraz Kluczborku.
Tylko raz Pogoń rozpoczęła sezon od dwóch zwycięstw. Rok temu po wygranej na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała na jej terenie zameldował się Śląsk Wrocław. Pokonała rywala aż 4:1, choć straciła gola jako pierwsza. W niedzielę liczy na powtórkę z rozrywki. Ponownie przeciwnikiem będzie drużyna z Wrocławia i ponownie do pojedynku dojdzie 26 lipca. Różni się tylko godzina.
Morale w Szczecinie podniosły się w ostatnich dniach. Podopieczni Czesława Michniewicza zapisali na swoje konto wygraną 2:1 u Lecha Poznań po golach Łukasza Zwolińskiego i Mateusza Lewandowskiego. Przed meczem niewielu wierzyło w taki obrót wydarzeń. Na papierze Pogoń wygląda na słabszą niż sezon temu, natomiast mistrz Polski wszedł w sezon poprawnie - awansował w eliminacjach Ligi Mistrzów i zdobył Superpuchar.
- Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszej inauguracji. W jakimś stopniu kontrolowaliśmy przebieg spotkania w pierwszej połowie i po przerwie. Wychodziliśmy z groźnymi kontrami i realizowaliśmy założenia. W życiu liczy się jednak przede wszystkim konsekwencja. Przed nami jeszcze 29 spotkań i jedno nie czyni nas mistrzem Polski - zaznaczył Dawid Kudła.
- Inauguracja w Poznaniu była trudnym egzaminem. Bardzo starannie do niego podeszliśmy, byliśmy skoncentrowani, a swoim zawodnikom powtarzałem, że wspaniałe chwile rodzą się ze wspaniałych okazji. Cieszyliśmy się z sukcesu, ale mamy świadomość, że to tylko jeden z trzydziestu meczów. Pokora, pokora i jeszcze raz pokora, bo jeden komplet punktów to za mało, by zrealizować nasz cel, czyli awansować do ósemki - przypomniał Michniewicz.