PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Mirosław Smyła

PKO Ekstraklasa. Korona - Lechia. Problemy kielczan z ofensywą. Smyła uważa, że wystarczy jedna bramka

Michał Gałęzewski

Korona Kielce wciąż ma olbrzymie problemy w ofensywie. Trener Mirosław Smyła uważa, że rozwiązanie worka z bramkami to kwestia strzelenia jednego gola.

Piętnasta w tabeli Korona Kielce zagra w niedzielę z siódmą Lechią Gdańsk. - Lechia to niewdzięczny rywal. Oni posiadają piłkarzy potrafiących robić różnicę i trenera mającego lata doświadczeń, wiedzącego jak zespół ma się zachować na boisku. My nie mamy problemu z przeciwnikiem, a z sobą. Ostatnio graliśmy najlepszy nasz mecz w tym roku, ale rozgrywaliśmy go pomiędzy własną szesnastką, a szesnastką przeciwnika. Brakło kunsztu pod bramką rywala i odpowiedzialności pod własną. Jak tak się zachowuje, przegrywa się mecz - powiedział Mirosław Smyła, trener kieleckiego klubu.

- Nie powiedziałbym, że decydujący wpływ ma element mentalny. W Krakowie cały czas graliśmy konsekwentnie, chcieliśmy zdobyć bramkę, ale brakowało kropki nad "i". Jest chęć, podejście, zaangażowanie, ale nasz szlif nie wypala. Piłka jest w grze, tabela jest otwarta. W niedzielę gramy u siebie i mam nadzieję że nastąpi przełom. Potrzebujemy bramki, by była wiara w ofensywę - stwierdził.

Czy nie jest tak, że w Koronie brakuje wykonawców na odpowiednim poziomie? - Bayern Monachium wygrał ostatnie spotkanie i chwalą tylko jednego piłkarza, który robi różnicę. Nas na takiego nie stać. Mamy materiał ludzki, zawodników chcących grać w piłkę nożną. Czasu mamy mało, wykorzystujemy wszystkie możliwe kwestie by się doskonalić. Mamy pomysł na przeciwnika, na skład personalny. My nie mieliśmy szans zagrać w optymalnym zestawieniu i to też ma wpływ - ocenił Smyła.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: w Azji grali mecz na wodzie. Było jak w meczu Polska - Niemcy na MŚ 1974 

O Koronie ostatnio zrobiło się głośno ze względu na zawirowania pozasportowe. - Nie ma to żadnego wpływu i nie jest to nasz kłopot. Skupiamy się na piłce nożnej. Ja nie widzę żadnych zachowań, które by mnie martwiły. Podoba mi się w zespole, że zawodnicy byli bardzo źli po ostatnim meczu, czuli że mogą zapunktować. Chcą się doskonalić, by zdobywać punkty. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu i nie powinniśmy się tym zajmować - przekazał.

Sporo krytyki od samego transferu do Kielc przyjął na siebie Bojan Cecarić. - Na boisku są różne pozycje i obowiązki. On jest pozytywną postacią, bo pracuje dla drużyny. Wszyscy oczekują od niego bramek, ale też musi mieć do tego okazję. Ja bym go nie skreślał, nie mam mu wiele do zarzucenia. To zawodnik, który jest wartością wspierającą. On coś wnosi do gry, jest zaangażowany i jak zagra to będzie nasza przemyślana decyzja - podsumował Mirosław Smyła.

Czytaj także: 
Ostre słowa Rogicia na temat kibiców Arki 
Wiślacy jeszcze nie myślą o Cracovii

< Przejdź na wp.pl