Król Ryszard, wzorki na murawie i pizza. 10 rzeczy, których nie wiedziałeś o Leicester.

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA /  / Wes Morgan po strzeleniu gola w meczu z Manchesterem United
PAP/EPA / / Wes Morgan po strzeleniu gola w meczu z Manchesterem United
zdjęcie autora artykułu

To się dzieje naprawdę! Zespół, którego dotychczasowym najlepszym wynikiem w Premier League była ósma lokata, sprawił megasensację i utarł nosa wszystkim wielkim - klubom z Manchesteru, Arsenalowi, Chelsea, Liverpoolowi czy Tottenhamowi.

Leicester City po raz pierwszy w historii został mistrzem Anglii. "Lisy" świętowały sukces w poniedziałek - bez gry. Czekały na korzystny wynik w spotkaniu Chelsea - Tottenham.

Ten ostatni (wicelider tabeli) musiał wygrać, by przedłużyć szanse na mistrzostwo. "Koguty" prowadziły 2:0, ale w drugiej połowie straciły dwa gole. Przepiękne trafienie Edena Hazarda wprawiło w euforię piłkarzy i kibiców Leicester.

ZOBACZ WIDEO Jan Urban: Nawet kibic Legii nie może powiedzieć, że Lech był słabszy"

(źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Czytaj: Premier League: Tottenham roztrwonił prowadzenie z Chelsea! Leicester City mistrzem Anglii!

Z okazji mistrzostwa wywalczonego przez podopiecznych Claudio Ranieriego przygotowaliśmy dla was 10 ciekawostek - o mieście Leicester, klubie, jego właścicielu czy znakomitej murawie. Zapraszamy.

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

1. Mistrzostwo Leicester? Prędzej Elvis "ożyje"

W sukces "Lisów" kompletnie nie wierzyli bukmacherzy. Przed rozpoczęciem sezonu kurs na końcowy sukces ekipy Claudio Ranieriego wynosił... 5000:1. Kto wierzył w taki obrót sprawy i przeznaczył na ten cel 100 funtów, dziś cieszy się z wygranej w wysokości pół miliona funtów.

O tym, jak abstrakcyjny był to kurs, niech świadczy fakt, że bukmacherzy (źródło: BBC) wyżej oceniali prawdopodobieństwo wystąpienia takich zjawisk jak: pojawienie się potwora z Loch Ness (500:1) czy wybór Kim Kardashian na prezydenta USA w 2020 roku (2000:1). Ba, mniej niż za mistrzostwo Anglii zdobyte przez Leicester, można będzie zarobić, jeśli okaże się, że... Elvis Presley żyje (2000:1).

ZOBACZ WIDEO Marcin Wasilewski i koledzy z Leicester City celebrowali mistrzostwo Anglii! (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Co ciekawe, kilka dni temu aktor Tom Hanks pochwalił się, że postawił przed sezonem 100 funtów na Leicester. Przyparty do muru przez dziennikarzy później zaczął się uśmiechać. - Może postawiłem, może nie - odpowiedział aktor, który jest kibicem Aston Villi.

Są jednak gracze, którzy rzeczywiście posiadają takowy kupon w swoich rękach. Według wstępnych szacunków sensacyjne mistrzostwo Anglii będzie kosztować bukmacherów ok. 14 mln funtów.

Fot. Rob Stothard/Getty Images
Fot. Rob Stothard/Getty Images

2. Leicester to nie "Lejczester"

Wymowa angielskich wyrazów nastręcza często nie lada problemów. Polscy kibice - gdy jeszcze nie było internetu i transmisji z Premier League, a nauka języka angielskiego i możliwość wyjazdu na Wyspy tak powszechna jak dziś - przez wiele lat powielali ten sam błąd.

"Lejczester" - mówili o "Lisach". Tymczasem prawidłowa wymowa to "lester".

Co warto wiedzieć o mieście, z którego pochodzi nowy mistrz Anglii? Leicester to największe miasto regionu East Midlands, położone w hrabstwie Leicestershire. Z Londynu dojedziemy do niego autostradą M1, po pokonaniu ok. 100 mil. Można też wybrać podróż koleją, która zajmie nieco ponad godzinę. Leicester zamieszkuje ok. 330 tysięcy osób.

Fot. Dan Mullan/Getty Images
Fot. Dan Mullan/Getty Images

3. Właściciel ma 3 mld dolarów i uwielbia polo

W 2010 r. Vichai Raksriaksorn, biznesmen z Tajlandii, kupił Leicester City. Wcześniej przez trzy lata jego firma reklamowała się na koszulkach zespołu. W lutym 2011 r. Tajlandczyk został także prezesem "Lisów", a jego syn Aiaywatt pełni funkcję wiceprezesa.

Właściciel nowych mistrzów Anglii to człowiek niezwykle zamożny. Jest założycielem i dyrektorem King Power Duty Free - sieci sklepów wolnocłowych na lotniskach w Tajlandii. To dlatego stadion Leicester nosi nazwę King Power Stadium.

"Forbes" wycenił majątek biznesmena na prawie 3 miliardy dolarów. Daje mu to dziewiąte miejsce na liście najbogatszych ludzi w jego ojczyźnie.

W 2013 r. Raksriaksorn zmienił nazwisko. Król Tajlandii nadał mu honorowy tytuł - od tego momentu Vichai posługuje się nazwiskiem Srivaddhanaprabha (oznacza "światło nowoczesnej chwały").

Wielką pasją Vichaia Srivaddhanaprabhy jest polo. Sam chętnie bierze udział w meczach (zawodnicy poruszają się konno i starają się - za pomocą kijów - umieścić kulę w bramce rywali). Posiada klub w Bangkoku, sponsoruje rozgrywki All Asia Cup. 4. Mają najlepszą w Anglii murawę

W mediach społecznościowych w ostatnich miesiącach furorę robiły zdjęcia przedstawiające płytę boiska na King Power Stadium. Imponujące były wzory na murawie. To zasługa Johna Ledwidge'a, tzw. groundsmana, czyli człowieka odpowiadającego za stan murawy.

30-latek to najlepszy fachowiec w tej materii w całej Premier League. Ekipa z Leicester (obok Johna o murawę dba jeszcze siedem osób) w listopadzie ub. roku zdobyła nagrodę Football Grounds Team of the Year Award.

Pochodzący z Coventry Ledwidge w dzieciństwie chciał zostać piłkarzem. To marzenie się jednak nie spełniło. - Byłem pyzatym, małym i sfrustrowanym chłopcem. Chciałem się jakoś dostać na boisko - wspominał.

Jego ojciec opowiedział mu o zawodzie groundsmana. Nastolatek napisał do człowieka, który dbał o murawę w Coventry. Zaczął praktykować u jego boku. Gdy miał 19 lat, został jego zastępcą. Potem przeniósł się na krótko do Aston Villi, wrócił do Coventry - już jako szef. Od 2014 r. pracuje zaś na King Power Stadium.

- Groundsman musi być jak naukowiec, księgowy, artysta, człowiek potrafiący się świetnie komunikować, menedżer i ogrodnik w jednym - pisze "Leicester Mercury". W tej pracy nie wystarczy jeden człowiek z kosiarką. Ledwidge przyznaje, że jest w codziennym kontakcie z Ranierim i piłkarzami, wsłuchuje się w ich opinie o murawie.

- Moglibyśmy zaakceptować to, że nasza murawa jest dobra. Ale chcemy, żeby przez cały czas była wyjątkowa - podkreśla najlepszy spec w Anglii.
5. Mahrez myślał, że to klub rugby

Pomocnik Riyad Mahrez w styczniu 2014 r. dostał propozycję z Leicester City. Algierczyk, który występował we francuskim drugoligowcu Le Havre, na początku mocno się zdziwił.

