Micaela Bazan: Argentyna zamknięta od ponad 50 dni, a końca nie widać. O sporcie możemy zapomnieć [WYWIAD]

Materiały prasowe / Micaela Bazan
Materiały prasowe / Micaela Bazan

Micaela Bazan, była mistrzyni Argentyny juniorów w żużlu, mieszka w prowincji Buenos Aires, którą czeka najtrudniejszy etap walki z wirusem. - Wszystko jest zamknięte. Życie kończy się o 17. Od 50 dni jesteśmy w izolacji, a końca nie widać - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: W Polsce szykujemy się do startu sezonu żużlowego. Co słychać w Argentynie?

Micaela Bazan, zawodniczka żużlowa, była mistrzyni juniorów Argentyny: W takim razie macie dużo szczęścia. W Argentynie o żużlu i sporcie musimy zapomnieć. Na razie nie ma na to żadnych szans. Powodem jest oczywiście koronawirus.

Jak w normalnych okolicznościach przebiega sezon żużlowy w Argentynie?

Sezon żużlowy w Argentynie jest podzielony na dwie części. Do najważniejszych wydarzeń zawsze dochodzi latem. Wtedy mamy największą kumulację imprez. Zawody odbywają się raz w tygodniu. W chłodniejszych miesiącach rywalizacja toczy się raz w miesiącu. Jak już jednak powiedziałam, na razie musimy o wszystkim zapomnieć. Rząd nie pozostawił nam złudzeń.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

To znaczy?

Do wiosny nie ma na nic szans. Mówimy zatem o wrześniu.

A jakie są pani najbliższe żużlowe plany?

Moja kariera jest w pewnym sensie zawieszona. Czekam na dogodny moment, żeby przejść operację kolana, a później poddać się rehabilitacji. To efekt kontuzji, której nabawiłam się we wrześniu. Jestem zatem pogodzona z myślą, że wszystkie plany będzie trzeba odłożyć do przyszłego roku.

Do wiosny nie ma na nic szans, czyli inne rozgrywki też zostały zawieszone? Co z piłką nożną?

Nie ma żadnych widoków na to, że liga piłkarska ruszy w tym roku. Podobny przekaz płynie w sprawie innych dyscyplin. Trudno w tej chwili rozmawiać o zawodowym sporcie, kiedy mamy tak poważne ograniczenia w codziennym życiu. W Argentynie nie ma nawet szans na rekreację. Codziennie można wyjść na godzinny spacer, ale nie można już biegać ani jeździć na rowerze. Koronawirus doprowadził do wielu ograniczeń.

Kiedy wirus trafił do Argentyny i jakie były pierwsze decyzje rządu?

Koronawirus trafił do Argentyny w pierwszej połowie marca. Reakcja była natychmiastowa. Od 18 marca żyjemy w całkowitym zamknięciu. Rząd od razu podjął działania, które miały ograniczyć transmisję wirusa. Kluczowe było zatrzymanie przemieszczania się ludzi. W tej chwili w Argentynie mamy ponad 5500 przypadków i niecałe 300 zgonów. To dla nas trudny moment, a końca pandemii nie widać.

Kwarantanna trwa już bardzo długo. Czy była skuteczna?

Od ponad 50 dni i przez ten czas nic za bardzo się nie zmieniło. Eksperci są jednak zgodni, że ograniczenia zostały wprowadzone u nas we właściwym czasie. Gdyby zabrakło radykalnych kroków, moglibyśmy mieć w kraju teraz prawdziwą katastrofę. Na szczęście udało się tego uniknąć, choć sytuacja jest i tak trudna.

Gdzie pani mieszka?

W prowincji Buenos Aires.

A gdzie jest najgorzej?

Niestety, właśnie tu. Moja prowincja została najmocniej zaatakowana przez wirus. Najgorzej jest w samej stolicy. Jestem od niej oddalona o około 500 kilometrów. Mieszkam w Daireaux, ale to nie znaczy, że problemu nie ma. Najgorsze, że nie widać końca. Jesteśmy pogodzeni z myślą, że najgorsze dopiero przed nami. Problem jest taki, że w walce z wirusem naszym sprzymierzeńcem nie będzie pogoda. Właśnie wkraczamy w zimniejszy okres. W Argentynie mamy teraz jesień i wszyscy przypuszczają, że liczba zarażonych może rosnąć zdecydowanie szybciej.

Jakie dokładnie obostrzenia wprowadził rząd?

Ograniczenia zależą od regionu. Tutaj, w Daireaux, życie kończy się o godzinie 17:00. Sklepy zostają zamknięte, a mieszkańcy muszą siedzieć w domach. W całym kraju nie ma pozwolenia na gromadzenie się ludzi. Poza tym noszenie masek jest obowiązkiem. Nie ma od tej reguły żadnych odstępstw.

Opustoszałe ulice w prowincji Buenos Aires. Fot. Micaela Bazan
Opustoszałe ulice w prowincji Buenos Aires. Fot. Micaela Bazan

Co zostało zamknięte?

Tak naprawdę cały kraj stoi w miejscu. Pracę wykonują tylko najważniejsze branże dla gospodarki. W przyszłym tygodniu będą wprawdzie pewne poluzowania, ale nie należy spodziewać się żadnych dużych zmian.

To znaczy?

Argentyna chce przyjąć metodę małych kroków. Nic nie wydarzy się z dnia na dzień i nie wróci od razu do normalności. Zbiorowa kwarantanna z całą pewnością nie zostanie wycofana. Może jedynie dochodzić do pewnych modyfikacji. Musimy być ostrożni, bo jesteśmy ciągle przed szczytem zachorowań.

Restauracje, hotele, szkoły? Są w ogóle jakieś plany, żeby je otworzyć?

Nie ma żadnych planów dotyczących otwierania restauracji i hoteli. Poza tym wszyscy są zachęcani do zamawiania jedzenia w formie online z dowozem do domu. Jeśli chodzi o szkoły, to nie ma szans, żeby zostały otwarte wcześniej niż wiosną, a to w naszym przypadku wrzesień. Oczywiście, nie ma również mowy o żadnej działalności związanej z turystyką. To wykluczone.

Jak radzą sobie szpitale?

Gdyby nie wprowadzono zbiorowej kwarantanny, służba zdrowia w Argentynie runęłaby jak domek z kart. Na ten moment nie doszło do załamania systemu w żadnej części kraju. Rząd cały czas prowadzi jednak dodatkowe działania polegające na dostarczaniu sprzętu. Nowe szpitale i centra zdrowia powstają w miastach z dużą liczbą mieszkańców. Mamy świadomość, że to, czym teraz dysponujemy, za chwilę może okazać się niewystarczające. Jak już mówiłam, szczyt dopiero przed nami, a pogoda nie będzie naszym atutem.

Co z granicami?

Wszystkie granice są zamknięte. Nikt spoza Argentyny nie może do nas wjechać.

Żadnych wyjątków?

Drzwi zostały otwarte tylko dla naszych obywateli, którzy przebywali wcześniej w innych miejscach i musieli wrócić. Poza tym, do zakończenia pandemii nie ma opcji, żeby się stąd ruszyć. Musimy zostać w kraju i czekać na lepsze czasy.

Przeczytaj także:
Jason Crump był bardzo blisko Stali Gorzów! Prezes zdradził kulisy rozmów z Australijczykiem
Evzen Erban: Czechy budzą się do życia! Sport ruszył, nie ma paniki, a ludzie planują w lipcu wakacje

Źródło artykułu: