Newspix / MAREK BICZYK / Na zdjęciu od lewej: Cillian Sheridan i Arkadiusz Malarz

Arkadiusz Malarz: Myślałem, że to urodziny. A to nas witano

Jacek Stańczyk

- Myślałem, że ktoś ma fajne urodziny. A to tak nas pod Białymstokiem witano - mówił po meczu Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa bramkarz gości Arkadiusz Malarz.

Nie narzekał jednak, nie usprawiedliwiał tym słabszego meczu.  - Trudno, trzeba to przyjąć i tyle - dodał. 

W noc poprzedzającą mecz piłkarze Legii Warszawa byli kilka razy budzeni hukiem petard, które wybuchały pod ich hotelem. W taki najwidoczniej sposób ktoś próbował ich zdekoncentrować przed meczem. 

A spotkanie - jak sam stwierdził Arkadiusz Malarz - jest do zapomnienia. - Słabe to było widowisko. Nie miało za wiele wspólnego z piłką nożną. Czasami tak bywa, każdy chce byśmy grali ładnie i pięknie. Ale czasem są mecze, o których trzeba szybko zapomnieć. 

 - Jagiellonia grała najprostszą piłkę, czyli posyłali długie podania od obrońców na Cilliana Sheridana i on zgrywał piłki, rozpychał się i tak to wyglądało. Nie było finezji w ich wykonaniu - podsumował jeszcze rywali. 

W niedzielę w Białymstoku goli nie było. Status quo w tabeli zostało zachowanie. Legia jest pierwsza, Jagiellonia druga.

ZOBACZ WIDEO Osiem goli w meczu AS Roma. Wojciech Szczęsny wpuścił trzy [ZDJĘCIA ELEVEN]

< Przejdź na wp.pl