- We Francji nie znaliśmy tego klubu, bo wówczas grał w Championship (druga liga angielska - przyp. red.). Myślałem, że to jest klub rugby - wypalił bez ogródek Mahrez. - Później jednak przyjechałem, zobaczyłem klubowe obiekty. Nie żałuję podpisania kontraktu. To najlepszy klub, w jakim grałem - mówił w wywiadzie dla "FourFourTwo". Leicester kupił Mahreza za zaledwie 500 tys. euro. Obecnie piłkarz wart jest - wg portalu transfermarkt.de - 20 mln euro.

Skojarzenia Mahreza były słuszne. Miasto kojarzone jest głównie z klubem rugby - Leicester Tigers. To najbardziej utytułowany angielski klub od wprowadzenia rozgrywek ligowych w 1987 r. 10 razy zdobywał mistrzostwo (po raz ostatni w 2013 r.), grał przez dziewięć lat z rzędu w finale (między 2005 a 2013 r.). Wywalczył także dwa tytuły w Europie, wygrywając w 2001 i 2002 r. European Rugby Champions Cup.

Miasto słynie jednak nie tylko z rugbistów. 
6. "Człowiek-słoń", najgrubszy mężczyzna Wielkiej Brytanii...

Z Leicester pochodzi kilka postaci znanych nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także na całym świecie. Na pierwszym miejscu wymienić należy braci - Richarda i Davida Attenborough. Ten pierwszy (zmarł w 2014 r.) był aktorem (m.in. zagrał w "Parku Jurajskim") oraz reżyserem. Jego film "Gandhi" zdobył osiem Oscarów.

David Attenborough (na zdjęciu) jest cenionym biologiem, ale zasłynął z innego powodu. To on wpadł na pomysł tworzenia programów przyrodniczych. 8 maja obchodzić będzie 90. urodziny.

Z największym miastem w East Midlands związani są także m.in. stylista i projektant mody Gok Wan oraz znany przed laty piosenkarz Engelbert Humperdinck.

W poprzednich stuleciach w Leicester mieszkali dwaj mężczyźni, o których było głośno na całych Wyspach Brytyjskich z powodu ich nietypowego wyglądu. Żyjącego w XIX wieku Josepha Merricka nazywano "człowiekiem-słoniem". Jego ciało było zniekształcone z powodu choroby.

Z chorobą zmagał się także (na przełomie XVIII i XIX w.) Daniel Lambert uznawany za najgrubszego człowieka Wielkiej Brytanii. Ważył aż 336 kg.

Fot. Simon Miles/Getty Images
Fot. Simon Miles/Getty Images

7. Poznajecie tego młokosa?

W Leicester wychowało się kilka gwiazd angielskiego futbolu. Pierwsze kroki w tym klubie stawiali m.in. Peter Shilton i Gary Lineker - w późniejszych latach filary reprezentacji Anglii. Legendarny bramkarz rozegrał w barwach "Lisów" 286 meczów.

Lineker (na zdjęciu) zakładał koszulkę tej drużyny w latach 1978-1985. Zaliczył 194 występy, strzelił 95 goli. Odszedł do Evertonu, a zaraz potem do Barcelony.

Trzecia wielka postać, która broniła barw świeżo upieczonego mistrza Anglii, to Gordon Banks. On, w przeciwieństwie do Shiltona i Linekera nie urodził się w tym mieście, do Leicester City przyszedł z Chesterfield. W ciągu ośmiu sezonów stawał w bramce 293 razy.
8. Król Ryszard III sprzyja?

O Leicester było głośno w ostatnich latach z powodu sensacyjnego odkrycia archeologicznego. We wrześniu 2012 r. podczas prac wykopaliskowych na jednym z parkingów znaleziono szczątki byłego króla Anglii. Ryszard III zginął w 1485 r. podczas bitwy pod Bosworth. Był on ostatnim władcą Anglii z dynastii Plantagenetów (po nim koronę przejął zwycięzca bitwy, Henryk VII Tudor).

26 marca 2015 r. szczątki króla złożono do grobu w katedrze w Leicester. Tylko nieliczni monarchowie są pochowani poza Londynem i Windsorem. Była to wielka uroczystość, której przewodniczył arcybiskup Canterbury, a śledziły ją przed telewizorami miliony ludzi w całej Anglia.

Niektórzy - pół żartem, pół serio - twierdzą, że król po ponownym pochówku "sprzyja" Leicester City. Dowodem jest choćby powyższa grafika (Ryszard III w barwach "Lisów"). Zespół faktycznie przeszedł od tamtego czasu niesamowitą metamorfozę. W poprzednim sezonie bronił się przed spadkiem, ale dzięki udanej końcówce go uniknął. A w tych rozgrywkach o od początku wiodło mu się bardzo dobrze. Po uroczystościach w katedrze przegrał tylko cztery mecze ligowe (dwa z Arsenalem i po jednym z Chelsea i Liverpoolem).

9. Tydzień milczenia trenera

Gdy w lipcu ubiegłego roku władze Leicester City powołały na stanowisko Claudio Ranieriego, nominacja ta została odebrana w Anglii dość krytycznie. - Ranieri? Naprawdę? - napisał na Twitterze wspomniany Gary Lineker.

Włoski szkoleniowiec miał wprawdzie doświadczenie z Premier League (prowadził w latach 2000-04 Chelsea), ale to w tamtym okresie nadano mu pseudonim "Tinkerman", czyli "Majsterkowicz". Tak bardzo lubił majstrować przy wyjściowej jedenastce drużyny, dokonując wielu zmian. Popsuł sobie reputację pracą w reprezentacji Grecji. Pod wodzą Włocha drużyna fatalnie rozpoczęła eliminacje Euro 2016, przegrywając nawet z... Wyspami Owczymi. W końcu Grecy mu podziękowali.

Jak później wyszło na jaw, początek pracy Ranieriego na King Power Stadium był dość nietypowy. Opisywał to Kasper Schmeichel, bramkarz zespołu. - Wszedł do szatni, przedstawił się i... nic nie mówił przez tydzień. Tylko nas oglądał - opisywał Duńczyk.

Ranieri chciał w spokoju przyjrzeć się drużynie i wyrobić sobie zdanie o każdym zawodniku. Postanowił nie robić rewolucji w sztabie trenerskim. Pozostawił tych, którzy pracowali z jego poprzednikiem Nigelem Pearsonem, licząc na ich uwagi i porady.

- Zaczął sezon w ciszy, ale na koniec rozgrywek to może być jedna z najgłośniejszych imprez w Premier League! - piszą angielskie media o 64-letnim szkoleniowcu.
10. Team spirit, czyli wypad na pizzę

W pierwszych kolejkach sezonu "Lisy" plasowały się w czołówce tabeli, ale borykały się z jednym problemem. W każdym meczu traciły przynajmniej jedną bramkę. Ranieri obiecał więc zespołowi, że jeśli w spotkaniu z Crystal Palace (24.10.2015) zagrają "na zero" z tyłu, to w nagrodę zabierze ich na pizzę.

Po golu Jamiego Vardy'ego Leicester zwyciężył 1:0, a włoski trener spełnił obietnicę. - Zasłużyli na pizzę, więc będą ją jeść. Ja płacę - mówił. Piłkarze mocno się jednak zdziwili, gdy w Peter Pizzeria w Leicester nie otrzymali pizzy na stół, tylko zostali zaproszeni do jej przygotowania.

W mediach społecznościowych pojawiły się sporo zdjęć. Na powyższym możecie zobaczyć, jak w roli kucharza radził sobie polski piłkarz Leicester City, Marcin Wasilewski (w towarzystwie Vardy'ego).

Ranieri w ten sposób chciał zadbać o atmosferę w zespole. Już wcześniej, w klubach, które prowadził, zdarzało mu się zapewniać piłkarzom różne rozrywki w nagrodę za dobre wyniki. - To team spirit. Piłkarze wiedzą, że mogą ciężko pracować i się bawić. Ważna jest także odrobina szczęścia. Szczęście jest solą, a kibice są pomidorami. A bez pomidorów nie ma pizzy! - żartował Ranieri.

Źródło artykułu: