WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Piotr Stokowiec

Trudne tygodnie przed Lechią. "Nie potrzebujemy łaski sędziów"

Sebastian Najman

- Nie potrzebujemy łaski sędziów, bo sami sobie poradzimy - powiedział po porażce w Kielcach (0:1) Piotr Stokowiec, trener Lechii. Jego drużynę w najbliższych tygodniach czeka niezwykle trudna walka o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie.

- Nie musieliśmy przegrać tego spotkania, ale tak się niestety stało. Zadecydowała o tym przede wszystkim słaba pierwsza połowa w naszym wykonaniu, a szczególnie pierwsze 30 minut. Później się rozkręcaliśmy i mieliśmy fragmenty dobrej gry. Wszystko jednak determinuje wynik, ale jako trener muszę patrzeć na to z nieco innej perspektywy - rozpoczął swoją pomeczową wypowiedź Piotr Stokowiec.

Dla Lechii wizyta w Kielcach była bardzo ważna. Porażka, przy wygranej Bruk-Bet Termaliki z Cracovią (2:0) sprawiła, że gdańszczanie znaleźli się w strefie spadkowej i przed nimi teraz niezwykle trudne tygodnie. - Dziękuję kibicom, którzy mimo świąt dopingowali nas w licznej grupie. Musimy być razem w tej chwili. Jestem daleki od lamentowania, ale naszym największym przeciwnikiem jest czas. Uważam, że były zalążki czegoś, co chcielibyśmy grać - przyznał.

Pojedynkowi na Kolporter Arenie towarzyszyło kilka kontrowersyjnych decyzji sędziego, m.in. podyktowanie rzutu karnego po zagraniu ręką przez Flavio Paixao oraz powtórzenie tej samej "jedenastki" (zmarnowanej w obu próbach przez Gorana Cvijanovicia - przyp. red.). - Nie chcemy wchodzić w rolę sędziego. Nie potrzebujemy łaski sędziów, bo sami sobie poradzimy. Przy pierwszym rzucie karnym Kuciak miał nogi na linii. Sytuacja ze Sławkiem Peszko też była kontrowersyjna, bo Rymaniak nie był zainteresowany piłką. Daleki jestem jednak od oceniania pracy arbitrów - zakończył Stokowiec.

Lechia Gdańsk z dorobkiem 27 punktów zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. W ostatnim meczu rundy zasadniczej biało-zieloni zmierzą się z Arką Gdynia.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu 

< Przejdź na wp.pl