East News / STR / AFP / Na zdjęciu: pogrzeb Trinche Carlovicha

Argentyna. Złamali kwarantannę, by pożegnać legendę. Tomas "El Trinche" Carlovich był lepszy od Diego Maradony

Maciej Kmita

Kilkuset Argentyńczyków złamało kwarantannę, by na stadionie odprawić pogrzeb Tomasa Carlovicha. Otoczony kultem piłkarz zmarł tragicznie 3 miesiące po tym, jak hołd oddał mu sam Diego Maradona. - Mogę umierać w spokoju - przyznał wtedy "El Trinche".

Tomas Carlovich zmarł w czasie epidemii COVID-19, ale nie zabił go koronawirus, tylko nieznający litości bandyta, który napadł na niego w biały dzień. Juan Angel Maidana strącił 74-latka z roweru, a gdy były piłkarz próbował walczyć, młody napastnik pchnął go powtórnie. Tym razem "El Trinche" uderzył głową o ziemię, stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Był w śpiączce dwa dni, zmarł w piątek przed południem w trakcie operacji.

"W piątek o godz. 9:30 umarł futbol" - napisał jeden z kibiców i to zdanie idealnie oddaje to, kim dla mieszkańców Rosario był Carlovich. Z tego miasta pochodzi Lionel Messi, ale kultem w Rosario otoczony jest Carlovich. W rodzinnym mieście prawdopodobnie najlepszego piłkarza wszech czasów to "El Trinche" jest tym pierwszym.

Dlatego w niedzielę, łamiąc kwarantannę, kilkuset kibiców zjawiło się na stadionie klubu Cordoba Central, by wziąć udział w ostatnim pożegnaniu swojego idola i sąsiada. Orszak żałobny wniósł trumnę na środek boiska. Na jej wieku położono piłkę w biało-błękitnych barwach narodowych, a miejsce, które na trybunie Estadio Gabino Sosa zajmował Carlovich, przykryto jego koszulką. Dopiero po tej spontanicznej uroczystości karawan odjechał na cmentarz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet
 

Żałobnicy mieli maseczki ochronne i rękawiczki, starali się też zachować odpowiednią odległość, ale prokuratura w Rosario i tak musi wszcząć dochodzenie w tej sprawie ze względu na złamanie kwarantanny. - Jeśli zostaniemy oskarżeni, będzie to olbrzymi wstyd. Zamiast nas krytykować, powinni nam dziękować - grzmi Eduardo Bulfoni, prezydent Cordoba Central, i dodaje: Lepiej, żeby setki kibiców zjawiły się na cmentarzu? To byłaby prawdziwa katastrofa.

Hołd od Maradony

Fascynacja Carlovichem to fenomen. Ani razu nie zagrał w reprezentacji Argentyny, nie zdobył też żadnego trofeum. Nie zawsze nawet grał w najwyższej lidze! A mimo to jest owiany legendą. W latach 70. w Rosario chodziło się na "El Trinche".

Zapatrzeni w niego byli między innymi pochodzący z tego miasta Marcelo Bielsa i Jorge Sampaoli, późniejsi selekcjonerzy reprezentacji Argentyny. - Był najlepszy - to żaden mit. Bielsa i ja zrywaliśmy się ze szkoły, żeby oglądać, jak gra - przyznał kiedyś Sampaoli.

Ci, którzy go widzieli, uznali jego styl gry za kombinację Juana Romana Riquelme i Fernando Redondo. Trudno o lepsze połączenie dla piłkarskich estetów. - Był najpiękniej grającym chłopakiem, jakiego widziałem. Rozkochał w sobie wszystkich, którzy go widzieli - stwierdził Jose Pekerman, kolejny opiekun dwukrotnych mistrzów świata.

Hołd Carlovichowi oddał też sam Diego Maradona. - Zawsze myślałem, że nie ma lepszego ode mnie, ale w Rosario ciągle słyszę o cudach, które wyczyniał kiedyś niejaki Carlovich - mówił w 1993 roku, gdy przyjechał do Rosario grać w Newell's Old Boys.

Wtedy nie zdążyli się poznać, ale w lutym tego roku Maradona znów zawitał do Rosario jako trener Gimnasii La Plata. Spotkał się z Carlovichem i napisał mu na koszulce: "Dla El Trinche, który był lepszy ode mnie". Taki gest ze strony kogoś, kto uważa się za piłkarskiego boga, poruszył Carlovicha. - Teraz mogę umierać w spokoju - odpowiedział najlepszy z tych, którzy nie zostali największymi.

W Argentynie SARS-CoV-2 zakaziło się już ponad 6200 osób, a 314 zmarło. Przymusowa kwarantanna ma obowiązywać co najmniej do 24 maja. Więcej o sytuacji w tym kraju przeczytasz TUTAJ.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl