Getty Images / Michael Steele / Na zdjęciu: Emiliano Sala

Przyjaciel Emiliano Sali oskarża. Pojawiają się też nowe informacje

Tomasz Skrzypczyński

Według przyjaciela Emiliano Sali, piłkarz został zmuszony do wejścia na pokład samolotu przez agenta Williego McKaya. Okazuje się też, że Cardiff City zagwarantowało zawodnikowi lot liniami komercyjnymi. Zgody na to nie wyraził właśnie McKay.

Prywatna firma detektywistyczna odnalazła w poniedziałek wrak zaginionej dwa tygodnie temu nad Kanałem La Manche awionetki, na której pokładzie był argentyński piłkarz Emiliano Sala, lecący do swojego nowego klubu Cardiff City.

Odnaleziono już ciało, jednak nie wiadomo, czy to zwłoki gracza, czy brytyjskiego pilota Davida Ibbotsona.

Tymczasem Maximiliano Duarte, przyjaciel Sali, przekonuje na łamach południowoamerykańskich mediów, że za jego zaginięcie odpowiada agent Willie McKay.

ZOBACZ WIDEO Tragiczna śmierć Marka Siweckiego. "Skromny facet który wychowywał świetnych zawodników" 

 - To on jest odpowiedzialny. Emi nigdy nie zdecydowałby się na podróż tym samolotem, tym bardziej w nocy. On został do tego zmuszony! - oskarża Duarte.

Od razu po zaginięciu samolotu nad Kanałem La Manche w mediach pojawiały się informacje na temat złego stanu maszyny Piper Malibu. Dotarto też do ostatniej wiadomości, jaką wysłał swojemu ojcu Sala.

"Jestem na pokładzie. Samolot wygląda tak, jakby miał się rozpaść na kawałki. Jeśli za półtorej godziny nie będzie ode mnie żadnej wiadomości... Tato, boję się". Tak brzmiała ostatnia wiadomość Emiliano Sali przed lotem z Nantes do Cardiff.

Czytaj także: Wzruszający post na Facebooku siostry Emiliano Sali

Opublikował ją Roger Gonzalez, dziennikarz CBS Sports. Z kolei w innej wiadomości głosowej, którą wysłał swojej rodzinie, ogłosił: "Bracia, ja jestem martwy. Nigdy nie dokończę tego, co zacząłem. Ten samolot się rozpadnie" - przekazał.

Teraz pojawiła się też informacja, że Cardiff City zaproponowało swojemu nowego piłkarzowi lot liniami komercyjnymi z przesiadką, jednak ze względu na zbyt długi czas, McKay zaproponował lot właśnie Piper Malibu.

 - Jeśli ktoś płaci za ciebie 17 milionów euro, to nie wysyła po ciebie EasyJeta - miał powiedzieć McKay. Po chwili zadzwonił do pilota Davida Hendersona, z którym współpracował od dawna, by omówić szczegóły lotów.

Dlaczego więc maszyną sterował Ibbotson? Tego nie wiadomo, ale wszystko wskazuje na to, że w ostatniej chwili Henderson po prostu zamienił się ze swoim rodakiem.

W najbliższych godzinach powinno się wyjaśnić, czy zwłoki wyłowione z dna Kanału La Manche należą do niedoszłego piłkarza klubu z Premier League.

< Przejdź na wp.pl