Getty Images / Cathrin Mueller/Bongarts / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz

Bundesliga. Bayern Monachium - Union Berlin. Rafał Gikiewicz: Dla nas to było jak finał Ligi Mistrzów

Maciej Kmita

- Młodszy nie będę. Chciałem sobie zrobić prezent, ale nie udało się. Dla nas przyjazd na Allianz Arenę był jak finał Ligi Mistrzów - mówi po meczu 9. kolejki Bundesligi z Bayernem Monachium (1:2) bramkarz Unionu Berlin Rafał Gikiewicz.

Rafał Gikiewicz w dniu meczu z Bayernem obchodził 32. urodziny, ale nie uczcił ich zdobyciem punktów. Mistrz Niemiec pokonał beniaminka po golach Benjamina Pavarda i Roberta Lewandowskiego, na które berlińczycy odpowiedzieli tylko honorowym trafieniem Sebastiana Poltera.

Polski bramkarz pierwszy skapitulował w 13. minucie, kiedy po nieudanej interwencji na przedpolu wypiąstkował piłkę przed "16" pod nogi Pavarda, a ten huknął bez przyjęcia do pustej bramki. Wydaje się, że Gikiewicz mógł się w tej sytuacji zachować lepiej. Najpierw długo przy słupku korygował ustawienie muru, a potem nieczysto trafił pięścią w piłkę.

- Przez cały tydzień trener uczulał nas na to, że Bayern szybko rozgrywa rzuty wolne, przerzucając mur. Byliśmy na to przygotowani, ale zaspaliśmy i poszła wrzutka. Myślę, że jakbym nie wyszedł, to rywal wygrałby główkę z Suboticiem i może też padłaby bramka? Jeśli my długo dyskutujemy o tym wolnym i nie mamy obstawionego pola karnego, to Pavard podchodzi i ładuje - przyznał Gikiewicz w rozmowie z Canal+ Sport.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Hellas słabszy od Sassuolo. Grali Polacy! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Za stratę drugiego gola trudno Polaka winić. Lewandowski z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z rodakiem.

- "Lewy" idzie pięciu na jednego, a piłka spada mu pod nogi i jest jeden na jeden. Może mogłem trochę dłużej ustać na nogach, ale teraz można gdybać. To najlepsza "9" na świecie i kiedy tak dostaje piłkę na tacy, to strzela gola. Jak pobił rekord, to teraz musi mi dać koszulkę, bo się do tego przyczyniłem - stwierdził z uśmiechem Gikiewicz, mając na myśli to, że Lewandowski jako pierwszy w historii strzelił gola w każdej z pierwszych dziewięciu kolejek Bundesligi. Więcej o tym TUTAJ.

Mimo dwóch kapitulacji Gikiewicz był jednym z najlepszych zawodników na boisku. W drugiej połowie w świetnym stylu obronił wolej Lewandowskiego, dwa strzały Serge'a Gnabry'ego i uderzenie Leona Goretzki.

- Niestety, nic nam to nie dało. Mając w Monachium dwa rzuty karne i trochę szczęścia w postaci kilku złapanych przeze mnie piłek, mogliśmy się pokusić o wynik 2:2. Karne musimy zamieniać na gole - podkreślił solenizant.

- Każdy mecz w Bundeslidze traktuję tak, jak dziecko, które dostało lizaka, bo nie wiem, czy za rok tu będę. Dla nas przyjazd na Allianz Arenę to był jak finał Ligi Mistrzów - nikt z nas nie wie, czy jeszcze tu przyjedzie - dodał Gikiewicz.

Czytaj również -> "Lewy" nie ma sobie równych

Zapytany o to, czego życzyć mu na urodziny, odparł: - Chciałbym, żeby przed kolejnym zgrupowaniem reprezentacji zadzwonił do mnie trener Brzęczek.

Bramkarz Unionu był powołany na czerwcowe mecze el. Euro 2020 z Macedonią Północną (1:0) i Izraelem (4:0), ale na dwa kolejne zgrupowania Jerzy Brzęczek już go nie zaprosił.

< Przejdź na wp.pl